Na zdjęciu: Barbara Hannigan i Dietrich Henschelfot. Bernd Uhlig / La Monnaie
Apthorp zwraca uwagę, że każde przedstawienie "Lulu" musi proponować nową reinterpretację postaci zabójczej kobiety-dziecka stworzonej przez Wedekinda, i zauważa, że brukselska produkcja idzie pod tym względem dalej niż wszystkie dotychczasowe inscenizacje.
Przygotowując nową wersję słynnej opery Berga - pisze Apthorp - La Monnaie położyło dużo na szali: wielkie nazwiska w obsadzie, bogatą inscenizację, odważny pomysł.
"Ale ryzyko się opłaciło. Gruba warstwa wideo, rozsiane aluzje do kina, aktorzy charakterystyczni i wątki poboczne to wszystko trochę dużo - ale jednocześnie składa się to w całość, która stanowi świeże spojrzenie na tę operę, do tego historia opowiedziana jest w sposób bezpośredni i niemętny" ("Financial Times")
Lulu Warlikowskiego - tłumaczy Apthorp - to gwiazda porno w baletkach i baletowej spódniczce, skazana na realizowanie męskich fantazji w bardzo wymyślny ale i bolesny sposób. W trakcie przedstawienia zresztą bohaterka zdejmie tutu i niemal wszystko inne - ale dla recenzentki nie jest to zarzut. Chwali aktorów i wylicza świetne sceny, szczególnie podoba jej się ostatnia, w której dostrzec można charakterystyczne cechy inscenizacji Warlikowskiego:
"Po tym jak pojawia się Kuba Rozpruwacz (Henschel, mieszanka Andy Warhola i Jokera), Schigolch (złowrogi Pavlo Hunka) delikatnie wkłada maleńką balerinę do łóżka. To wspaniała, niepokojąca konkluzja."
Spektakl Warlikowskiego to inscenizacja: "poddana choreografii, bardzo czytelna, której estetyka ma wielką siłę" - pisze "Le Soir" - "Wszystkie elementy zebrane są (tu) po to, by rozerwać ludzkość. Cięciem skalpela" - opisuje dziennik operę, której premiera odbyła się w Brukseli 14 sierpnia 2012.
Wielkie brawa, jakie otrzymał spektakl "przeznaczone były dla Warlikowskiego za wysumblimowaną inscenizację" oraz dla autora dzieła, Wiedeńczyka Albana Berga. Opera "powstała w 1937 roku, ale zachowała swoją aktualność w roku 2012" - zauważa "Le Soir", komplementując również decorum spektaklu.
"W surowych, lecz wyrafinowanych dekoracjach" Małgorzaty Szczęśniak, w centrum spektaklu żyje taniec, który ucieleśnia marzenia nastoletniej Lulu. W drugim akcie będzie ona bliska ich spełnienia, zanim nie dopadną jej demony - pisze "La Libre Belgique". Wychodząc od tego elementu opowieści "Warlikowski stworzył świat, w którym Lulu dziewczynka-tancerka towarzyszy każdemu podbojowi i każdemu nieszczęściu Lulu-kobiety" - relacjonuje belgijski dziennik.
"La Libre Belgique" widzi w przedstawieniu Polaka i w takim doborze środków i metafor wymiar "intensywnego współczucia", kontrastujący z coraz bardziej dramatycznymi obrazami (video), w których Lulu kryje się "za makijażem, śmieciami i sztuczkami".
W roli Lulu Barbara Hannigan jest znakomita, "głos olśniewający", a śpiew i taniec pełen swobody - czytamy.
Dzięki Warlikowskiemu śpiew i to co teatralne stają się w tej inscenizacji jednością - chwali reżysera "La Libre Belgique", rozdając też komplementy obsadzie spektaklu.
"W sercu tej inscenizacji znalazła się sztuka", której elementem są także obrazy video - zauważa tymczasem "Le Soir", podkreślając mroczny, naznaczony piętnem "czającej się wszędzie śmierci" klimat spektaklu.
"Le Soir" zwraca uwagę na postać Lilith - pierwszej Ewy - domagającej się równych praw wobec Adama, mszczącej się, uwodzącej mężczyzn i obnażającej ich pełne "agresji i dominacji" porywy; Lilith staje się instrumentem ich upadku, a dekoracje Szczęśniak znakomicie i w "sposób absolutnie klarowny" oddają ten wątek dramatu Berga - pisze dziennik.
"Le Soir" sytuuje dramat Berga w inscenizacji Warlikowskiego między myślą Artura Schopenhauera i Fryderyka Nietzschego, między "naturalizmem skazanym na nihilizm, a triumfem, który odnosi życie poprzez rozpętane instynkty".
Poprzednie inscenizacje Warlikowskiego choć zyskały rozgłos, spotykały się w Belgii z mieszanymi uczuciami. Wcześniej swoje premiery w La Monnaie miały "Medea" Cherubiniego oraz "Makbet" Verdiego w reżyserii Warlikowskiego.