Leonardo da Vinci, "Dama z gronostajem",
1483-1490, olej i tempera na desce,
54,7 x 40,3 cm, fot. Muzeum
Czartoryskich w Krakowie
Jeden z najcenniejszych obrazów znajdujących się w polskich zbiorach - "Portret damy z gronostajem" Leonarda da Vinci - kontynuuje europejskie tournée. Po wystawach w Madrycie i Berlinie "Dama" przenosi się do Londynu, gdzie będzie główną atrakcją wystawy "Leonardo da Vinci: Painter at the Court of Milan" w National Gallery.
Podróż dzieła sztuki i pokazanie go na zagranicznej wystawie od dłuższego czasu budziły kontrowersje. Fundacja Książąt Czartoryskich, właściciel dzieła, musiała początkowo przezwyciężać opory ze strony Muzeum Narodowego w Krakowie, które na co dzień opiekuje się obrazem. Ostatecznie przeszkody natury formalnej udało się pokonać i to na tyle skutecznie, że dzieło pojedzie nie na jedną, ale na trzy wystawy - po Madrycie "Dama" uda się do Berlina, a potem do Londynu. To iście mordercze tournée zakończy się dopiero w lutym 2012 roku.
Dama w podróży
Ostateczna decyzja o wysłaniu obrazu w podróż zapadła w kwietniu 2011 podczas konferencji zorganizowanej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w krakowskich Sukiennicach. Ustalono wtedy, że po planowanym już wcześniej wypożyczeniu obrazu do Madrytu, gdzie "Dama z gronostajem" będzie najważniejszym punktem wielkiej wystawy "Złote czasy Rzeczypospolitej", obraz pojedzie jeszcze do Berlina i Londynu.
W Berlinie "Dama" zostanie pokazana w Bode-Museum jako część wystawy "Twarze renesansu" koncentrującej się na XV-wiecznym portrecie włoskim. Będzie to zresztą już drugi pobyt obrazu w Niemczech - w 1939 roku został on zagrabiony przez niemieckich okupantów i po tym, jak przez jakiś czas służył jako dekoracja wawelskiej rezydencji Hansa Franka, został wywieziony przez tego ostatniego do jego domu w Bawarii. Do Krakowa wrócił dopiero w 1946 roku.
Muzealne tournée "Damy z gronostajem" zakończy się dopiero w lutym 2012 roku. Wtedy zamknięta zostanie wielka wystawa w National Gallery w Londynie. Według zapowiedzi kuratorów, na wystawie "Leonardo da Vinci: Painter at the Court of Milan" zgromadzonych zostanie aż siedem obrazów włoskiego mistrza (jest to połowa całej zachowanej spuścizny obrazów Leonarda namalowanych na drewnie). Będzie to najpełniejsza prezentacja rzadkich obrazów florentczyka głównie z okresu, kiedy ten był malarzem na dworze księcia Ludovica Sforzy w Mediolanie. Ekspozycja obejmie słynne obrazy, min. "La Belle Ferronière" z Luwru, "Madonna Litta" z Ermitażu oraz "Świętego Hieronima" z Pinakoteki watykańskiej. Zaprezentowany też zostanie świeżo odrestaurowany obraz z kolekcji National Gallery "Dziewica na skałach".
Wydaje się, że na tym skończą się na razie zagraniczne wojaże tego cennego dzieła. Na kwietniowej konferencji podpisano memorandum, w myśl którego "Dama" po powrocie z wystaw przez 10 lat nie będzie mogła podróżować, chyba że z przyczyn uzasadnionych szczególnymi okolicznościami wszystkie strony dokumentu postanowią inaczej.
Po powrocie do Muzeum Narodowego w Krakowie "Dama" będzie przedmiotem projektu naukowego, którego celem jest pozyskanie i usystematyzowanie wiedzy o dziele Leonarda da Vinci. A jest co badać, bo "Portret damy z gronostajem" kryje wiele tajemnic i nierozwiązanych jeszcze zagadek.
Dama z łasiczką czy gronostajem
Jedną z nich kryje sam tytuł dzieła. Dziś wiadomo, że sportretowaną na obrazie damą jest Cecilia Gallerani, faworyta księcia Ludovica Sforzy, zwanego Il Moro, na którego dworze Leonardo przebywał w owym czasie w charakterze nadwornego malarza. O tym, że dzieło przedstawia właśnie Cecilię Gallerani, świadczyć miałoby trzymane przez nią zwierzę, które najczęściej identyfikowane jest z gronostajem. Włoska nazwa tego zwierzęcia ermelino mogła być aluzją do emblematu władcy Mediolanu. Z kolei grecki odpowiednik tej nazwy - gale zawiera się w rodowym nazwisku książęcej faworyty. (Podobną choć mniej zakamuflowaną aluzję do nazwiska portretowanej osoby - w tym wypadku imienia - zawiera inny słynny portret Leonarda "Ginevra de' Benci" - na nim zza głowy Ginevry wystają gałęzie jałowca, po wł. ginepro.)
Taki rodzaj zakodowanego przekazu wiąże się z faktem, iż w momencie kiedy Leonardo malował swój obraz prowadzono już pertraktacje w sprawie mariażu Ludovica z Beatrice d'Este. Malarz nie mógł w związku z tym ukazać kochanków splecionych w miłosnym uścisku. Spoczywające na łonie modelki zwierzę jest zawoalowanym przedstawieniem tej sytuacji.
Inna jeszcze - nie wykluczająca poprzednich - interpretacja sugeruje, że gronostaj na łonie kobiety oznacza ciążę. Zważywszy na symbolikę łasicy w kulturze włoskiej i fakt, że Gallerani w 1541 roku powiła księciu syna, także ta wykładnia nie jest pozbawiona sensu.
Te z pewnością wyrafinowane symboliczne interpretacje nie usuną problemu, jaki znawcy zgoła innej dziedziny mają z Damą, a raczej jej zwierzęciem. Otóż według zoologów gryzoń na kolanach Cecylii nie przypomina do końca ani gronostaja, ani łasiczki.
Cecylia obdarzyła księcia dwoma potomkami, po czym - wobec jego mariażu - usunęła się w cień, zażywając po koniec swych dni sławy nie tylko pięknej, lecz też nadzwyczaj mądrej i uczonej kobiety. Portret prawdopodobnie pozostawał w posiadaniu Cecilii, późniejszej signory Bergamini, aż do jej śmierci w 1536 roku.
Nie wiadomo, co działo się z obrazem przez następne 250 lat. Fakt, że jako jedyne z dzieł mistrza nie oddziałał na innych malarzy, a także, że nie wspominają o nim żadne źródła z tych czasów, wskazuje, że obraz przebywał w jakiejś prywatnej i mało dostępnej kolekcji. Jego historia zaczyna się niejako na nowo około 1800 roku, kiedy to Adam Jerzy Czartoryski nabył dzieło w jakimś bliżej niezidentyfikowanym mieście północnych Włoch.
Tajemnice tła
Równie ciekawe jak problematyczny tytuł może okazać się to, czego na obrazie nie widać. Nie widać zaś tła, które z pewnością było obecne w pierwotnej wersji dzieła. Dzisiejsze, czarne tło jest efektem przeróbki, jakiej dopuściła się księżna Izabela, matka Adama Jerzego, której obraz został podarowany. Czarne, głuche tło zostało wprowadzone zapewne na skutek jakiegoś zepsucia obrazu, prawdopodobnie pęknięcia w górnym lewym narożniku, który następnie grubo i niestarannie sklejono. (Jeszcze wcześniej w tym samym miejscu księżna wprowadziła napis "LA BELLE FERRONIÈRE LEONARD D’AWINCI", łączący błędnie bohaterkę portretu z postacią kobiecą z innego obrazu Leonarda). Inna hipoteza wiąże "poprawkę" z gustem księżnej Izabeli. Czarne tło miało przydać obrazowi "prymitywnego", a więc archaicznego i bardziej tajemniczego wyglądu.
Co naprawdę znajdowało się za damą w oryginalnej wersji obrazu? Oto jak na to pytanie odpowiada znawczyni zagadnienia dr Grażyna Bastek:
"Wielokrotnie zastanawiano się, co może ukrywać się pod czarną farbą w 'Portrecie Cecylii Gallerani'. W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku powstała hipoteza, że z prawej strony znajdowało się okno. Współcześni badacze, m.in. amerykański konserwator David Bull, uważają, że oryginalne tło było zapewne szarobłękitne, delikatnie modelowane. Światło w obrazie pada z prawej strony: tam, gdzie dama zwraca głowę. W tym właśnie miejscu pierwotne tło było jaśniejsze, a za jej plecami, z tyłu, stopniowo ciemniało. Czarna farba przemalowania zniszczyła więc nie tylko delikatny kontur postaci, lecz również zatrzymała zaciekawione poruszenie Cecylii i jej zwierzątka, zwracających się ku jasności." - www.dwutygodnik.com.pl
Podpowiedzi, jak takie tło mogło wyglądać, udziela inny obraz Leonarda, wspomniany już "Portret Ginevry de' Benci" znajdujący się w kolekcji National Gallery of Art w Waszyngtonie.
Kalendarium wystaw zagranicznych:
- Madryt, Pałac Królewski, 1 czerwca - 4 września 2011
- Berlin, Bode-Museum, 25 sierpnia - 20 listopada 2011
- Londyn, National Gallery, 9 listopada - 5 lutego 2011
Więcej o wystawie w Berlinie w artykule "'Dama z gronostajem' w Berlinie.
Czytaj więcej o wystawie "Złote czasy Rzeczypospolitej. Skarby i kolekcje artystyczne" w Madrycie.
Źródło: www.dwutygodnik.com.pl, informacje prasowe