U Kuby Czekaja dojrzewanie nie ma w sobie nic przyjemnego. Zamiast pierwszych miłości – pryszcze i kompleksy, zamiast przygód przeżywanych w towarzystwie rówieśników– dojmująca samotność, zamiast niewinności – krępująca i niezrozumiała seksualność. Dla Mickey'a House'a (świetny Kacper Olszewski), głównego bohatera "Baby Bump", dojrzewanie jest piekłem.
Mickey ma odstające uszy i nadopiekuńczą matkę. Ma też pomysł, jak poradzić sobie z pierwszym z problemów: żeby zarobić na operację plastyczną, młody chłopak sprzedaje mocz. Klientów nie brakuje – w szkole Mickey'a każdy chce przejść antynarkotykowe testy, a że Mickey nie bierze i zdrowo się odżywia, świetnie odnajduje się na tym wymagającym rynku. Nieco gorzej radzi sobie z drugim ze swych kłopotów – miłością nadopiekuńczej matki, która nie bacząc na przemiany następujące w umyśle i ciele jej syna, chciałaby, by ten na zawsze pozostał jej małym chłopczykiem.
W swym debiutanckim filmie Czekaj opowiada o dwóch dopełniających się obliczach dojrzewania: o zmieniającej się cielesności i psychice, która nie nadąża za procesem zmian. Ciało jedenastoletniego chłopca przejmuje nad nim władzę, przeobraża się, staje się obce. Pryszcze pojawiające się na twarzy Mickey'a to tylko niewinna uwertura, za którą podążają kolejne fizyczne i psychiczne przemiany. Odtąd w życiu chłopaka znajdzie się miejsce na liczne kompleksy dotyczące cielesności, seksualne fantazje z matką w roli głównej oraz pierwsze polucje i krępujące erekcje.
W tej wizualnej operze na temat dojrzewania jedną z najważniejszych partii śpiewa matka Mickey'a grana przez znakomitą (który do już raz?) Agnieszkę Podsiadlik. Jej Mamuśka to atrakcyjna kobieta po trzydziestce. Pracuje jako testerka przedmiotów sprzedawanych w telezakupach i samotnie wychowuje nastoletniego chłopca. Mickey jest dla niej żywą maskotką, częścią jej samej. Żeby zbyt szybko nie wybił się na niepodległość, Mamuśka wciąż upupia go, obsadzając go w roli małego dziecka.
Moje filmy wynikają z fascynacji przełomowym momentem, kiedy dziecko staje się jednostką osobną" – mówił Czekaj w rozmowie z Tadeuszem Sobolewskim z "Gazety Wyborczej".
Istotnie, w swych kolejnych krótkometrażowych filmach ("Ciemnego pokoju nie trzeba się bać", "Mamo" czy "Twist&Blood"), młody reżyser wracał do tematu relacji między dziećmi i rodzicami, by opisać świat swych młodych bohaterów bez uproszczeń i sięgania po zgrane klisze. Ale w żadnym z dotychczasowych filmów Czekaj nie poszedł tak daleko w stronę filmowego eksperymentu, jak w pełnometrażowym debiucie.
W "Baby Bump" Czekaj nie tyle opowiada historię Mickey'a House'a, co zabiera widzów w wycieczkę do jego świata. Fabuła jest tu jedynie pretekstem. Ważniejsze są obrazy pokazujące sposób myślenia młodego bohatera. W świecie Mickey'a strach przed zmianami przykrywa się wulgarnością. Mówiąc o swojej cielesności dziecięcy bohaterowie Czekaja garściami czerpią ze słownika wulgaryzmów, a sam reżyser pokazuje ich fizyczne przepoczwarzanie się za pomocą naturalistycznych ujęć. Wyciskanie wielkiego pryszcza filmowane jest w detalu, erotyczne fantazje Mickey'a obrazują ujęcia nagiego łona jego matki, a na ekranie zobaczymy też kadry prezentujące ejakulację i nagość dojrzewającego chłopca.