Jednak aż do realizacji "Bez końca" można mieć wrażenie, że nadal mamy do czynienia z dokumentami. Potrzeba odwołania się do konkretu, do znanych i wiarygodnych realiów, jak pisała Małgorzata Dipont o "Personelu" (w: "Kieślowski. Bez końca"), obecność aktorów niezawodowych, autentycznych miejsc i bohaterów grających ich samych (choćby Krzysztof Zanussi w "Amatorze"), to przykłady takiej postawy, spotykane w filmach fabularnych tego okresu jego twórczości.
Przełomem był "Przypadek", bliski zarówno "Personelowi" czy "Amatorowi", jak i "Podwójnemu życiu Weroniki". Mocno osadzony w realiach Polski tuż przed przełomem sierpniowym 1980, a zarazem rzecz, jak powiedział Alain Masson ("Positif", 12/1988, w: "Kieślowski. Bez końca"), przypominająca klarowną konstrukcyjnie filozoficzną bajkę.
Bez wątpienia na wybór dalszej drogi Kieślowskiego miała wpływ artystyczna klęska, jaką był, także zdaniem samego reżysera, film "Bez końca". Pierwszy, do którego scenariusz napisał razem z Krzysztofem Piesiewiczem. Film ten w autobiograficznej książce "O sobie" Kieślowski nazwał "rozkraczonym", mając na myśli niespójnie połączone wątki: obyczajowy, publicystyczny i - reprezentowany przez postać ducha - metafizyczny. Zanalizowawszy to niepowodzenie reżyser zmienił radykalnie nie tyle sposób myślenia o świecie, co środki artystyczne, jakimi się posługiwał.
"Każdy film - pisał - jest w pewnym sensie pułapką. Chcesz opowiedzieć coś konkretnego, ale równocześnie coś troszkę innego. Teraz staram się te pułapki omijać. Staram się z nich wyplątać i uważam, żeby była jedna wyraźna linia napędowa. Dobrym ćwiczeniem na to był 'Dekalog'. Filmy były krótkie. W związku z tym tę linię napędową można było jasno wyznaczyć, wytyczyć."
Reżyser zapragnął, jak to określił, opowiadać "proste historie", klarowne, logicznie zbudowane, bez śladów walki z żywiołem rzeczywistości.
Stojąc na rozdrożu mógł Kieślowski oczywiście wybrać inaczej, równie dobrze mógł zostać polskim Kenem Loachem, którego twórczość tak go swego czasu fascynowała.
Zdecydował się pójść w przeciwnym kierunku. Począwszy od "Dekalogu" odzierał swoje filmy z realiów. Uprościł je do minimum, a jednocześnie zagęścił obraz, sięgając po inne niż dotąd środki przekazu. Tym samym dopracował się języka filmowego, którym podbił Europę. Zarazem jednak stracił w Polsce pewną grupę wiernej dotąd widowni, której zapewne nie przekonały słowa jakie napisał w autobiografii:
"Nie zdradziłem niczego z siebie w 'Weronice', 'Trzech kolorach', 'Dekalogu' czy 'Bez końca'. Myślę raczej, ze wzbogaciłem portrety ludzi o całą tę sferę przeczuć, intuicji, snów, przesądów, która jest wewnętrznym życiem człowieka".
"Dekalog" zdaje się być osadzony w polskich realiach. Akcja każdego z filmów umiejscowiona jest na szarym, ponurym, typowym polskim osiedlu, widzowi zachodniemu mogącym się jawić jako bardzo realistyczne, dla polskiego odbiorcy jednak zbyt wyabstrahowanym, pozbawionym prawdziwego życia, codziennych, składających się na nie drobiazgów, które przecież dysponujący warsztatem dokumentalisty Kieślowski miał w zasięgu ręki.
"Starałem się pokazać pojedynczych ludzi w jakichś trudnych sytuacjach. A wszystkie trudności społeczne czy trudności życia codziennego w ogóle były zawsze gdzieś w tle" - pisał o "Dekalogu" reżyser ("O sobie"), zarazem przyznając się do uproszczeń w ukazaniu polskiej codzienności lat 80.
"Intuicyjnie zaczęliśmy przypuszczać - pisał w cytowanej już książce o sobie i Krzysztofie Piesiewiczu - że 'Dekalog' może stać się filmem uniwersalnym. Postanowiliśmy więc wyrzucić politykę z filmów."
Ten zamysł spółce Kieślowski-Piesiewicz udał się w stu procentach. Po niezwykłym powodzeniu "Krótkiego filmu o zabijaniu" z jego uniwersalnym przesłaniem, kolejne filmy cyklu, odwołujące się do dekalogu niekiedy bardzo luźno, spotkały się - szczególnie na Zachodzie - z dużym oddźwiękiem. Za "Krótki film o zabijaniu" (czyli "Dekalog 5") reżyser otrzymał Nagrodę Specjalną Jury w Cannes, Grand Prix w Gdańsku i Feliksa dla najlepszego europejskiego filmu roku, co przyniosło Kieślowskiemu nie tylko sławę, ale i otworzyło możliwości realizowania filmów za granicą.
Późniejsze filmy wyprodukowane już we Francji - "Podwójne życie Weroniki" i cykl "Trzy kolory" - także dotyczyły wyłącznie sfery ludzkich emocji.
Maria Kornatowska zwraca uwagę ("Kino Krzysztofa Kieślowskiego"), że począwszy od "Podwójnego życia Weroniki" Kieślowski estetyzuje w obrazie, starannie dobiera dominanty barwne, inaczej filmuje bohaterki, dodając im urody zdjęciami jak z reklamy. Te zabiegi tworzą nową stylistykę jego filmów. Różnicę między tym, jak kamera reżysera traktuje polskie bohaterki "Dekalogu" i ich francuskie następczynie w późniejszych filmach, zauważa także Alicja Helman w szkicu zamieszczonym w tym samym tomie.
Uniwersalizm "zjadł" rzeczywistość w filmach Kieślowskiego, ale nie znaczy to, że reżyser od czasu "Dekalogu" nie robił żadnego użytku ze swych doświadczeń dokumentalisty. Przeciwnie, bez nich Kieślowskiemu nie udałoby się zbudować tak dopracowanych w szczegółach konstrukcji, jak np. w "Krótkim filmie o zabijaniu", w scenie egzekucji, która w swojej drobiazgowości przypomina dokumentalny "Szpital".
Krzysztof Kieślowski był reżyserem kontrowersyjnym. Przyznaje to nawet tak wielki entuzjasta kina Krzysztofa Kieślowskiego, jak Stanisław Zawiśliński, pisząc:
"To, co jednych w kinie Kieślowskiego dziś zachwyca, drugich - drażni i odpycha; to, co dla jednych jawi się jako świeże, odkrywcze, mądre, wzruszające, przenikliwe, innym wydaje się być 'fałszywą monetą', 'metafizycznym bełkotem', 'profesjonalną mistyfikacją'."
Szesnasta rocznica śmierci Krzysztofa Kieślowskiego to okazja do przypomnienia dorobku reżysera. Muzeum Kinematografii w Łodzi przygotowało wystawę "Krzysztof Kieślowski. Dekalog". Wystawa składa się z pochodzących z całego świata plakatów do filmów cyklu "Dekalog" i zostanie pokazana podczas 10. Festiwalu Polskich Filmów Kinoteka w Wielkiej Brytanii. Wśród plakatów są egzemplarze unikatowe (drukowane w bardzo niskim nakładzie) m.in. z Japonii, Argentyny, Niemiec, Francji, Finlandii, Danii, Czech, Włoch. Są też prace znanych polskich plakacistów: Andrzeja Pągowskiego, Jakuba Erola, jak i mniej znanych artystów młodego pokolenia: Joanny Tylus czy Roberta Ratajczyka.
Wystawa plakatów do "Dekalogu" będzie prezentowana w Londynie w dniach 1-14 marca w Riverside Studios i od 6 do 11 marca w Barbican Centre.
W Polsce w rocznicę śmierci Kieślowskiego Dyskusyjny Klub Filmów Nieobecnych przygotował spotkanie poświęcone wspomnieniom o Krzysztofie Kieślowskim. Odbędzie się ono 13 marca o godzinie 19 w Piwnicy Largactil w Warszawie. Zostanie pokazany dokument "I'm so-so..." Krzysztofa Wierzbickiego oraz spotkanie z autorem.
"I'm so-so..." to portret Kieślowskiego zrealizowany przez jego wieloletniego asystenta Krzysztofa Wierzbickiego rok przed śmiercią Kieślowskiego na Mazurach w domu Jacka Petryckiego, który jest również autorem zdjęć do tego dokumentu. Kameralny, nakręcony przez bliskiego kolegę obraz pokazuje sylwetkę Kieślowskiego nieznaną zwykłemu człowiekowi. W filmie Wierzbicki stara się podsumować światopogląd i postawę życiową Kieślowskiego, która miała bezpośredni wpływ na jego twórczość.
Opracowanie: MR, marzec 2012. r.