[Krzysztof Karasek, Gondwana i inne wiersze, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2006, ss. 76.]
Gondwana to dawny ląd, istniejący od epoki górnej jury, z którego wydzieliły się potem obecne kontynenty. Tytuł tomu i wiersz odnoszą się jednak nie do historii geologii, a raczej do tęsknoty za stanem harmonii, zanim nastąpił "rozpad elementów". Kiedy tajemnica była naturalnie zrozumiała, a słowa nie przesłaniały spraw i rzeczy. Gdy wiek niewinności nie zapowiadał wieku doświadczenia.
Najnowszy tom wierszy
Krzysztofa Karaska, nestora poetów nowofalowych, którego za dokonania artystyczne cenili starzy mistrzowie (Bieńkowski czy
Herbert), rówieśnicy, jak i lirycy ze znacznie młodszych generacji - dla których Karasek bywa artystycznym autorytetem, przynosi zróżnicowany cykl wierszy pisanych w obrębie roku - od stycznia 2005 do początków roku 2006.
Zbiór wyposażony jest w kilka dodatkowych elementów - bibliografię, obrazującą bogaty dorobek autora Godziny jastrzębi, na drugim skrzydełku piękny fotograficzny portret poety na przemyskich schodach (dzieło tamtejszej fotograficzki Grażyny Niezgody), na okładce kolorystycznie stonowane konterfekty figlujących delfinów - malowidło z pałacu w Knossos, z tyłu okładki - gdyby same wiersze nie potrafiły obronić się same - aż cztery cytaty-rekomendacje pióra Bieńkowskiego, Herberta,
Kapuścińskiego i
Marka Nowakowskiego. Przymuszeni niejako do myśli o wybitności tego dzieła, zaczynamy wreszcie samodzielną lekturę...
Przypomnijmy jeszcze, że w niedawnej rozmowie przeprowadzonej przez Piotra Szewca, a drukowanej na łamach "Nowych Książek", Karasek powiada:
"Unia wszystkiego ze wszystkim jest dla mnie owym świętym obowiązkiem. U podstaw mojej poetyckiej filozofii ten święty związek zajmuje do dziś centralne miejsce". W słowie odautorskim pomieszczonym na końcu Gondwany i innych wierszy możemy zaś przeczytać:
"Żyjemy w rozrzedzonym powietrzu języka. Z jednej strony nieplewiony obszar mowy, z drugiej poezja, która z chirurgiczną precyzją oczyszcza go z tkanki łącznej czy, jakby ktoś mógł powiedzieć, tłuszczowej. Moja poezja wyrasta z takiego właśnie rozumienia słowa. [...] Mowa poniża język, poezja go wywyższa. Sztukę sztuką czynią kontrasty."
Istotnie - mocną stroną poezji warszawskiego poety są kontrasty, nie tylko wskazywane przez Mistrza Bieńkowskiego intelektualizm i biologizm, ale też "nieokiełznaność różnych elementów wyobraźni i życia".
W Gondwanie polega to na odkrywaniu, że poeta ma misję do spełnienia, ale nie jest profetą, prawodawcą, a raczej skłonnym do zadumy, odrobiny szaleństwa, ale i żartu, chłopięcej dezynwoltury, filozofem, stąpającym mocno po ziemi. Kimś, będącym znawcą jej zapachów, smaków, uroków.
Z drugiej strony aktywność poetycka Karaska sugeruje próbę teurgii - to poszukiwanie sposobów oddziaływania na
"źródła wszelkiego bytu, by wywieść stamtąd dla świata rzekę błogosławieństw" (nieprzypadkowo Karasek przywołuje pisarstwo Kafki, wskazując jego kabalistyczne korzenie).
Jak wykażemy poniżej liryka to pełna paradoksów, i jeśli mówić o odrębnej, jednolitej poetyce (ale przecież nie można, jeśli sam autor przyznaje, że
"Od kiedy wydałem pierwszą książkę, moja koncepcja poezji, zadania, które stawiałem przed nią i które ona przede mną stawiała, zmieniały się kilkakrotnie"), to charakteryzuje ją wyłącznie "ustawienie głosu", bo cała reszta jej cech dystynktywnych pochodzi z różnych poetyckich szkół, nurtów, fascynacji lekturowych, stylów budowania refleksji: obrazowanie romantycznej proweniencji przefiltrowane przez doświadczenia dwudziestowiecznych katastrofistów; odnowofalowe mówienie wprost - czasem polega to na swoistej polifonizacji wiersza, a czasem wprowadzaniu wywołującego foniczny zgrzyt prozaizmu; Herbertowska ironia i skłonność do refleksji historiozoficznej ("Pełno tu duchów z przeszłości"); nuta elegijna - wędrówka duktem wspomnienia, intensywnego odpominania dzieciństwa i młodości, tęsknota do wieku intensywnego przeżywania niewinności świata; duch zabawy - igranie ze słowami, kojarzenie i dekonstrukcja związków frazeologicznych; stylizacja na poezję uczoną poprzez wprowadzanie przypisów, objaśnień, wreszcie - wspomnianego - posłowia; jawne i ukryte konwersacje z greckimi filozofami, Pascalem, myślicielami Wschodu; stosowanie różnych miar i potencji wiersza (poemat Toast kojarzy się z dłuższym utworem
Miłosza pod tym samym tytułem); przejmujący wiersz o umieraniu
Herberta jest w dużej mierze złożony z przytoczeń zarówno słów, jak i dykcji tego zmarłego twórcy:
[...]
Umierał już od dawna. Najpierw odpadały
dumne instrumenty ciała: nogi, płuca.
Nie mogę podnieść kartki
kiedy spadnie mi z łóżka, powiedział.
W końcu została mu tylko głowa,
bezcenny kapitel ciała,
jak to napisał kiedyś,
i trzepotliwy gołąb serca.
kapryśne próbowanie klasycznych tematów literackich (Włosy Ofelii); opowieści ze snów pełne obłędnej logiki i dziwiących się sobie, a jakże mądrze wiarygodnych, uwiarygodniających się na jawie, konstatacji; zabawy konkretu z symbolem - zestawianie przedmiotów i sytuacji przedstawionych bezpośrednio z rzeczami i zdarzeniami w postaci poetyckich ekwiwalentów; wiara w świętość poetyckiej mowy, a więc częste "mówienie przed rozumieniem" - ekstatyczna improwizacja.
Wszystkie te sposoby poezjowania służą konfrontacji przeszłości (m.in. w tekstach Sérénité, Kwidzyn 1953. Niedziela) i teraźniejszości:
[...]
Kiedy byłem mały
chodziłem do biblioteki
i z oddawanej książki wydzierałem
ostatnią kartkę
aby zostawić pole dla wyobraźni
dla nieznanego czytelnika
To na różne sposoby przymierzanie się do odchodzenia i umierania, pisanie pomysłowych pożegnań. Pamięć i oczekiwanie.
Ojczyzną Karaska jest wyobraźnia i język, mocna wiara w słowo, cudownie odnawialna radość pisania. Ten ląd bywa piękny i migotliwie zmienny.
Krzysztof Lisowski © by "Twórczość" 2006 | |