Zjadacz kurzu
Kielecka instalacja Kuby Bąkowskiego "Zjadacz kurzu" to rzeźba, która nie tylko intryguje i zdobi przestrzeń publiczną, lecz także dosłownie oczyszcza powietrze z zanieczyszczeń. Jest też stacją pomiarową, badającą obecność szkodliwych substancji w atmosferze. Twórca mówił:
"Zjadacz kurzu" to hybryda sztuki i przemysłu. Łączy postfuturystyczne postulaty artystyczne z zaawansowaną inżynierią przemysłową.
Czterometrowa konstrukcja w intensywnie błękitnym kolorze stanęła jesienią 2017 roku przy Placu Artystów w centrum Kielc. Przez półtora miesiąca maszyna-rzeźba wyposażona w specjalistyczne filtry zasysała zanieczyszczone powietrze i oczyszczać je ze szkodliwych cząsteczek PM 10 i PM 2,5, głównych składników miejskiego smogu. Informowała też mieszkańców, ile niezdrowych substancji danego dnia unosi się w powietrzu, którym oddychają.
"Zjadacz kurzu" nie miał szans oczyścić powietrza w całym mieście, ale uświadomił zagrożenia, jakie niesie ze sobą smog. To widowiskowe dzieło z pogranicza sztuki i ekologii wpisało się do debaty o problemie zanieczyszczenia powietrza w polskich miastach. Kuba Bąkowski podkreślał, że forma instalacji nie jest przypadkowa – wynika z inspiracji industrialną przeszłością Kielc oraz ich przynależnością do Centralnego Okręgu Przemysłowego. Podobne realizacje z pogranicza sztuki i ekologii tworzą inni artyści wrażliwi na środowisko i jakość naszego otoczenia.
Wyspa
Instalacją umieszczoną w przestrzeni publicznej, która za pomocą efektownej formy skłaniała do refleksji na aktualne tematy, była też "Wyspa. Synchronizacja". Jakub Szczęsny stworzył ją, zanim w polskich miastach zaczęły powstawać plenerowe siłownie i kilka lat przed tym, jak warszawiacy i warszawianki odkryli na nowo urok płynącej przez ich miasto rzeki. W 2009 roku Szczęsny na Wiśle w centrum Warszawy zbudował nietypową siłownię – system urządzeń wyposażony w specjalne filtry i napędzany siłą ludzkich mięśni, który oczyszczał wodę w rzece. Zachęta do ruchu na świeżym powietrzu, filtrowanie zanieczyszczeń z wody, ciekawy wygląd – niezwykła rzeźba miała wiele zalet.
Lampa w ciąży
O ptasich mieszkańcach miasta pomyśleli za to architekci z poznańskiej pracowni Ultra Architects. Zaprojektowali uliczną latarnię, która ma dodatkową funkcję: może dawać schronienie ptakom. Autorzy projektu nazwali ją "Lampą w ciąży" ze względu charakterystyczne zgrubienie na trzonie latarni. Podkreślali nie tylko praktyczny, ale i edukacyjny wymiar przedsięwzięcia:
Lampa ma mieć trzy wersje. Podstawową, tylko z drewnianą wymienną budką lęgową. Wersję edukacyjną, z kamerą w budce i niewielkim ekranem LCD zamontowanym w dolnej części lampy, oraz wersję lampy z możliwością podłączenia do zaprojektowanej przez nas strony internetowej, przez którą będzie można oglądać to, co dzieje się w budkach.
Latarnie zaprojektowano w 2010 roku, a w 2017 pierwsze prototypowe urządzenia stanęły w Poznaniu. Bardzo szybko znalazły lokatorów: wprowadziły się do nich sikorki.
Kosz segregujący
Smog, o którym mówi instalacja Kuby Bąkowskiego, to jeden z ważniejszych problemów zurbanizowanego świata. Nie mniejszym są śmieci, których produkujemy o wiele za dużo i których wciąż nie umiemy przetwarzać. W 2016 roku Jakub Luboński i Marcin Łotysz wymyślili urządzenie, które samo segreguje i prasuje śmieci, tak aby łatwo można było je poddać recyklingowi. Inteligentny kosz na śmieci o nazwie Bin-e może doskonale sprawdzić się na lotniskach, w biurach czy na ulicach, niwelując problem źle posegregowanych, a więc trudniejszych do ponownego przetworzenia odpadów.
Śmieci to skarb: można z nich nie tylko pozyskiwać surowce wtórne, ale i budować domy, co udowodnili studenci uniwersytetu w Brighton. Do wzniesienia w pełni funkcjonalnego budynku potrzebowali m.in. 500 kaset magnetofonowych, 19 800 szczoteczek do zębów, 200 rolek tapet, 1,8 tony starych dżinsów, 500 dętek rowerowych czy 4000 opakowań po kasetach wideo.
Elektryczna skakanka
Dzięki pomysłowości dbających o środowisko projektantów można segregować śmieci czy oczyszczać wodę i powietrze. Ale niektórzy myślą o działaniach na znacznie mniejszą skalę. Marta Niemywska w 2011 roku stworzyła "Lolliled", skakankę, której rączki to latarki. Ich baterie ładują się, podczas gdy ktoś na takiej skakance skacze. Innymi słowy, dzięki uprawianiu sportu możemy produkować prąd. Z kolei Łukasz Roth swoim projektem dotknął sfery życia objętej silnym tabu. Zaprojektował urnę na prochy, która nie tylko podlega biodegradacji, ale też, dzięki ukrytej sakwie z nasionami, zamienia się w nowe życie: drzewo. W tym projekcie doszukać się można nie tylko ekologii, ale i metafizyki.