Wartość historii
W sławnym zdaniu, odnoszącym się bezpośrednio do Irlandii (a opartym na podobnym odruchu, jak Lechoniowe "a wiosną niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę") James Joyce nazwał, ustami Stephena Daedalusa, historię "nocnym koszmarem, z którego chciałby się obudzić". Kryły się za tym zdaniem marzenie i program wyzwolenia się od historii, jakiejś egzystencji wyswobodzonej od zaszłości i powinności. Dla Conrada historia była nie mniej, niż dla Joyce'a, pełna koszmarów, ale wiedział, jak niszczące są próby uwalniania się od niej; dlatego był konsekwentnym anty-rewolucjonistą. W zrywaniu z przeszłością widział ucieczkę nie tylko od więzi zbiorowych, lecz w ogóle od odpowiedzialności. Przeszłość, w sensie historycznego dorobku kulturowego ludzkości, stanowiła dla niego fundament i skarbnicę wszelkich wartości moralnych. Ten krytyk zarówno kapitalizmu jak socjalizmu był konserwatystą w sensie podstawowym: uważał, że historyczny dorobek ludzkich wspólnot jest jedynym prawomocnym źródłem wartości.
Wiek XX przez cały czas swego trwania kazał filozofom i pisarzom powracać do tematu miejsca człowieka w historii - tematu, stawianego już przez Stendhala, Flauberta i Lwa Tołstoja. Conrad podjął go frontalnie w dwu powieściach. Pierwsza z nich to "Nostromo" (1904), wielka, napisana z epickim rozmachem panorama fikcyjnej - jakby syntetycznej - południowo-amerykańskiej republiki Costaguana. Wymyślając ten kraj Conrad stworzył sobie i czytelnikom coś na kształt ogromnego laboratorium doświadczalnego; ale bliższe przyjrzenie się książce przekonuje, jak solidnie jest ona zakorzeniona w realiach zachodniego świata przełomu XIX i XX wieku. Nostromo, którego tytułowym bohaterem jest "człowiek z ludu", utożsamiający swoją reputację z własną osobowością - "wierny samemu sobie", ale nie wierny innym, ginie z ręki przyjaciela, wzięty za kogo innego. Drugi główny bohater, przedsiębiorca-idealista Charles Gould, uwierzył, że "interesy materialne" dadzą się użyć jako środek do moralnego celu (uzdrowienia politycznego Costaguany); okazuje się, że służą one wyłącznie celom własnym. Conrad opowiada w "Nostromie" o roli wielkiego kapitału międzynarodowego, uporczywych walkach liberalnego tradycjonalizmu z rewolucyjną anarchią i o zwycięstwie "postępowego" porządku, narzuconego przez siłę "interesów materialnych", porządku przynoszącego względny dobrobyt, okupiony zniewoleniem i duchowym wyjałowieniem.
Druga Conradowska powieść o historii ma tło bynajmniej nie fikcyjne a jej temat, bardziej szczegółowy i konkretny - przyszłość Rosji, z perspektywy lat okazał się nie mniej doniosły. "W oczach Zachodu" (1911) było przez kilkadziesiąt lat w Polsce praktycznie niedostępne - zakazane jako utwór jednocześnie antyrewolucyjny i antyrosyjski. Bohaterem jest petersburski student Kirył Razumow, zainteresowany wyłącznie własną karierą akademicką, któremu okazuje nieoczekiwane zaufanie ukrywający się konspirator Wiktor Haldin, zabójca okrutnego ministra, zwierzchnika carskiej policji politycznej. Razumow wydaje kolegę, uzasadniając swój czyn wymogami logiki dziejów i interesami państwa, które nakazują utrzymanie systemu autokratycznego.
"W oczach Zachodu" mówi o śmiertelnym konflikcie między tłumiącym wszelką swobodę samodzierżawiem a rewolucją; konflikcie, w którym cyniczny i sprawny aparat władzy zderza się z naiwnym idealizmem dążących do wyzwolenia jednostek, ale także z awanturnictwem, samowolą i megalomanią buntowników. O Rosji, która nie może znaleźć wyjścia z dylematu: czy martwy porządek, oparty na bezprawiu i przemocy - czy swoboda, zdobywana drogą buntu i zniszczenia, chaosu i rewolucyjnej dowolności. Conrad napisał tę powieść pod wpływem refleksji, wywołanych przez wybuch i klęskę rewolucji 1905 roku. W roku 1920, znając już przebieg kolejnej rewolucji, która na siedemdziesiąt lat zmieniła losy Europy i świata, Conrad komentował: "Okrucieństwo i głupota rządów autokratycznych, odrzucając wszelką praworządność i opierając się w gruncie rzeczy na zupełnej anarchii moralnej, wywołują nie mniej głupią i dziką reakcję całkiem utopijnego rewolucjonizmu, który oddaje się niszczeniu, nie przebierając w środkach - w tej dziwacznej wierze, iż w ślad za upadkiem istniejącego porządku musi przyjść zasadnicza zmiana w sercach." Owa "dziwaczna wiara" pojawia się i dzisiaj. A pytanie o przyszłość Rosji pozostaje nadal otwarte.
W obu powieściach znajdujemy charakterystyczny Conradowski paradoks: z jednej strony ukazanie niepewności i cząstkowości wpływu jednostki na bieg wydarzeń życia zbiorowego (na "historię"), z drugiej podkreślanie odpowiedzialności moralnej każdego człowieka. To nie bieg historii nadaje wartość ludzkim czynom, bo wcale nie jest tak, że sprawiedliwość zwycięża a zło zostaje naprawione; wcale nie jest tak, że to, co wygrało, jest lepsze od tego, co zostało zniszczone. Ale działających "wewnątrz" historii nikt i nic nie uwalnia od pełnej odpowiedzialności za ich własne działania i postawy.