Philippe Entremont; źródło: "Chopin Express" 08
Philippe Entremont - pianista i dyrygent, członek jury 16. Konkursu Chopinowskiego odpowiada na pytania Małgorzaty Wende.
Małgorzata Wende: W Jury Konkursu Chopinowskiego zasiada pan po raz pierwszy...
Philippe Entremont: ...i niezwykle się cieszę z tego zaproszenia, choć nie jestem miłośnikiem konkursów muzycznych! Ale to najważniejszy konkurs pianistyczny na świecie. Być jego częścią w roku jubileuszowym to szczególna przyjemność i zaszczyt. Z konkursami jest trochę tak, jak z dobrym winem - są lata udane i gorsze. Tego roku będzie chyba dobry "zbiór".
Dlaczego nie przepada pan za konkursami?
Bo są za mało ludzkie, tu nie ma miejsca na pomyłkę. Poza tym organizuje się za dużo konkursów. Niektórzy pianiści nie robią nic innego, jak tylko przenoszą się z konkursu na konkurs. To może wyjaławiać. Z drugiej strony prestiżowy konkurs daje oczywiście możliwość zaistnienia na rynku muzycznym. Jest coraz więcej pianistów, choćby z Azji, i trzeba być naprawdę dobrym, by wybić się w tym tłoku. W każdym razie mam nadzieję, że w tym roku wybierzemy kogoś wyjątkowego.
Czym kieruje się pan oceniając uczestników?
Podstawą do dobrej oceny uczestnika, jest oczywiście dokładność w odczytaniu tekstu muzycznego. Swego czasu grano
Chopina bardzo źle. Myślę, że powinniśmy się mieć na baczności, bo dziś w interpretowaniu jego muzyki powracają złe tendencje. Gra się na przykład zbyt szybko. Nadmierne tempo i nadużywanie pedału to najpoważniejsze grzechy, jakie popełniają wykonawcy muzyki Chopina. W tej sprawie jestem bardzo zasadniczy. Nie przestają zachwycać mnie wykonania
Artura Rubinsteina, którego miałem szczęście być przyjacielem, a który grał z fantazją, a zarazem z wielkim poszanowaniem dla tekstu Chopina, w najmniejszych szczegółach. Jego interpretacje pozostają niedościgłym wzorem. Natomiast dziś wszyscy gdzieś pędzą, a przecież w muzyce nie o to chodzi.
Jak często gra Pan Chopina?
Bardzo często. Zawsze powtarzam, że pianiści nie mogą obyć się bez Mozarta, Chopina i Ravela. Także Debussy'ego i Liszta. Ja jednak nad wszystkich przedkładam Chopina.
Co by Pan doradzał młodym pianistom?
Żeby nauczyli się cieszyć się życiem, jak to potrafił Artur Rubinstein. Żeby się nie spieszyli, nie zamykali się wyłącznie w świecie muzyki. Ja sam nie jestem ofiarą muzyki. Jestem dzięki niej szczęśliwy.
Rozmawiała Małgorzata Wende, październik 2010.
Tekst pochodzi z 8. numeru gazety
"Chopin Express", wydawanej z okazji
16. Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina.
Czytaj także:
"Chopin jako nauczyciel" - esej Kennetha Hamiltona.