Czy los innych reform wdrażanych po Majdanie jest podobny?
Zachodnia pomoc dla Ukrainy jest uzależniona właśnie od postępów reform, więc nie jest tak, że nic się nie zmienia. Ale zmiany zachodzą bardzo powoli. Reformy grzęzną w ukraińskim marazmie, ale też trzeba zauważyć, że trudno reformować kraj w stanie wojny i w bardzo głębokim kryzysie ekonomicznym. Dawne korupcyjne mechanizmy zostały w wielu przypadkach nietknięte. Pytanie brzmi, czy starczy Ukrainie sił i zapału żeby przeprowadzić głębsze reformy?
Czy to wszystko znaczy, że Majdan poszedł na marne? Żadnych konkretnych zmian?
Zmieniła się ukraińska narracja, która stała się proreformatorska i prozachodnia, ale niekoniecznie idą za tym równie mocne jak ta narracja działania. Teraz na Ukrainie żaden urzędnik państwowy nie pozwoli sobie na zejście z tego tonu proreformatorskiego, co nie znaczy, że sytuacja jest tam zdrowa. Po Majdanie od Ukrainy odpadł Krym, rozpoczęła się wojna w Donbasie. Oba te regiony we wszystkich wyborach głosowały prorosyjsko, więc po ich utracie Ukraina stała się bardziej prozachodnia. Tyle że w międzyczasie Unia skupiła się na własnych problemach i przestała tak intensywnie interesować się rozwojem spraw na Ukrainie.
Mam wrażenie, że wszyscy przyzwyczailiśmy się do stanu wojny na wschodzie Ukrainy.
Bardzo wielu Ukraińców też się przyzwyczaiło i wręcz przestało śledzić wydarzenia na froncie. Zwłaszcza że front zastygł. To nie jest tak, że nikt nie strzela, ale sytuacja właściwie się nie zmienia, walki już nie są tak intensywne. Ze strony Ukrainy walczy regularna armia i bataliony ochotników. Kondycja ukraińskiej armii jest na pewno zupełnie inna niż na początku wojny – to wojsko o wiele silniej zmotywowane, zaprawione w boju, znacznie lepiej uzbrojone niż na początku wojny. Po drugiej stronie stoją prorosyjskie bataliony separatystyczne i rosyjscy "ochotnicy". Jak się okazuje, że prorosyjscy "ochotnicy" dysponują czołgami, to rosyjska propaganda twierdzi, że sami sobie te czołgi kupili, podobnie jak mundury.
Na czym, pana zdaniem, zależy obecnie Rosji w odniesieniu do Ukrainy?
Raczej na pewno nie chodzi o zbrojną aneksję większych obszarów kraju. Już próby włączenia Krymu w rosyjski krwiobieg gospodarczy pokazały, że jest to horrendalnie kosztowna operacja. Ale spokojnie można grać na inercji Ukrainy i Rosja będzie próbowała ściągnąć ją w swoją orbitę wpływów działając dwutorowo: destabilizując sytuację w kraju i kusząc jednocześnie obietnicami zaprowadzenia jakiegoś porządku. Babranina w Donbasie może się ciągnąć bardzo długo, bo jest Rosji na rękę. A Rosja jest teraz na Ukrainie głównym graczem, odkąd zainteresowanie Unii w tym regionie osłabło. Z perspektywy Brukseli Donbas niewiele różni się od Mombasy, to są regiony, których nie widać, mityczna dzika Rurytania.
Czy zaliczyłby pan Ukrainę do państw upadłych?
Nie chcę patrzeć od tej strony. Ukraina robi bardzo wiele, żeby państwo jednak działało. Majdan był przecież po to, żeby Ukrainę ze stanu pełzającej upadłości wytrącić. Rzecz polega na tym, że nie ma środków ani możliwości na przyspieszenie tych zmian. To jest państwo w kryzysie, w dodatku prowadzące wojnę, więc trzeba bardzo wiele determinacji do przeprowadzenia zmian.