Anna Maria Anders, która jest także pełnomocnikiem Prezesa Rady Ministrów ds. dialogu międzynarodowego, zauważyła, że gdyby wizerunek Polski za granicą był dobry, niepotrzebna byłaby tego rodzaju konferencja. Zwróciła uwagę, że po upadku komunizmu w natłoku ważnych zadań brakowało czasu na szlifowanie tego wizerunku.
Do problemu sformułowań o "polskich obozach" nawiązał Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia - Ligi przeciw Zniesławieniom. Opisywał m.in. batalię z propagandą sugerującą nawet, że właśnie Polska odpowiedzialna jest za obozy, a wręcz za wybuch II wojny światowej.
Prezes APAC generał Edward Rowny, były doradca pięciu prezydentów USA, poinformował m.in. o działaniach organizacji zachęcających Polonię do liczniejszego udziału w wyborach, aby skuteczniej oddziaływać na politykę Waszyngtonu. Może to bowiem wpłynąć na takie istotne decyzje administracji i Kongresu jak wzmocnienie bezpieczeństwa Polski i zniesienie obowiązku wizowego dla Polaków.
Alex Storożyński, przewodniczący Rady Powierniczej i emerytowany prezes Fundacji Kościuszkowskiej, wyjaśnił w swym wystąpieniu, że powodzenie batalii z mediami amerykańskimi na rzecz wyrugowania sformułowań "polskie obozy" wymaga także znajomości obowiązujących w USA przepisów prawnych.
Konferencja koncentruje się na tym, co trzeba zrobić, żeby świat się zakochał w Polsce – powiedział PAP Storożyński.
"To jest trochę tak, jak wówczas, kiedy chcemy, żeby się ktoś w nas zakochał. Trzeba być po prostu czarującym i ciekawym. To wszystko. Nic nie można forsować na siłę, ale imponować czymś wyjątkowym, co ludzie chcą zobaczyć, posłuchać, przeczytać" - ocenił Storożyński.
W opinii Agaty Grendy, dyrektor Instytutu Kultury Polskiej w Nowym Jorku, promując kulturę polską w amerykańskich mediach należy unikać propagandy, na którą wrażliwi są dziennikarze. Jako skuteczną metodę przedstawiała zapraszanie do Polski szefów wpływowych instytucji w tym Lincoln Center, czy MoMA, aby poznali polskie dokonania artystyczne i ściągali polskich twórców do USA.
Oceniając nowojorskie wydarzenie, wicepremier Gliński powiedział PAP, że konferencja była potrzebna.
"Takie konferencje mają jednak bardzo często kłopoty z 'follow up' (kontynuacją działań). Krótko mówiąc, powinna być grupa osób, która pracuje później nad wnioskami i ich realizacją" - wskazał.
Zdaniem Glińskiego dobrze byłoby, aby także organizacje polonijne potrafiły się zjednoczyć wokół tego przesłania i być mocnym instrumentem nacisku.
"Efektem pracy konferencji powinno być trafienie do amerykańskiego środowiska. My też nad tym pracujemy, żeby budować przyczółki polskiego lobby, a także poszerzać przeciętną wiedzę o Polsce i w społeczeństwie, i wśród dziennikarzy oraz elit. Metody są znane, ale nie zawsze są efektywne i realizowane" - zauważył wicepremier.
Źródło: PAP; op: az; 26.09.2016.