[ Leszek Szaruga, Życiowy wybór. Wiersze 1968-1998. Wydawnictwo Nowy Świat 2006, ss. 94.]
Życiowy wybór. Wiersze 1968-1998 to kolejny, szesnasty tom poezji
Leszka Szarugi. Niewielki, obejmuje 51 utworów, a więc jest niezwykle skromny, biorąc pod uwagę tak duży dorobek literacki. Dodajmy, że większość tomów ukazywała się w drugim obiegu i dziś niewielu czytelników ma do nich dostęp.
Leszek Szaruga jest poetą, który lubi gry słowne przypominające logiczne szarady, paradoksy i wszelkie lingwistyczne zabawy ukazujące wielość sensów i znaczeń potocznych określeń. Trzeba więc przyjrzeć się owemu tytułowi - nie dowierzając jego oczywistemu znaczeniu. Życiowym wyborem nazywamy przecież decyzje, które wpływają na nasz los, określają, a często determinują jego koleje.
Pierwszy cykl wierszy nazywa się Nauka czytania. Wiersz Miska został napisany po paromiesięcznym pobycie w areszcie śledczym w roku 1968, po tzw. wydarzeniach marcowych. Na scenę wkracza historia. Niejawna, zakryta, najczęściej zakłamana tak, że nie widać jej dna. Nauka czytania zaczyna się więc w więziennej celi, pod okiem klawisza, a przedmiotem, który uczy, jest aresztancka miska.
W trzy miesiące później otrzymałem pismo stwierdzające że
jestem rewolucjonistą
nałogowym mordercą
złodziejem mienia publicznego i
gwałcicielem pięcioletniej dziewczynki oraz że
Postępowanie umorzono wobec braku cech
Przestępstwa
Zostałem nagle sam
z cieniem podejrzenia
że wszyscy którzy jedli ze wspomnianej miski
nigdy nie widzieli jej dna.
Inicjacja gwałtowna i brutalna każe bardzo uważnie przyglądać się rzeczywistości, widzieć, co dzieje się z naszą historią, z naszym życiem. Dzięki takiej uwadze tworzy się świadectwo poetyckie tych wydarzeń, w których cierpienie ludzi, ich pohańbienie, istnienie pod milicyjnym nadzorem staje się nie tyle tematem, co prowokuje namysł nad historią. Życiowy wybór - to wybór postawy i samego aktu mówienia, gdy jego alternatywą jest przymusowe milczenie.
Aresztancka miska i zaraz potem Dworzec Gdański, z którego odjeżdżają wyrzuceni z Polski obywatele, nazwani przez władze syjonistami. W roku 1968, 1969 określenie to - pewnie niektórzy jeszcze pamiętają - oznaczało pozbawienie prawa do ojczyzny. Wśród tych wykluczonych był poeta, jeden z najbardziej niezwykłych,
Arnold Słucki. Jemu właśnie poświęcony jest wiersz 1968: pociąg pospieszny ze stacji Warszawa Gdańska. Utwór rozpoczyna stały w tej poezji wątek wygnania i przywołuje postać tego, któremu dawane są znaki w dziwnym, zapomnianym języku. Pasażerowie pociągu
"śpiewają niezrozumiałe pieśni",
"ubrani są w kapłańskie szaty". Wydają się nierealni, postawieni w absurdalnej sytuacji. Absurd będzie się rozrastać, ci zaś, co opuszczają swoje miejsca, z tomu na tom zaczną ulegać gwałtownej przemianie fizycznej, jakby brak miejsca skazywał ich na odkształcenie. Jeden z nich, prorok przepowiadający zagładę, odfrunie zamieniony w ptaka.
Nie można zobaczyć dna miski, zrozumieć pieśni wygnańców, ukryć siebie. Można natomiast zasłonić swoje myśli przed tajniakami. Milczenie jest narzucone, ale również milczenie jest wyborem. Ta sprzeczność określa najpełniej sytuację, w której
"w brulionie moich myśli czytają tajniacy",
"rozrasta się rytmicznie" kolonia karna Franza Kafki, książki są oddawane na przemiał.
Największe niebezpieczeństwo
ukryte jest w poezji. Trzeba
zakazać wszystkich słów. Trzeba
wykluczyć nawet pauzy. Pauzy
są znaczące. Milczenie jest
znaczące. Trzeba zatem
zakazać milczenia.
Przypomina się Sandor Marai, który w 1948 raz na zawsze opuścił Węgry, gdy zdał sobie sprawę, że będzie mu odebrane prawo do milczenia. Ustrój totalitarny, czyli rzeczywistość PRL, którą przedstawia Szaruga, jest tylko małą cząstką składającą się na świat Europy.
"Nie mówcie Europa mówią mówcie śmierć" - pisze poeta w wierszu, który jest namiętną obroną stałych wartości. I znów pojawia się przywołanie owego magicznego języka, gdy Europa
w białe bezsenne noce mruczy stare zaklęcia
powtarza definicje i paradoksy
[...]
jacyś obcy nadchodzą mówią dziwnym narzeczem
śpiewają tęskne pieśni
Ci, którzy zostali, nie rozumieją mowy barbarzyńców. Popiół, stygnięcie, zagłada, niemożność porozumienia, wymarłe miasta, zatruta cała planeta - to pojęcia i obrazy, z których budowany jest krajobraz w poezji Leszka Szarugi. Z wiersza na wiersz będzie dominował i coraz wyraźniejsza będzie jego wymowa katastroficzna. Jakby rozpoznanie sytuacji w kraju, zrozumienie dwóch wykluczających się stanów: mowy i milczenia, rzutowało na obraz całego świata. To, co wydawało się lokalne, staje się kosmiczne, poszczególne zamienia się w powszechne.
Nauka czytania, czyli nauka historii, prowadzi do stwierdzenia:
Uczyliśmy się czytać w podwójnej księdze
(jedna strona na ławce a druga pod ławką)
dziejów naszej ojczyzny podwójnej buchalterii
bohaterstwa i zdrady
W tej podwójnej, zakłamanej księdze kryją się losy poety
Władysława Sebyły zamordowanego w Katyniu, Osipa Mandelsztama, Barbary Sadowskiej - śledzonej, przesłuchiwanej i bitej, matki Grzegorza Przemyka. To ich powściągliwie zanotowane, świetne portrety, stają się świadectwem czasu.
Gdzie, zatem jest miejsce dla poety, dla jego słów? Ten, któremu odebrano prawo głosu, stwierdza:
[...] wchodzę więc
w szczeliny między słowami w niedomknięte
zdania przemówień przemycam się w znaczeniach
wyrazów używanych na co dzień i
od święta
Wybór Leszka Szarugi był więc oczywisty. Publikuje tylko w drugim obiegu, w Wolnej Europie, w "Kulturze"
Giedroycia.
Przejście na
"drugą stronę", owo wejście w
"szczeliny słów", jest przejściem nie tylko politycznym, lecz przede wszystkim - poetyckim. "Druga strona" jest przestrzenią metafizyczną, tą, w której spotykają się żywi i umarli, gdzie niepotrzebny jest język, aby móc się porozumieć. W tej przestrzeni śmierć jest realnością, a uświadomione zagrożenie biologiczne, kruchość istnienia pozwala odkryć wspólnotę przeszłych i przyszłych pokoleń, zobaczyć cienie przodków na ścianie prehistorycznej jaskini, tych,
"z którymi od tak dawna rozmawiamy bez słów".
Krajobraz katastroficzny ma swoje zakorzenienie literackie, proroczo-wizyjne w Apokalipsie, historyczne i zwykłe, najbardziej ludzkie, czyli fizjologiczne, gdy wraz ze śmiercią kończy się świat. Ten głos, gdy
"z Patmos ktoś woła w niepojętym języku", będzie brzmiał coraz wyraźniej, jego
"niepojętość" bowiem staje się tajemnicą ludzkiego bytu.
Cały cykl Za mostkiem jest opowieścią o zagładzie kuli ziemskiej, o procesie kosmicznym, który, jak wiadomo, musi nastąpić, a mówiący o nieuchronnym końcu życia planety nie jest prorokiem. On po prostu przypomina o tym, co musi nastąpić.
[...] Tak przecież się stanie
po miliardach lat. Słońce zgaśnie, kamienie
słów wystrzelą w kosmos jak rakiety mierzące
w cel, którego nie ma.
Przestrzeń istnienia, jak pisze poeta, jest ulotna, zamknięta między ciszą a milczeniem. W tym nieznanym obszarze słowa nie mają znaczenia, ponieważ nie oddają tajemnicy porozumienia. Czy owo Nic, ten
"cel, którego nie ma", kryje w sobie jakiekolwiek ocalenie?
Poezja metafizyczna, poezja ciemnego światła wyraża się najpełniej w zamykających tom poematach. W nich rozluźnia się obraz, ścisła logika wywodu - tak wyraźna szczególnie w wierszach lingwistycznych, niezwykle błyskotliwych i precyzyjnych - ustępuje pod naporem wyobraźni. Poeta obserwator i uczestnik historii, powściągliwy rejestrator zdarzeń, zamienia się w poetę wizji. W poematach łączy się ze sobą historia, rzeczywistość, przeczucie, niepokój moralny, jakby cały zgiełk i tumult świata, głosy napierające ze wszystkich stron otaczały i więziły człowieka, a zarazem nie pozwalały schronić się nawet w tym nadmiarze.
Wpleciony w pajęczynę podań, legend, mitów,
baśni, klechd, dokumentów, masowych
pieśni, podręczników historii
- gdy wszystko to dzieje się jednocześnie -
możesz już tylko krzyczeć, nie masz żadnych szans.
I chociaż trwa w pamięci zamknięty ogród z białym jednorożcem, to przecież
"w środku labiryntu zaczyna się nowy labirynt", śmierć jest wszechwładna
ślepe oko planety
zarasta ciemnością
trup gwiazdy spadającej
dopala się zwolna
W tej poezji, konsekwentnej w swoim myśleniu, nawet archetypowy obraz jednorożca nie oznacza ocalenia. Ogród został przed nami zamknięty, istnieje, lecz nie ma do niego dostępu. Gorzki jest ten życiowy wybór, skoro po prostu go nie ma. Tom zamyka sonet Morgue. Dopowiada i zamyka wszelkie wątpliwości:
Zimne czaszki i puste oczodoły,
Pęknięte serca i sztywne języki.
W jedną się łączą poetyckie szkoły,
Unieważniono prawa gramatyki.
Składnia rozkładu - oto wyraz goły
Niewyrażalnej życia dialektyki.
Sonet, który odpowiada również na pierwszą, tak ważną dla tej poezji sprzeczność występującą między słowem a milczeniem, skoro
"wyniesieniem jest mowa ciszy", podsumowuje ten niezwykle spójny, świetnie skonstruowany wybór wierszy z trzydziestu lat twórczości poetyckiej.
Iwona Smolka © by "Twórczość" 2006 | |