Dyrygent-kompozytor
Niespodziewane i tajemnicze wydarzenia przepełniały życie Stanisława Skrowaczewskiego, który w wieku siedmiu lat został całkowicie oczarowany, usłyszawszy adagio z VII Symfonii Antona Brucknera. ''To taki sam rodzaj wstrząsu, co odczuwany przez osobę, która wierzy, że uwierzyła Boga'' mówił dyrygent. Tego samego roku, chłopiec skomponował swój pierwszy utwór, uwerturę na orkiestrę mozartowską. Od tamtego czasu nałogowo studiował partytury wielkich mistrzów; do fortepianu, na którym grać uczył się od piątego roku życia, dołączyły skrzypce. Urodzony 3 października 1923 roku we Lwowie, przejawiał zadziwiające – jak na dziecko – aktywności, zwiastujące niesamowite życie muzyczne. Matka Skrowaczewskiego była koncertującą pianistką, ojciec laryngologiem.
Przez 70 lat nieustannie pracował jako dyrygent-kompozytor. W wieku dwudziestu kilku lat zdobył wszystkie szczeble kariery możliwe w Polsce, po trzydziestce kierował już ważnymi orkiestrami za żelazną kurtyną, w Stanach Zjednoczonych. W swoim życiu skupiony był na sztuce odtwarzania, na dyrygowaniu, ale w głębi duszy najbardziej chciał tworzyć – komponować. Ta dwoistość, należąca do tradycji zapoczątkowanej przez Mendelssohna, Wagnera i Mahlera, znajduje godnych kontynuatorów wśród niewielu współczesnych twórców. Kiedy w 2016 roku występował w swoim ostatnim sezonie artystycznym, był najstarszym żyjącym dyrygentem, który przewodził czołowym orkiestrom, równocześnie komponując. Odnosił wyjątkowe sukcesy w obydwu dziedzinach.
Metafizyczne dreszcze i pogłosy tragedii
Otoczony przez gotycką architekturę Lwowa, barokowe kościoły, bujne parki, Operę Lwowską i historyczne mury miasta, młody Skrowaczewski rozwijał swoją wrażliwość na sztukę, prowadził głębokie życie wewnętrzne.
''Wszystkie te obrazy, chociaż realistyczne, tworzyły we mnie surrealną wizję świata'' – mówił – ''Atmosfera Lwowa i jego legenda, którą znałem, ukuły we mnie rodzaj specjalnej otwartości na sztukę''.
''Poprzez muzykę komunikuję się z metafizyką świata, ze wszechświatem'' – mówił Skrowaczewski, traktujący muzykę, jako pewien rodzaj religii, która doprowadzała go do ''pozaziemskich sfer, smutnych i tragicznych''. To tragiczne brzmienia, znalezione w dziełach wielkich kompozytorów najbardziej wpływały na Skrowaczewskiego w dzieciństwie. Jego kompozycje są zazwyczaj kontemplacyjne, przepełnione smutkiem. Te cechy niewątpliwie wynikają z przeszłości, nasyconej stratą i cierpieniem, spowodowanym wojną oraz opresją polityczną.
Skrowaczewski był nastolatkiem, kiedy Niemcy najechali na Polskę w 1939 roku. Przez następne 6 lat, Lwów był okupowany trzy razy (dwa razy przez Sowietów, raz przez Niemców). W trakcie pierwszej okupacji rodzinę ochroniły lekarskie umiejętności ojca, cenne dla Rosjan. Pod nazistowską okupacją, nastoletni Skrowaczewski pracował w Instytucie Badań nad Tyfusem Plamistym i Wirusami prof. Rudolfa Weigla, jako karmiciel wszy (na początku lat 20., Weigl wynalazł pierwszą skuteczną szczepionkę na tyfus; zatrudniał wielu Lwowian, ratując im tym samym życie).
W 1944 roku, kiedy Sowieci odbili Lwów, Skrowaczeski ukrywał się w mieszkaniu swoich rodziców, pobliskim kościele i domach swoich znajomych, znajdujących się poza miastem. Przeżył bombardowanie swojego ukochanego, oblężonego Lwowa, ale utracił możliwość pianistycznej kariery. Odłamek trwale uszkodził jego dłoń.
W przełomocych dla jego życia latach, jedyną stałą była muzyka. Skrowaczewski komponował, grał na fortepianie (pomimo odniesionych ran), obserwował orkiestry i dyrygentów, grał na skrzypcach w podziemnym kwartecie smyczkowym. Uczęszczał na tajne komplety do klasy Romana Ingardena, wybitnego filozofa i estetyka, który głęboko na niego oddziaływał. ''Atmosfera intelektualna w jego domu kontrastowała ze strachem dnia codziennego, możliwością utraty życia istniejącej każdego dnia. Ta przeciwstawność uformowała moje nastawienie do kompozycji i dyrygentury. Znaczenie muzyki wykroczyło dla mnie daleko poza zapis nutowy'' – tłumaczył Skrowaczewski.
W 1934 roku, w wieku 15 lat, jego starsza siostra – Krystyna – zmarła na szkarlatynę. Niektórzy przyjaciele, członkowie jego dalekiej rodziny zginęli w trakcie II wojny światowej. Po wojnie, Skrowaczewski z rodzicami opuścił sowiecki Lwów. Przeprowadził się do przeludnionego Krakowa. Rodzice przenieśli się na południowy zachód Polski. Dyrygent odwiedził Lwów w 1959 roku, zaraz przed swoją emigracją z Polski do Minneapolis, gdzie miał zostać dyrektorem Minneapolis Symphony Orchestra (dzisiaj Minnesota Orchestra). Do Polski nie przyjeżdżał przez 21 lat.
Z typową dla siebie samodyscypliną, Skrowaczewski przez całe dorosłe życie stosował się do ścisłego reżimu codziennych ćwiczeń oraz zdrowej diety. Pomimo wielu poważnych problemów zdrowotnych, utrzymywał – wymagającą fizycznej i psychicznej wytrzymałości – karierę międzynarodowego dyrygenta. Występował 70 lat z rzędu (pobijając tym samym rekord Leopolda Stokowskiego, dyrygującego przez 60 lat).
Skrowaczewski doznał najbardziej przygnębiającej straty swojego życia w 2011 roku. Po 55 latach małżeństwa zmarła jego ukochana żona, Krystyna.
''Przedstawiała sobą największy wymiar dobroci, do którego wszyscy powinniśmy dążyć'' – mówił Skrowaczewski na jej pogrzebie.
Kompozytor: dążenie do piękna i uczuciowej głębi
''Chcę być poruszony skmomponowaną przeze mnie muzykę – przynajmniej w niektórych fragmentach – tak samo mocno, jak poruszają mnie dzieła Mozarta, Brucknera albo Beethovena'' – mówił Skrowaczewski – ''Muszę dostawać tych dreszczy, które czasami prowadzą do łez''.
Wyjątkowo trudne wymaganie, połączone z wyjątkowo samokrytyczną naturą oraz karierą dyrygenta, zabierającą 10 miesięcy rocznie, zmusiła go do przesunięcia komponowania na ubocze jego artystycznego życia. Niemniej jednak, oprócz kilkunastoletniej przerwy w latach 50. i 60., Skrowaczewski konsekwentnie komponował, nawet w ostatnich miesiącach przed swoją śmiercią.
Od 1929 do 1946 roku napisał 32 utwory młodzieńcze oraz szkice późniejszych prac: od sonat fortepianowych przez symfonie do utworów wokalnych. W latach 50. był aktywny na polu muzyki filmowej, teatralnej – wliczając w to balet. Istnieje kilkanaście takich prac, jego muzykę możemy usłyszeć w wielu polskich filmach.
Oeuvre Skrowaczewskiego z lat 1947-2010 zawiera prace na orkiestrę, koncerty, muzykę kameralną, transkrypcje i aranżacje. To tylko trzydzieści tytułów, ale uznanych przez światową krytykę, muzyków oraz publiczność, zdobyły wiele nagród, wliczając dwie nominacje do Nagrody Pulitzera. Kompozycje Skrowaczewskiego charakteryzuje duchowa głębia, przejrzystość formy i treści, wyszukana orkiestracja, przerażające gesty oraz poczucie żałoby. Jak naprawdę brzmi jego muzyka?
Słuchając jego kompozycji, możemy usłyszeć wiele muzycznych kontekstów i wpływów. Szeregi tonacji harmonicznych i melodycznych – esencja ''brzmienia Skrowaczewskiego'' – zainspirowana Szymanowskim i Messiaenem; organiczny rozwój materiału brzmieniowego, utożsamiany często z Bartókiem; związki z klasycznymi XVIII I XIX-wiecznymi niemiecko-austriackimi mistrzami kompozycji, przede wszystkim z Wagnerem oraz Brucknerem; intelektualne piękno struktur utrzymanych w duchu Berga; i XIX-wieczną głębię ekspresji w obrębie XX-wiecznego języka muzycznego, pokrewną Szostakowiczowi.
Dyrygent: spontaniczne spotyka się ze ścisłym
''Dyrygowanie jest zagadką'' – powiedział raz Stanisław Skrowaczewski – ''To praca polegająca na pomaganiu muzykom wyobrażenia sobie dźwięku, zanim go zagrają. Podstawą jest doskonała znajomość partytury, zarówno pod względem duchowym, jak i technicznym. Oraz bardzo zdecydowana interpretacja danej chwili, niezwykle silna i przekonująca, żeby nie było wątpliwości jak to zagrać''.
Dla Skrowaczewskiego jądrem dyrygowania za każdym razem była dokładna intepretacja. Przygotowując się do jakiegokolwiek utworu – nieważne, czy wykonywał go po raz pierwczy, czy setny – starał się całkowicie usunąć z pamięci poprzednie interpretacje z umysłu, zacząć na nowo. Realizując zamierzenia kompozytora, polegał na własnej wyobraźni.
''Osobowość Stanisława można dokładnie usłyszeć na każdym jego koncercie'' – opowiada Krystian Zimerman – ''Ale nie zakrywa myśli kompozytora. To jest niesamowite''. Inny pianista, Garrick Ohlsson, chwalił Skrowaczewskiego za spontaniczność jego występów: ''Cenię jego gotowość do improwizacji, uważnego słuchania, wyczucia chwili''. Ohlsson uważa, że kluczem do sukcesu Skrowaczewskiego było jego – wyjątkowa dla dyrygentów – intuicja kompozytorska. ''Wcielał w życie treści zawarte w partyturze, wchodził w nią głębiej, docierał tam, gdzie znajdują się symbole, które stają się rzeczywistością muzyki''.
Przez 70 lat Stanisław Skrowaczewski dyrygował i komponował na własnych zasadach. Swoimi koncertami, utworami i nagraniami, tworzył bezcenną spuściznę artystyczną. W dzisiejszym, napędzanym nowinkami technologicznymi świecie, maestro zapraszał nas na chwilę przerwy, refleksji i kontemplacji otaczających nas tajemnic – chciał, żebyśmy dołączyli do niego w poszukiwaniu nieskończoności.
Jesteśmy za to dozgonnie wdzięczni.
''Dla mnie sztuka jest dialogiem z nieznanym. Dialog ten zawiera w sobie wszystkie fundamentalne niepokoje człowieka – sens życia i śmierci, miłości i okrucieństwa, poświęcenia i odkupienia – w ciągłej nadziei poznania tego, co nie może być poznane'' – Stanisław Skrowaczewski.
Dr Fredercik Harris Jr., autor książki ''Seeking the Infinite: The Musical Life of Stanisław Skrowaczewski'', prowadzi Wind & Jazz Ensembles w Massachusetts Institute of Technology. Pożegnalny esej Harrisa opiera się na tekście dołączonym do płyty ''Stanisław Skrowaczewski: The Complete Oehmsclassics Recordings, 90th Birthday Collection Box set (2013)''.
Autor: Frederick Harris, tłum. fl, 4.3.2017