W tym roku Teatr Wielki w Tianjinie przygotowuje polską ofensywę kulturalną, która potrwa od kwietnia do grudnia. Jakie polskie spektakle zobaczy jeszcze chińska publiczność?
Chciałbym zaprosić "Plac Bohaterów" Lupy, "A)pollonię" Warlikowskiego, "Męczenników" Jarzyny, "Kryjówkę" Passiniego, operę "Pasażerka" Weinberga. Myślę o "Akropolis" Twarkowskiego oraz kilku innych produkcjach i koncertach Sinfonii Varsovii z Krzysztofem Pendereckim. Chcemy namalować przed publicznością cały pejzaż. Do tak dużej prezentacji polskiej kultury w Chinach doprowadził oddolny ruch i zainteresowanie. To unikalna rzecz, nad którą właśnie intensywnie pracujemy i jednocześnie nasza odpowiedź na potrzeby chińskiej elity intelektualnej, która ma coraz większą ciekawość polskiej kultury.
Jak zaczęła się Pańska fascynacja teatrem?
Jako nastolatek pracowałam w fabryce w południowych Chinach przy obróbce metalu. Stąd pochodzi i tam mieszka moja rodzina. Potem studiowałem na wydziale malarstwa portretowego Akademii Sztuk Pięknych w Tianjinie, pamięć z uniwersyteckich czasów odświeżył mi zresztą odnaleziony niedawno stary zeszyt z rysunkami sprzed 30 lat. Uczyłem w szkole pedagogicznej, prowadziłem lekcje słuchania muzyki symfonicznej, aż w końcu dzięki znanemu dyrygentowi Li Delunowi dostałem pracę w Beijing Concert Hall. Właśnie zwolnił się etat dyrektora Filharmonii Pekińskiej, który przygotował tam niepoprawną politycznie wystawę o buddyzmie tybetańskim.
Partia miała program wspierania kultury, ale w praktyce niewiele udawało się zrobić. Otwierały się nowe kawiarnie, restauracje, ale nikt nie inwestował w kulturę. Chciałem to zmienić.
Jak?
Zanim zostałem szefem sali koncertowej, dawała ona około 60 koncertów rocznie. Pod koniec lat 90., kiedy rząd wprowadził dwa dni wolne od pracy, już 510! Przy jednej sali i jednej scenie! Graliśmy koncerty popołudniami i wieczorami, organizowaliśmy otwarte dni klasyczne, a bilety, także te stojące sprzedawały się świetnie! I wtedy przyszła nowa kadra, a wraz z nią nowe problemy i pomysły na zarządzenie salą koncertową. To był czas trudnych rozmów, sytuacja pogarszała się każdego dnia. W międzyczasie zostałem dyrektorem Sali Koncertowej Zakazanego Miasta w Pekinie oraz Teatru Wielkiego Centrum Kultury i Sztuki w Nankinie. Zostałem też wiceszefem Chińskiej Orkiestry Narodowej. Niestety moje umiejętności menadżerskie okazały się jak widać niewystarczające i po półtora roku kierowania orkiestrą zostałem aresztowany i osadzony w więzieniu na 5 lat. To była głośna, szeroko komentowana w świecie kultury sprawa.
Kiedy wyszedłem z aresztu w 2006 roku, nie było już dla mnie miejsca w Pekinie. Wróciłem więc do Tianjinu i tam od podstaw zacząłem organizować wydarzenia kulturalne w dziedzinie teatru, muzyki, opery. Chiny zaczęły się zmieniać, każde miasto miało swoje kulturalne aspiracje, chciało mieć swoją scenę, własny teatr, ale brakowało kadry do programowania repertuaru. Teatry szybko stały się ciężarem, sale świeciły pustkami. W Tianjinie również zbudowano wielką salę, i to była dla mnie ogromna szansa. Nie chciałem komercji, postawiłem na ambitną sztukę.
I to była dobra strategia? Kultura współgra w chińskim systemie z biznesem i polityką?
Jeśli chodzi o politykę, w każdym systemie jest miejsce na pokazywanie ważnych dzieł. Nawet to, co było niemożliwe jeszcze 20, 30 lat temu, np. prezentowanie sztuki związanej z seksualnością, teraz jest już na porządku dziennym. W muzyce klasycznej, teatrze czy tańcu nie ma nic do cenzurowania, rząd jest otwarty nawet na problematyczne kwestie dotyczące religii.
A ekonomia? Tu jest problem. Chiński rząd przeznacza spore pieniądze na kulturę, ale nie zawsze są one efektywnie inwestowane. Przez 3 lata zarządzania sceną wydawałem więcej niż zarabiałem, bo jakość kosztuje. Zapraszaliśmy m.in. orkiestry z Filadelfii, Chicago, Drezna, staramy się uchwycić najnowsze trendy i zjawiska w światowej kulturze. Małym zespołem robimy bardzo dużo, na szczęście nasze wysiłki są zauważane. Jesteśmy świetnie oceniani. Widzowie przyjeżdżają do nas z całych Chin.
Rozmawiał Marcin Jacoby, grudzień 2015, współpraca Anna Legierska.