Ważną dziedziną twórczej aktywności Szymanowskiego była publicystyka i eseistyka muzyczna. Pisma muzyczne kompozytora, opracowane przez Kornela Michałowskiego, były wydane w 1984 roku w Krakowie przez Państwowe Wydawnictwo Muzyczne jako tom I ("Pisma muzyczne") publikacji: Karol Szymanowski, "Pisma". Poniżej zamieszczamy artykuł Piotra Deptucha o pismach muzycznych Szymanowskiego, przygotowany w 2002 roku dla
Instytutu Adama Mickiewicza.
Karol Szymanowski był przede wszystkim kompozytorem, zawsze to podkreślał. Muzyka była jednak dla niego skażona pewnym antyintelektualizmem, zawierając element populistycznej ogólnodostępności, co wyraża się w tym, iż apelując do sfery jak najbardziej zewnętrznej, wrażeniowej, na dalszy plan spycha głębszą refleksję. W wywiadzie udzielonym Ludwice Ciechanowieckiej dla warszawskiego dziennika "ABC" w roku 1933 kompozytor wypowiedział następujące słowa:
"[...] odczuwam na dnie do muzyki leciutką pogardę, bo jest pewną formą lenistwa, bo do pewnego stopnia demoralizuje ludzi [...] O ileż bliższa jest mi poezja"
Znacznie głębiej rozwinął swoją myśl w przeprowadzonej rok wcześniej, rozmowie z
Michałem Choromańskim. Choromański - daleki krewny Szymanowskiego, twórca późniejszych znanych powieści (Zazdrość i medycyna) wystylizował ową rozmowę, zamieszczoną w "Wiadomościach Literackich" niemal na podobieństwo filmowego scenariusza. Szymanowski już w pierwszych słowach owego dyskursu wyraża swoje estetyczne credo
"Muzykę wymienia się zazwyczaj jednym tchem wśród innych sztuk pięknych, a w istocie jest ona zupełnie samotną wyspą na morzu ludzkich wzruszeń. Samotną, a tak łatwo dostępną w pośledniejszych swych objawach, i to jest właśnie niepokojące! I wzbudza nawet pewne lekceważenie, nieraz bardzo słuszne. Niewątpliwie jest w niej coś z czarodziejstwa, z magii białej, czasem czarnej, jakaś wręcz fizjologiczna bezpośredniość oddziaływania i wskutek tego absurdalny niemal relatywizm, organiczny antyintelektualizm. Zrozum, Michale, że tu właśnie jest ten punkt drażliwy. Bo wszakże tak nie jest czy też nie powinno być, wszakże istnieje muzyka prawdziwie wielka, nie będąca jedynie funkcją odruchowej, sentymentalnej wrażliwości, a ukazującego pełnowartościowego człowieka, w jego świadomym akcie kształtującej woli, tak samo zresztą jak w poezji czy plastyce. Tak samo życie realne, mądre świadome siebie, trzyma muzykę mocno w garści, kieruje nią, jak znarowionym koniem. Należy poznać tylko 'trick', na którym ta sprawa polega. jest to oczywiście łatwiejsze w stosunku do epok minionych, do tej muzyki, która utraciła czar bezpośredniości, staje się z wolna pamiątkową mumią [...]. Co nas otacza w danej chwili, kipiąca magma tworzącej się dopiero muzyki, to często nawet dla fachowców, jest czystym wariactwem, i to , co w niej prawdziwe, twórcze i trwałe, można wyłowić jedynie do ostateczności wysubtelnionym językiem, niemal bez pomocy jakichś rozumowych założeń. Ach jakże szczęśliwi jesteście wy, pisarze, że pracujecie w materiale powiedzmy życiowo plastycznym i w mocnych logicznych ramach, że macie jakiś rzeczowy, uczuciowy sprawdzian wiarygodności, najfantastyczniejszej nawet wiarygodności Hamletów czy Faustów [...]."
To jedna z ostatnich za życia Szymanowskiego, tak pełnych wypowiedzi, wyrażająca charakterystyczną dla niego tęsknotę za piórem. Myśl kompozytora ubrana tu w piękne, niemal barokowe kwiecistości, meandrycznie krąży po obszarach muzycznej estetyki swobodnie łącząc spostrzeżenia Kanta, filozofów romantycznych, z elementami myśli Schopenhauera. Jest charakterystyczna dla całego jego pisarstwa - interesującego, napisanego z polotem i pasją, choć estetycznie nie zawsze spójnego.
Szymanowski zajął się publicystyką i eseistyką muzyczną tuż po powrocie do odrodzonej Polski ze splądrowanej rewolucyjną pożogą Ukrainy, zaanektowanej przez Rosję Radziecką. Był wówczas na rozstajach własnej twórczości kompozytorskiej, w fazie intensywnych, poszukiwań intelektualnych. Już znacznie wcześniej muzyka jakby przestawała mu wystarczać, jako forma kreacji. Pracował nad swoją powieścią Efebos, która miała w pełni zaprezentować jego artystyczny, a przede wszystkim moralny światopogląd. Coraz częściej w jego kontaktach ze światem abstrakcyjny dźwięk zastępowało semantycznie precyzyjniejsze słowo, choć muzyka, komponowana przez niego w tamtych czasach, w warunkach całkowitej izolacji od kraju wzbiła się na niezwykle wysoki, oryginalny poziom artystyczny. Tymczasem powrót do Warszawy uzmysłowił mu poczucie całkowitego odosobnienia i brak jakiegokolwiek zrozumienia . Życie muzyczne znajdowało się w fazie niemal całkowitego rozkładu, a ci, którzy mieli nadawać mu intelektualny ton, czyli krytycy pozostali w dawno minionych czasach.
Szymanowski był człowiekiem światowym, bywalcem muzycznych metropolii: Berlina, Wiednia, Paryża i Londynu, znawcą muzyki Schönberga, Schrekera, Debussy'ego, Ravela i Strawińskiego. Jego dzieła wchodziły w dyskurs z najbardziej twórczymi prądami muzycznej Europy tamtych lat. Tymczasem polska krytyka muzyczna zatrzymała się na etapie afirmacji tradycji pomoniuszkowskiej, z trudem uznając nawet późnoromantyczne zdobyczne Wagnera. Konserwatyzm był cechą immanentną warszawskiego życia muzycznego jeszcze przez wiele lat, skoro o tak wybitnym dziele jak 3. Kwartet smyczkowy Bartóka
Stanisław Niewiadomski, czołowe pióro Warszawy napisał w roku 1931 następujące słowa:
"[...] jest potwornie brzydki, a przysłuchać mu się można z tym 'estetycznym' zainteresowaniem z jakim oglądamy szympansa, będącego karykaturą człowieka. Bo i kwartet (trzeci kwartet, mój Boże) nie jest muzyką, lecz jej karykaturą jedynie."
Szymanowski nie był oczywiście również oszczędzany; sale koncertowe na pierwszych powojennych prezentacjach jego muzyki świeciły pustkami, a krytyka wytykała brak oryginalności, uzależnienie od zewnętrznych inspiracji, pogoń za modą i brak pierwiastka narodowego, futuryzm, a nawet (o zgrozo!) bolszewizm. Kompozytor rzucił się więc do obrony, a podstawowym orężem walki z konserwatystami, nazywanymi pogardliwie Beckmesserami (od karykaturalnej postaci ze Śpiewaków Norymberskich Wagnera) stała się działalność publicystyczna. Głównymi oponentami Szymanowskiego byli drugorzędni kompozytorzy: cytowany już wcześniej
Stanisław Niewiadomski, oraz umiarkowany postwagnerzysta
Piotr Rytel, do których parę lat później dołączył zdolny literat Juliusz Kaden-Bandrowski. Wszyscy oni pisali znakomicie i błyskotliwie. Ich styl obfitował w celne puenty, barwne i zjadliwie metafory, a atak był zawsze precyzyjny i logiczny. Szymanowski nie był z kolei urodzonym polemistą. Stylistyka jego wypowiedzi zawiła, pełna wyszukanych, przeestetyzowanych porównań i dygresji miała swoje źródło w literackich, typowo młodopolskich inklinacjach kompozytora. Intelektualna strona owej dyskusji dla polskiej kultury muzycznej okresu międzywojennego miała jednak znaczenie fundamentalne, a obraz owego piśmiennictwa muzycznego może jeszcze i dziś fascynować dociekliwością i pluralizmem postaw.
Polemika z warszawska krytyką muzyczną była punktem wyjścia dla całej publicystyczno-popularyzatorskiej działalności Szymanowskiego. Jej pierwotna pobudka była niewątpliwi osobista i emocjonalna, ale zakres zainteresowań kompozytora wykroczył szybko poza przestrzeń publicystycznej doraźności , przesuwając się stopniowo w kierunku problematyki bardziej ogólnej. Samo pojmowanie krytyki zadziwia szeroką, humanistyczną perspektywą, odwołującą się do tradycji tak podziwianego przez kompozytora Waltera Patera. Już w swoim pierwszym tekście "Uwagi w sprawie współczesnej opinii muzycznej" w Polsce sformułował Szymanowski własny ideał sztuki narodowej, brzmiący niczym manifest:
"Muzyka nasza musi odzyskać odwieczne swe prawa: bezwzględnej wolności, zupełnego wyzwolenia z jarzma stworzonych 'wczoraj' norm i nakazów. Niech będzie 'narodową' w rasowej swej odrębności, niech jednak dąży bez lęku tam, gdzie wnoszone przez nią wartości staja się już ogólnoludzkimi; niech będzie 'narodową' lecz nie 'prowincjonalną'. Zburzmy więc wczorajsze tamy wznoszone z uporem by chronić daną odrębność od obcych nam wpływów. [...] Nie powinniśmy tracić organicznych związków z ogólnoludzką kulturą, na tym bowiem tylko poziomie może wzróść istotna, wielka sztuka, a więc i muzyka narodowa".
Postulat sztuki narodowej - odrębnej, a jednocześnie zakorzenionej w ogólnoświatowym dziedzictwie kulturowym, który do dziś nie stracił nic ze swojej aktualności nie był dla Szymanowskiego czysto intelektualną deklaracją Już niebawem wcielił ją w życie na papierze nutowym swym znakomitym cyklem pieśni
Słopiewnie.
W częstych dyskusjach jakie toczono w latach świeżo odzyskanej niepodległości nieustannie pojawiał się problem narodowej odrębności i tożsamości. Wątek ten powracał wielokrotnie w publicystycznej działalności Szymanowskiego, a w szczególności w jego tekstach poświęconych muzyce
Chopina. Szymanowski burzy w nich etos romantycznego cierpiętnika i przesubtelnionego salonowca koncentrując się na tych elementach chopinowskiej muzyki, które w połączeniu z narodowym wydźwiękiem wpłynęły twórczo na rozwój XIX wiecznej historii muzyki. Tak pojmowana muzyka Chopina była nie tylko ostoją polskości, ale i drogą wytyczną muzyce Wagnera, oraz wielu kompozytorom rosyjskim. Będąc do granic możliwości narodową była uniwersalną i futurystyczną.
Stosunek Szymanowskiego do tradycji romantycznej jest niejasny. W swoich pismach kompozytor próbuje sytuować się na pozycjach antyromantycznych i antyprogramowych o zdecydowanie konstruktywistycznym obliczu, co mimo zupełnie innej perspektywy historycznej w jakimś sensie łączy jego światopogląd (sam się do tego przyznaje) ze sformułowanym przez Hanslicka ideałem muzycznego piękna. Dziewiętnastowieczna hipertrofia, literackość i przerost uczuć są mu całkowicie obce. Jedynym oszczędzonym kompozytorem jest tu Wagner, choć i jemu zarzucone zostaje dotarcie do podstawowych zdobyczy języka muzycznego na drodze teatralnego psychologizmu, a nie czysto dźwiękowych spekulacji. Jeszcze bardziej uzewnętrznia tę tendencję twórczość R. Straussa. I tu jedynie psychologizm pomógł pchnąć tę muzykę w ramiona wielkości, ale stało się to tylko jednorazowo - w Elektrze. Wydaje się, że manifestowana w wielu tekstach niechęć Szymanowskiego do romantyzmu jest czysto zewnętrznie, apriorycznie przyjętym dogmatem. Kompozytor jeszcze do niedawna tak silnie pogrążony w postromantycznej otchłani dekadenckiej secesji właśnie słowem pisanym chce całkowicie zrzucić z siebie jej jarzmo. Gloryfikując Strawińskiego, Debussy'ego i Ravela - kompozytorów niewątpliwie genialnych, deprecjonuje R. Staussa i Skriabina, choć zapisywane równolegle na kartkach papieru nuty zdają się ciągle mówić coś innego.
Ważnym elementem muzycznego pisarstwa Szymanowskiego jest popularyzacja folkloru - czystego, pierwotnego, nie skażonego upiększającymi aranżacjami. Kompozytor nie był etnomuzykologiem, toteż merytoryczna zawartość jego tekstów nie może być oczywiście porównywana z pracami Adolfa Chybińskiego, potrafił jednak pisać o tych sprawach celnie, przedstawiając jednocześnie praktyczny ekwiwalent swoich rozważań. Tak stało się w czasopiśmie "Pani", w którym ciekawemu artykułowi "O muzyce góralskiej" towarzyszy świetna, bliska autentykowi stylizacja "Pieśni Siuhajów", która wiele lat później weszła w skład
Harnasiów.
Szymanowski ujmował muzykę w kategoriach globalnych, ogólnohumanistycznych, raził więc go ubogi pod tym względem poziom polskiej edukacji. Artykuły i wypowiedzi pisane, bądź też wygłaszane w czasie pełnienia przez niego funkcji Dyrektora Konserwatorium, a potem rektora Wyższej Szkoły Muzycznej postulują nadanie polskiemu środowisku muzycznemu odpowiedniej intelektualnej rangi (Szymanowski zachwycał się modelem brytyjskim) i wyzwolenie go z czysto rzemieślniczych uwarunkowań. Postulaty kompozytora do dziś nie straciły nic ze swojej aktualności, dowodząc niezwykłej przenikliwości jego umysłu.
Najobszerniejszą tekstem muzycznym Szymanowskiego jest wydana w formie książeczki socjologizująca rozprawka "Wychowawcza rola kultury muzycznej w społeczeństwie". Kompozytor powraca tu raz jeszcze do swojej tezy o antyintelektualnej ogólnodostępności muzyki, widząc w tym element konstruktywny (nie pejoratywny jak w przytoczonej rozmowie z Choromańskim) pomocny w walce "z ciemnotą i barbarzyństwem mas". Tak sformułowany pogląd, interpretujący muzykę w kategoriach wręcz resocjalizujących jest przeczuciem wielu interesujących, realizowanych obecnie muzycznych programów edukacyjnych. Szymanowski ostrzega też przed niebezpieczeństwem duchowej mielizny pospolitej muzyki popularnej, nie mającej zresztą nic wspólnego z tradycją ludową. Słowa kompozytora czytane z perspektywy współczesnej mają wymiar wręcz profetyczny. Szymanowski zwraca też uwagę na trzy podstawowe właściwości muzyki rozpatrywane w kontekście socjologicznym - jej powszechność, obecny w niej pierwiastek jednoczący (zarówno w aspekcie percepcyjnym jak i wykonawczym), oraz siłę organizującą. Interesujące jest też spojrzenie na muzykę jako sztukę bezinteresowną, wyzwoloną z funkcji użytkowej, którą to właściwość tropi Szymanowski w ujęciu historycznym. Ważne są uwagi, dotyczące związku muzyki z etyką, dowodząc wszechstronności intelektualnego świata kompozytora.
Pisma muzyczne Szymanowskiego, rozproszone i ukazujące się w wielu periodykach, zostały wydane przez PWM w roku 1984, w całościowej edycji, opracowanej źródłowo przez Kornela Michałowskiego. Wielkie zasługi w zebraniu spuścizny pisarstwa muzycznego Szymanowskiego położyli Stanisław Golachowski, Elżbieta Jasińska-Jędrosz i przede wszystkim Teresa Chylińska. Wybór muzycznych tekstów kompozytora dostępny jest również w wersji anglojęzycznej, której wydawcą i tłumaczem jest Alistair Wightman.
Piotr Deptuch
opracowanie przygotowane dla Instytutu Adama Mickiewicza
2002