"Mazurka"
Inne słowo kojarzone z Polską (zapewne dzięki Chopinowi) – w oryginalnej formie brzmiące "mazur" – oznacza żywy ludowy taniec i zostało pierwszy raz zanotowane w 1780 roku. Wyraz ten wywodzi się od określenia mieszkańca Mazowsza i nie ma nic wspólnego z Mazurami.
Sprawa jednak komplikuje się, gdy zaczynamy podążać za jedną z etymologii etnonimu "Mazur", która uznaje go za późny rutenizm (1596), tzn. słowo pochodzące od ludności ruskiej na Ukrainie. Zgodnie z taką interpretacją słowo to jest blisko spokrewnione z węgierskim wyrazem "Magyar", oznaczającym Węgra. Wyjaśnienie, jak to możliwe, znajduje się jednak poza obszarem naszych kompetencji.
Angielskie słowo wyraźnie różni się jednak od swojego polskiego odpowiednika, który jest rodzaju męskiego. Może to wskazywać na język rosyjski jako pośredniczący – w przypadku tego słowa – między polskim a językami zachodnimi. Jest bardzo prawdopodobne, że polska biernikowa forma, jak w wyrażeniu "tańczyć mazurka", była interpretowana w języku rosyjskim jako rodzaj żeński (stąd końcówka –ka).
"Polonaise"
Skoro już mowa o tańcu i muzyce, "polonaise" może wydawać się pięknym słowem z piękną historią. Ale to nie do końca tak. "Polonaise", które jest francuskim słowem oznaczającym "polski", oznacza powolny taniec o metrum trzy czwarte, utrzymany w niby polskim stylu, tzn. "a la Polacca". Oczywiście takie słowo nie może mieć polskich korzeni.
Wyraz "polonaise" był używany w językach europejskich już w XVIII wieku (wolne partie suit Bacha nazywane były właśnie polonezami), zanim wszedł do polszczyzny w XIX.
Muzyczne cechy poloneza były wykorzystywane przez Chopina, który w ten sposób stworzył arcydzieła. Zatem to francuskie słowo zakorzeniło się w polskim języku i kulturze, sam taniec zaś obecnie pełni funkcje tradycyjnego pierwszego tańca na studniówkach.
"Polka"
To słowo tak naprawdę nie ma nic wspólnego z Polską, choć mogłoby oznaczać polską kobietę. Najprawdopodobniej nazwa tego czeskiego tańca nawiązuje do słowa "pol-takt" (półtakt) i odnosi się do oryginalnego metrum tańca, które wynosi 2/4. Inna możliwa etymologia łączy je z odmianą brzmiącą "folka" – jako że taniec ten był popularyzowany jako tschechischer Volkstanz (czeski taniec ludowy).
"Czech"
Choć sama nazwa "Czech" może być czeska, angielska ortografia stosowana przy pisowni tego słowa wydaje się interesująco polska (czeskie słowo oznaczające Czechy czy czeski to Česko i Česk). Jakim cudem?
Okazuje się, że "cz" było częstą łacińską transkrypcją czeskiego (słowiańskiego) č stosowaną od czasów średniowiecznych, na długo, zanim sami Czesi zaczęli pisać czeskie teksty alfabetem łacińskim. Ten sposób zapisu został przez Czechów porzucony dopiero w końcu XVI w. i zastąpiony pisownią przez č. Więcej o tym dowiesz się tutaj.
W międzyczasie tradycyjny zapis przedostał się do innych języków, przede wszystkim niemieckiego i polskiego. Prawdopodobnie słowo to przeszło do angielskiego z niemieckiego.
Jak się okazuje, język polski może wydawać się wyjątkowy w tym sensie, że zachował starą, łacińską ortografię, podczas gdy języki takie jak czeski czy niemiecki (gdzie cz przeszło w tsch) w pewnym momencie od niej odeszły.
Polszczyzna w jidysz w języku angielskim
Czy powinniśmy przyznać, że język polski ma niewielki wpływ na najbardziej wpływowy język świata? Nie poddawajmy się. Szukanie polskich słów w języku angielskim może wymagać od nas przyjrzenia się także i innym językom. Jeśli którykolwiek z nich w którymś momencie wchłonął polskie słowa (jak w przypadku słowa "gherkin"), mógł przenieść je, czy wręcz przeszmuglować, do angielszczyzny.
Idealnym kandydatem na takiego przemytnika jest jidysz, którym posługiwano się przez wiele wieków w Polsce, na Ukrainie, Białorusi i w Rosji, i który wchłonął cały skarbiec słowiańskiego słownictwa. W rezultacie słowiańszczyzna (razem z hebrajskim słownictwem i niemieckim podłożem) stała się kluczowym komponentem nowoczesnego jidysz. Przetransportowany do Ameryki na początku XX w. jidysz miał wielki wpływ na amerykańską odmianę angielskiego, rozwinął także swój własny jej wariant zwany Yinglish.
Czy możliwe zatem, ze polskie słowa przedostały się jakoś do globalnego angielskiego z pomocą jidysz? Sprawdźmy.
Choć nie znajdziecie tego słowa we wszystkich angielskich słownikach, wielu nie potrafi się na co dzień bez niego obejść. "Schmatta" to dobry przykład "polszczyzny w jidysz w języku angielskim". Słowo to pochodzi od słowa jidysz שמאַטע, "schmate", które z kolei pochodzi od polskiego słowa "szmata". Znaczenie słowa jest takie samo jak w języku polskim, jednak mogłoby ono także brzmieć "śmieciowy, niskiej jakości towar", tak jak zdaniu: "Nie kupuj od Silvermana, wszystko, co sprzedaje, to schmatta".
Ale jak zauważa Marek Widawski, naukowiec zajmujący się Yinglish, słowo "schmatta" może także odnosić się do osoby i w tym przypadku jest to pejoratywne określenie, synonimiczne wobec słowa "scoundrel" (kundel) – np. "ta schmatta mnie okrada". Polskie słowo "szmata" pochodzi prawdopodobnie od starszego, nie odnotowanego w języku polskim słowa, pokrewnego z czeskim "chmatati", które oznacza dotykać, szukać po omacku.
Kolejne słowo zaczynające się na sch- to "schlub", które okazuje się być jeszcze ciekawszym przypadkiem. "Schlub" to slangowe słowo oznaczające osobę uznawaną za niezgrabną, głupią lub nieatrakcyjną. Zostało ono po raz pierwszy odnotowane w języku angielskim w 1964 roku. Jedna bardzo prawdopodobna etymologia łączy słowo jidysz "schlub" z polskim "żłób", które prócz swojego podstawowego znaczenia może określać także prymitywną i nudną osobę, pozbawioną dobrych manier – a to jest bardzo bliskie znaczeniu angielskiego słowa "schlub". Polskie słowo "żłób" pochodzi od czasownika "żłobić".
A teraz przejdźmy do czegoś, co w języku angielskim jest raczej wulgarną definicją głupiej, godnej pogardy osoby, świra. W jidysz słowo שמאָק (szmok) dosłownie znaczy "penis", a jedna z możliwych etymologii wywodzi je od polskiego słowa "smok" (choć o ile wiem, polskie słowo "smok" niekoniecznie odnosi się do penisa, ale kto wie).
Przejdźmy od sch do tsch. "Tchotchke" to słowo w yinglish, które oznacza błyskotkę, ciekawostkę. To wersja yinglish słowa jidysz צאַצקע (tsatske), które odsyła do staropolskiego słowa "czaczko", wywodzącego się od "czacze" – współczesne polskie słowo to cacko, które znaczy mniej więcej tyle co "tchotchke".
Jidysz to źródło wielu angielskich słów zakończonych sufiksem -ik, z których najbardziej znane to: beatnik, healthnik, peacenik, nogoodnik czy nudnik. Choć sufiks -ik sam w sobie może się wydawać bardziej typowy dla języka rosyjskiego niż polskiego (w którym jest zdecydowanie bardziej produktywny), trzon nudn- zdecydowanie odsyła do polszczyzny.
Możemy go wyśledzić także w takich innych słowach yinglish, jak "noodge" czy "nudzh", które oznaczają zamęczać (kogoś), zrzędzić, skamleć. Wszystkie one odsyłają do słowa jidysz
נודיען nudyen, które z kolei należy łączyć z polskim słowem "nudzić".
Spadaj!
Wygląda na to, że udało nam się znaleźć w języku angielskim kilka polskich słów, nawet jeśli tworzą one niezbyt pochlebną kolekcję. Gdybyście nie byli jeszcze usatysfakcjonowani i szukali dalej, oto jeszcze jeden – dość skomplikowany – przykład tego, jak polszczyzna może przenikać do innych języków.
Prawdopodobnie każdy zna frazę "get lost!" (spadaj!), która jest nieuprzejmą formą powiedzenia komuś, żeby sobie poszedł. Fraza ta po raz pierwszy została użyta w angielskim w latach 40. XX w. Niektóre etymologie sugerują, że jest ona kalką z jidysz. Jak podaje Marek Widawski, język ten ma podobne wyrażenie, które brzmi "Ver farvalgert" lub "Ver farblondzet" (oba są dosłownymi sugestiami wobec kogoś, by się zgubił). Każdy Polak z pewnością rozpozna w tym drugim słowie polski (słowiański) rdzeń "błądzić". W ten sposób – po wielu operacjach i objazdach – można odnaleźć język polski w samym sercu współczesnej kultury amerykańskiej.
Polszczyzna w Finneganów trenie
Gdy już stwierdziliśmy, że zaskakująco trudne jest odnalezienie w angielszczyźnie tak prawdziwie polskich słów – czemu by nie zajrzeć w jeszcze jeden lingwistyczny kosmos i zanurzyć się w otchłanną głębię angielszczyzny rodem z Finneganów trenu Jamesa Joyce'a?
Finneganów tren bywa określany jako tekst ostateczny języka angielskiego i zachodniej kultury. Prawdę powiedziawszy, mówienie o angielszczyźnie w tym przypadku jest pewnym nagięciem rzeczywistości. Język tej powieści to amalgamat wielu innych języków, który ustanawia nowy, wynaleziony język, nazywany przez część krytyków po prostu językiem Finneganów trenu.
Pytanie zatem brzmi: czy również język polski obecny jest w Finneganów trenie? A jeśli tak, to jakie słowa były interesujące dla Joyce'a na tyle, by je unieśmiertelnić w swoim opus magnum – tekście ostatecznym kultury zachodniej? I czy lista ta będzie jakkolwiek pokrywać się z listą polskich słów w angielszczyźnie, którą wyżej przytoczyliśmy? Wreszcie – co by nam to powiedziało o polskim języku widzianym z Joyce'owskiej perspektywy, mieszczącej się na krańcach lingwistyki?
"Mazourikawitch" czy inny "sukinsyn of a vitch"...
Cóż, może to was zaskoczyć lub nie, ale jednym ze 100 słów zidentyfikowanych przez badaczy Finneganów trenu jako "jakby" polskie, jest "wodka" (wodka, 063.06). I tu znów, tak jak w przypadku polskich słów w jidysz, napotykamy ten sam problem – czy to polski, czy rosyjski, czy może jeszcze inny język słowiański. I znów jak w przypadku jidysz – wskazanie który to być może nie jest niemożliwe.
W Trenie znajdziemy też słowo "mazurka", ukryte w nazwisku Mazourikawitch – czy jakiś inny "sukinsin of a vitch" (437.29), jak to Joyce opisuje tę postać, używając jeszcze innego polskiego słowa.
Ciekawszym przykładem z tej listy to słowo "uhlan", które odnajdujemy w słowie "nuhlan" (352.16). Podobieństwo tego ostatniego do polskiego "uhlan" jest zasugerowane użyciem słowa "bron" (broń) w tym samym wersie.
Jaja, jajce, Joyce...
Niektóre polskie/słowiańskie słowa używane w Trenie wydają się odnosić do konkretnych sfer jak np. jedzenie. W tekście występują: "mleko", "bułki", "herbata" i "jaja". Razem mogłyby tworzyć niezłe śniadanie, gdyby nie były rozproszone na przestrzeni 600 stron i literacko zniekształcone przez autora. Słowo "jaja" jest szczególnie interesującym przypadkiem, gdyż jego forma pisana (czy raczej któryś z jego słowiańskich wariantów jak "jajce" czy "jojce") wydała się ponoć Joyce'owi podobna do jego własnego nazwiska. Cóż, być może faktycznie nieco tak wygląda, ale z pewnością tak nie brzmi.
Inne polskie słowa w Trenie mogłyby wzbudzić podejrzenia o fiksację. Np. insekty: w tekście znajdziemy wyraz "pszczoła" (i "pszczelarz"), "pchła", "mrówka" i "wesz". I tak, są u Joyce'a też polskie przekleństwa: "gówno", "dupa" i oczywiście "kurwa" – prawdopodobnie najpopularniejsze obecnie polskie przekleństwo, synonim "dziwki", czego Joyce z pewnością musiał być świadomy. Jest też "prącie" i "pizda" – i "śmierć" też, wszystkie zgrabnie zakamuflowane.
Czytelnik Trenu zainteresowany polską geografią mógłby być zaskoczony, odnajdując w tekście miasto Lublin, które mogło zauroczyć Joyce'a, jako że różni się jedynie jedną literą od Dublina, oraz Karkonosze – nazwa na pewno interesująca dla polskiego ucha, ale kto wie, co mogła znaczyć dla Joyce'a...
Ale oczywiście jest znacznie więcej polskich akcentów, które można znaleźć w tej małej książce – i w angielskim także.
"Kwarki", "twaróg" i natura rzeczywistości
A wracając do jedzenia... Jak wielu z nas zapewne wie, "kwark" to termin pochodzący z fizyki teoretycznej, oznaczający cząstkę elementarną – podstawowy składnik materii. Sama nazwa po raz pierwszy została użyta około 1963 roku przez Murraya Gell-Manna, jednego z dwóch fizyków, którzy opracowali model kwarka. Gell-Mann później wspominał, że natknął się na to słowo podczas jednego ze swoich "okazjonalnych seansów uważnej lektury Finneganów trenu Jamesa Joyca". Odnalazł je we frazie "Three quarks for Muster Mark" (s. 383) i przyjął na potrzeby swojej teorii, choć wolał wymawiać to słowo jako "kwork" - na co miał zresztą dobre argumenty:
Od czasu do czasu w Finneganów trenie pojawiają się frazy, które częściowo wzorowane są na sposobach zamawiania drinków przy barze. Argumentowałem zatem, ze być może jednym z wielu źródeł zawołania "Three quarks for Muster Mark" mogło być "Three quarts for Mister Mark" (trzy kwaterki dla pana Marka), w którym to przypadku wymowa "kwork" nie jest zupełnie nieuzasadniona.
Gell-Mann mógł mieć na swój sposób rację, interpretując źródło Joyce'owskiej frazy jako zamówienie drinka przy barze, jednakowoż badacze Joyce'a sugerują, że pisarza mógł zainspirować zupełnie inny okrzyk, zasłyszany przez niego na niemieckim rynku. Zgodnie z tą teorią, był to okrzyk sprzedawcy w rodzaju: "Drei Mark fur muster Quark!", co może być przetłumaczone jako "trzy marki za doskonały twaróg!".
"Quark" to niemieckie słowo oznaczające twaróg. Jednocześnie jest to jedno z bardzo niewielu staroniemieckich zapożyczeń z któregoś z zachodniosłowiańskich języków – bardzo prawdopodobne, że polskiego. Obecną niemiecką formę tłumaczy proces fonetyczny, zgodnie z którym tw- przeszło w qu-.
Etymologia polskiego słowa "twaróg" sięga prasłowiańskiego *tvarogb, które z kolei odnosi się do *tvoriti (tworzyć) - chyba nie najgorsza etymologia jak dla słowa oznaczającego tak bardzo podstawowy element naszej codzienności? Jeśli tak, to język polski jest obecny w angielskim słownictwie i rzeczywistości na poziomie głębszym i bardziej elementarnym, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Tak dotarliśmy na dziwne rozdroże, gdzie Finneganów tren napotyka fizykę teoretyczną, język angielski napotyka polszczyznę i niemczyznę, a "twaróg" napotyka "Quark" lub "quarks".