''Witold Lutosławski jest kimś, za kim bardzo tęsknię'' – mówi sir Simon Rattle. – ''Strasznie cierpiał, wszystko dziś widzę w tej partyturze, to napięcie bardzo mnie szokuje w tym utworze. Ta niewiarygodna ilość napięć, które są jakimś odzwierciedleniem tej duszy strasznie poranionej przez te wydarzenia [polskich lat 80.]'' – komentuje po latach Krysian Zimerman Koncert fortepianowy Lutosławskiego.
Trudno wyobrazić sobie artystów, którzy nadawaliby się lepiej do zrealizowania tych nagrać. Krystian Zimerman, jeden z najwybitniejszych polskich pianistów, zwycięzca IX Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina, który nieustannie wspierał twórczość Lutosławskiego i zachęcał go do napisania koncertu na fortepian (''Nie taję, że nader silną inspiracją był fakt, że Krystian Zimerman był tym utworem ogromnie zainteresowany i w różny sposób dawał mi tego dowody'' – opowiadał Lutosławski). Simon Rattle, w sezonie 2012/2013 zaprogramował w Filharmonii Berlińskiej cykl koncertów z muzyką Witolda Lutosławskiego, sam prowadząc wykonania II i III Symfonii, Koncertu fortepianowego (z Krystianem Zimermanem), Koncertu podwójnego, Koncertu wiolonczelowego oraz Preludiów i fugi.
''Był patrycjuszem, arystokratą, dżentelmenem. Ale było dla mnie jasne, że pod tą powłoką drzemie wulkan. Był najbardziej cywilizowanym, posiadającym najlepsze maniery kompozytorem. W tworzonej przez niego muzyce odnajdziemy te cechy, co nie oznacza, że nie ma w niej mroku, agresji i przemocy'' wspominał Kompozytora.
W 1989 roku, wydawnictwo Deutsche Grammophon wydało album z rejestracją Koncertu fortepianowego w wykonaniu Zimermana z towarzyszeniem BBC Symphony Orchestra pod dyrekcją Lutosławskiego. 26 lat później, w lipcu 2015 roku nowa interpretacja Zimermana, tym razem pod batutą Rattle’a ukazała się – wraz z wykonaniem II Symfonii – na płycie wydanej wspólnym nakładem Berliner Philharmoniker, Deutsche Grammophon i Instytutu Adama Mickiewicza w ramach programu Polska Music.
''W Koncercie fortepianowym muzyka Lutosławskiego pozostaje sobą, lecz jak bodaj w żadnej innej jego kompozycji "mieni się" muzyczną tradycją w taki sposób, jak to tu obserwujemy, a różny od sposobów, na które można wskazać w innych jego utworach – komentował Andrzej Chłopecki – Był świadom, że na jakiekolwiek rewolucjonizowanie koncertu nie ma miejsca u schyłku XX wieku, świadom był więc, że staje się twórczym kontynuatorem. Choć ów barokowy ślad perspektywę poszerza, to przecież jednak, jednak… staje się Lutosławski kontynuatorem romantyzmu z Chopinem, Lisztem, Brahmsem na czele, także ewentualnie z (nielubianym) Rachmaninowem, a ponadto z Debussym, Ravelem, Bartókiem, Prokofiewem, Messiaenem. Ale nie Cage'em. Poza możliwymi do wychwycenia minicytatami z Koncertu f-moll Fryderyka Chopina nie ma tu nawiązań wprost – nawiązania dotyczą konwencji. Utwór surkonwencjonalny?''.