To nie jest leksykon fasonów, encyklopedia tkanin ani przegląd sentymentalnych wspomnień spod znaku dżinsów z pewexu i pieluch tetrowych przerabianych na wieczorowe suknie. Boćkowska dociera do świadków epoki i uruchamia ich zadziwiająco precyzyjną pamięć: uszyte kilka dekad temu płaszcze, wygrzebane ze sterty ciuchów na placu Szembeka non-irony czy kształty guzików przy mankietach opisują tak, jakby właśnie mieli je przed oczami. - Próbuję zrozumieć, dlaczego w PRL moda miała tak wielkie znaczenie: dla państwa, które traktowało ją propagandowo, i dla ludzi, którzy po wojnie chcieli wyróżnić się z szarego tłumu - tłumaczy autorka.
A my razem z Aleksandrą Boćkowską zaglądamy do pracowni krawieckich, kultowych polskich i paryskich żurnali oraz do PRL-owskich salonów mody czyli na warszawskie bazary. Kto ubierał Polaków i o co walczył?
Polska Chanelka: Jadwiga Grabowska
- Pracować z panią Grabowską to było coś! - wspominają jej modelki w rozmowie z Aleksandrą Boćkowską. Postać legenda. Dama z przedwojennymi manierami, zawsze elegancka, w nieodłącznym turbanie na głowie i garsonce od Chanel. Nowoczesna i bezkompromisowa dyrektorka artystyczna Mody Polskiej, która w powojennej, wypalonej Warszawie postanowiła przywrócić Polkom styl. Salon Mody Feniks powstaje w kwietniu 1945 roku w samym sercu stolicy, na skrzyżowaniu ulicy Marszałkowskiej z Koszykową. Miasto dźwiga się z ruin, a ona wyławia modelki z ulicy, urządza pierwsze pokazy mody, zatrudnia najlepszych krawców, ubiera warszawskie elegantki i żony PRL-owskich dygnitarzy, a w wywiadach tłumaczy:
" Uważałam, że niezwykle ważne dla psychicznego odrodzenia się jest wyrobienie przekonania, że mimo tych wszystkich okropieństw, które się stały, i tego, co nadal było tak trudne, trzeba żyć normalnie, pełnią życia, na którą składa się także ubiór i uroda".
Dzięki Grabowskiej coraz intensywniej pachnie w Polsce Zachodem. O tym, że nie było dla niej spraw nie do załatwienia krążą dziś legendy. Jej współpracownicy z Mody Polskiej wspominają wytykanie ministrom braku gustu, rzucanie w nich popielniczkami czy trzymanie za klapy do marynarek do skutku, gdy ci zwlekali np. z decyzjami o wydaniu paszportów. Od władz bezwględnie domagała sie dostępu do najlepszych materiałów. Bo niestrudzona dyktatorka mody, najświeższe wzory, próbki tkanin i przekazywane potem z rąk do rąk żurnale przywoziła z samego Paryża. - Sama zresztą mówiła wszystkimi językami świata i wyglądała tak, jakby nigdy z tego Paryża nie wyjechała - opowiada w książce Jerzy Antkowiak, uczeń i ulubieniec Grabowskiej, który po jej odejściu na emeryturę awansował na najważniejszego projektanta Mody Polskiej. Po latach będzie mówił:
"Dzisiaj oddaję jej hołdy, że w tamtych czasach, gdy ci wszyscy tępi ministrowie chcieli robić kapoty na watolinie i jeden fason butów, ona wywalczyła miejsce dla mody"
Mały ceramik z Komorowa: Jerzy Antkowiak
To dopiero osobowość!
" W szerokim płaszczu, z czerwonym szalem, charyzmatyczny. Miał wszystko, co trzeba mieć, by zrobić karierę w modzie - dziwactwa, humory, skłonność do skandalu, odwagę, no i talent. Szerokie bluzy pokazywał w połowie lat 70. , gdy w Polsce nikt jeszcze nie wierzył, że to się będzie nosić. W latach 80. proponował przezroczyste spodnie dla mężczyzn, zrobił kolekcję skórzaną, a w niej kurtkę z orłem na plecach"
Był bezkonkurencyjnym imprezowiczem, któremu wszystkie numery uchodziły płazem. Nawet, jeśli w tajemnicy przed swoją promotorką zorganizował bardzo dobrze przyjęty pokaz mody karnawałowej z krótkimi sukienkami, jedwabiami i szyfonowymi płaszczami w roli głównej. Po co? - Mieliśmy trochę dość, że jest taka zaborcza. Mnie traktowała jak wnuczka, nieco protekcjonalnie. Taki "Mały ceramik z Komorowa, mówiła - tłumaczy artysta Aleksandrze Boćkowskiej. Choć to przecież Grabolka otworzyła przed nim drzwi do wielkiego świata mody, zabierała go do Paryża m.in. na pokazy Pierre'a Cardina.
Jak przypomina autorka, Antkowiak choć podobnie jak Grabowska miał krytyczny stosunek do władzy, to jednak nie uważał, że projektuje ubrania po to, by zmiękczyć system, tylko dlatego, że moda po prostu go porwała, a potem wciągnęła w wir życia towarzyskiego. Improwizował, gdy w stanie wojennym Moda Polska jechała na targi do Lipska bez gotowej kolekcji - do ekspresowo skleconych z drelichu namiotowego ubrań przypiął znaczki Solidarności. Jerzy Antkowiak był projektantem w Modzie Polskiej od 1961 roku aż do końca istnienia firmy w 1998 roku.
Lenin w tweedzie: Grażyna Hase
To było mocne wejście do świata mody. Grażyna Hase, studentka architektury wnętrz, znana modelka i debiutująca projektantka, autorka kolekcji "Kozak look", na wybieg studenckiego klubu Dziekanka wyszła w rytm bigbitu i w stylizacji a'la Włodzimierz Lenin: w jednorzędowej marynarce, kamizelce, kaszkiecie i krawacie w groszki. Modą inspirowaną Rosją i 50-leciem wybuchu rewolucji październikowej musiała w Polsce 1967 roku narobić zamieszania.
I nie chodziło tylko o ciuchy - przypomina Boćkowska, kolekcja zaprojektowana była dla państwowej fabryki odzieżowej,Warszawskich Zakładów Przemysłu Odzieżowego Cora. Całość wyreżyserował związany z gdańskim Bim-Bomem Wowo Bielicki, partner Grażyny Hase. Modelki przypominające Anny Kareniny to znów czerwonoarmistów paradowały po scenie w takt hitów Beatlesów. " Witamy nowego projektanta, pełnego zapału, fantazji i silnej woli" - komentowała na łamach "Ty i ja" Teresa Kuczyńska.
Kolejna dekada przyniosła Grażynie Hase przyjmowane z entuzjazmem i uznaniem autorskie kolekcje prezentowane m.in. Paryżu, Toronto, Nowym Jorku, Berlinie, Wiedniu, Mediolanie, Moskwie, Pradze.
Dyktatorka Barbara Hoff
Legenda. Numer 1 na liście najpiękniejszych dziewczyn w kraju według Leopolda Tyrmanda. Autorka kultowej rubryki o modzie w "Przekroju" i setek patentów w mig podchwytywanych przez ulicę. Specjalistka od twórczych przeróbek. Uczyła jak ze spodni zrobić spódnicę, z tenisówek modne baleriny, a ze sportowych koszulek eleganckie wieczorowe bluzki. Podpowiadała też jak zdobyć materiał na spodnie:
" Robi się tak: kupuje się krawat ( krawaty są). Daje się dziadkowi. Od dziadka wycygania się stare spodnie. Są trochę zniszczone, ale z dobrej wełny(...)"
Pierwszą sukienkę zaprojektowała, gdy miała 4 lata - pisze Boćkowska, a pierwszą kolekcję z pięcioma sztruksowymi sukienkami w 1967 roku. Trzeba było je zamawiać ze sporym wyprzedzeniem, bo gdy tylko pojawiały się w sklepach, szyby pękały pod naporem tłumu i towar znikał nawet z manekinów. Wkrótce otwiera w Juniorze swoje stanowisko - Hoffland. I znowu gigantyczne kolejki. Boćkowska, która wielokrotnie próbowała namówić swoją bohaterkę na rozmowę o modzie, tak tłumaczy ten sukces:
" Założenie było proste. tkaniny, jakie się da, nawet z pozoru niemodne, ale zawsze świetny krój i pomysł. Znowu sztruksowe sukienki. Ciemnoczerwona z niebieskimi dużymi kieszeniami i szerokim kołnierzem, różowa z niebieską sznurowaną wstawką i wysokim kołnierzykiem na stójce, niebieska z beżowymi wykońćzeniami i hit-model Mariola: żółta z granatowym pionowym paskiem, guzikami pod szyją i kieszonkami, również na rękawach"