A jak już schwyci, to nie puści. Ambitna, z odpowiednio spapranym, jak to wypada policjantce z powieści kryminalnej życiem osobistym (mąż oczywiście odszedł, bo już miał dość tego, że pracę przedkłada ponad rodzinę), Kershaw może zostać zauważona na trudnym czytelniczym rynku anglosaskich kryminałów. Budzi sympatię determinacją, z jaką walczy o swoje miejsce wśród kolegów-policjantów, zwłaszcza że flankują ją dwaj naprawdę soczyści męscy bohaterowie.
Sierżant Bacon, zwany nieuchronnie przez podwładnych Streaky („streaky bacon” to po angielsku boczek) jest policjantem starej daty. Może nie zna tych wszystkich nowoczesnych metod prowadzenia śledztwa, i przesiaduje w południe w pubie pod pretekstem, że ma spotkanie z informatorem, ale wie, jak się łapie przestępców. Kiedy ci dwoje, Kershaw i Streaky, nauczą się wzajemnie cenić, londyńska policja może na tym tylko zyskać.
Głównym powieściowym partnerem Kershaw jest jednak Janusz Kiszka, Polak, prezentowany na okładce książki jako nieoficjalny “fixer” polskiej społeczności w Londynie. Fixer, czyli ktoś, kto mocnym ciosem pięści nakłoni do zapłaty uchylających się od niej klientów, ale i na prośbę zaprzyjaźnionego księdza ruszy na poszukiwanie zaginionej w Londynie młodej emigrantki. Atletyczny czterdziestoparolatek Kiszka jest przedstawicielem drugiej fali polskiej emigracji do Wielkiej Brytanii (po tej pierwszej, z armii Andersa zaraz po II wojnie światowej). Były działacz antykomunistycznej opozycji, a potem “Solidarności”, wyjechał z Polski po wprowadzeniu stanu wojennego. Wraz ze swoim przyjacielem-emigrantem, Oskarem, wspomina tamte dobre czasy, kiedy rządziła Margaret Thatcher, a na londyńskich budowach pracowało się bez przerwy kilkanaście godzin dziennie i nikt nie zawracał sobie głowy prawami pracowniczymi.
Dzisiaj Kiszka jako fixer “naprawia” mniejsze i większe niesprawiedliwości, jakie przytrafiają się rzeszy polskich emigrantów, która trafiła do Londynu po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Według spisu ludności z 2011 roku mówiących po polsku mieszkańców Londynu było prawie 148 tysięcy, najwięcej w Ealing: 21,5 tysiąca, czyli ponad sześć procent mieszkańców).
Janusz jest na ich tle człowiekiem starej daty - ci młodzi ludzie nic nie wiedzą o “Solidarności” i o Jaruzelskim, ani co to znaczy, że wolność trzeba sobie samemu wywalczyć. Są pierwszym pokoleniem, które wyemigrowało do Wielkiej Brytanii za chlebem, a nie z przyczyn politycznych. Ale okazuje się, że cienie tamtej, ponurej przeszłości, która kryje się w aktach Służby Bezpieczeństwa, przyniosą do polskiego Londynu zbrodnię. Tajemnice przeszłości zawarte w tych aktach są tak cenne, że każdemu, kto będzie próbował jej wyjawić, będzie groziło śmiertelne niebezpieczeństwo.
Kiszka i Kershaw, początkowo nieufni wobec siebie (ona podejrzewa go o zabójstwo młodej Polki, on, silny siłą polskiego patriarchalizmu uważa, że baba-detektyw będzie mu tylko przeszkadzać w śledztwie), pod koniec książki oczywiście grają już w jednym zespole, by wspólnie położyć kres złu.