Zwróciła uwagę, że ze środków ministerstwa kultury wspierana jest m.in. publikacja katalogów zbiorów instytucji polonijnych i wyjazdy archiwistów do instytucji polonijnych.
"Włączyliśmy też instytucje polonijne w programy cyfryzacji, dzięki którym te z każdym rokiem większe zasoby są dostępne dla potrzeb naukowych i kulturalno-naukowych w sieci albo w zasobach archiwalno-bibliotecznych. Dzięki temu zaczynają żyć społecznie. Ale nasze prawo nadal nie pozwala na jakiekolwiek dotacje podmiotowe dla tych instytucji, więc nie możemy utrzymywać zespołów ludzi, którzy tam pracują ani utrzymywać lokali, w których pracują" - zauważyła.
Jej zdaniem, w Polsce trzeba przeprowadzić dyskusję na temat tego, w jaki sposób instytucje polonijne objąć opieką państwa - przynajmniej w części. Do tego, aby państwo mogło im finansowo pomóc - zdaniem Omilanowskiej - potrzeba konkretnych zmian prawnych. Na dodatkowe wsparcie jej zdaniem zasługują na pewno duże, symboliczne dla Polski miejsca: Muzeum Polskie w Rapperswilu, Biblioteka Polska w Paryżu, Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku, Muzeum Polskie w Chicago, Biblioteka Polska w Londynie.
"To są placówki budowane przez pokolenia Polaków. Jeżeli mają być ważne dla współczesnej Polonii, młodej generacji, to muszą być też dla nich w jakiś sposób atrakcyjne" - zauważyła.
Szefowa resortu kultury zwróciła jednocześnie uwagę, że w kulturze amerykańskiej funkcjonuje inne myślenie o sposobie pozyskiwania środków finansowych na kulturę.
"System gospodarczy Stanów Zjednoczonych i możliwości budżetu państwa są tak zbalansowane, że kultura w zasadzie opiera się na wsparciu ze środków prywatnych, na donacjach udzielanych przez prywatnych przedsiębiorców. Trudno mówić w ogóle o mecenacie państwa w USA. Natomiast w Polsce jest odwrotnie - mecenat prywatny stanowi drobny ułamek rynku. Te dwa systemy niestety do siebie nie przystają. Kiedy próbowałam wytłumaczyć ludziom kultury w Ameryce, że mogą pozyskać partnera z Polski - np. instytucję kultury i wspólnie z nią wystąpić o dofinansowanie z programu dotacyjnego, ministra czy samorządu na wydarzenie promujące Polskę za granicą, to okazało się, że dla nich jest to mur nie do przeskoczenia. Przedarcie się przez polski system aplikacji, formalności i kwitów jest tam niezrozumiały i trudny do zaakceptowania. A przecież budżet ministra ma spore środki przeznaczone na promocję Polski zagranicą" - zwróciła uwagę.
Omilanowska chciałaby, aby w Polsce, na wystawie czasowej, udało się pokazać kolekcję Muzeum Polskiego z Chicago, która nigdy wcześniej w naszym kraju nie była prezentowana.
"Ten zbiór jest bezcenny, ponieważ zawiera dzieła sztuki, które trafiły do muzeum w Chicago po zamknięciu wystawy światowej w Nowym Jorku w 1939 r. Ich powrót do Polski był wówczas niemożliwy, bo wybuchła wojna, ale to dzieła, które wyszły spod ręki najwybitniejszych polskich twórców" - zauważyła.
Jest tam m.in. kolekcja polskiego malarstwa z lat 30. z obrazami Rafała Malczewskiego, rzeźby i rzemiosło, witraże, tkaniny, kilimy, biżuteria.