27-29 kwietnia 2017 roku Marzena Diakun poprowadzi czterokrotnie Orkiestrę Symfoniczną São Paulo (w programie koncertów znalazły się utwory Wolfganga Amadeusza Mozarta, Piotra Czajkowskiego, Heitora Villa-Lobosa i Karola Szymanowskiego). Koncerty odbywają się przy wsparciu Instytutu Adama Mickiewicza i programu Polska Music.
11 i 12 maja odwiedzi sale koncertowe Gijon i Oviedo, gdzie zabrzmią m.in. utwory Dmitrija Szostakowicza i Grażyny Bacewicz. Wcześniej wykonywała m.in. III Symfonię Góreckiego z orkiestrą koszyckiej Filharmonii Narodowej, utwory Mieczysława Karłowicza i Zygmunta Noskowskiego z turecką Bursa Regional State Symphony Orchestra i kompozycje Karola Kurpińskiego z Nordic Chamber Orchestra.
Filip Lech: W programie koncertów w São Paulo umieściła pani Uwerturę koncertową Karola Szymanowskiego, na koncertach w Hiszpanii zabrzmi Uwertura na orkiestrę symfoniczną Grażyny Bacewicz. Czy grając za granicą często sięga pani po polską muzykę?
Marzena Diakun: Jeśli tylko mogę, to chętnie proponuję zagranicznym orkiestrom utwory polskich kompozytorów. Staram się wybierać utwory stosunkowo rzadko grywane. Koncerty fortepianowe Chopina, Koncerty skrzypcowe Szymanowskiego czy Symfonie Lutosławskiego nie potrzebują takiego wsparcia. Jest wiele innych twórców pozostających prawie nieznanych publiczności poza Polską, na przykład Grażyna Bacewicz i Mieczysław Karłowicz.
Niestety, nie zawsze łatwo mi przekonać do nich dyrekcje orkiestr. Na przykład w Paryżu nalegałam, aby do mojego następnego koncertu z Orchestre Philharmonique de Radio France dołączyć symfonie Aleksandra Tansmana, niestety w najbliższym sezonie się to nie uda.
To bardzo dziwne, że paryska orkiestra odmówiła włączenie w swój program utworów Tansmana, w końcu większość swojego życia spędził w Paryżu... Jak publiczność reaguje na utwory mało rozpoznawalnych twórców zestawionych z kompozytorami należącymi do ścisłego kanonu, takimi jak Mozart i Czajkowski?
Najczęściej są pozytywnie zdziwieni. Przeważa strach przed nieznanym, ale jeśli już wysłuchają nowości, to dobra muzyka zawsze przekona do siebie odbiorców.
Współpracuje pani z wieloma orkiestrami na kilku kontynentach. Z jakimi zespołami czuje się pani najbardziej związana?
Orkiestra, z którą do tej pory łączył mnie najdłuższy kontrakt to Filharmonicy Paryscy. Wspólne tournée, wielokrotne koncerty, czy sesje nagraniowe pozwoliły mi dobrze poznać tych znakomitych muzyków, a tym samym pełniej wykorzystywać ich muzyczne możliwości. Zostałam też przyjęta do ich grona, "zaakceptowana", co dla tak homogenicznego zespołu nie jest rzeczą oczywistą. Na pewno ten zespół pozostanie mi bardzo bliski.
Wielokrotnie zdarzyło mi się nawiązać, czy może wypracować, jakąś szczególną formę porozumienia (nie tylko muzycznego) z orkiestrami we Francji, Szwecji, nawet po drugiej stronie Atlantyku. Każda orkiestra to inny zbiór wspaniałych artystów. I nawet wracając do tej samej orkiestry, "nigdy nie wchodzi się do tej samej rzeki".
Jaki ślad zostawia po sobie dyrygent na orkiestrze, z którą współpracuje? Czego uczy się pani od kolejnych zespołów, spotykanych w kolejnych miastach? Moje pytanie zainspirowane jest wywiadem z Kazimierzem Kordem, który ostatnio słyszałem. Maestro Kord przez wiele lat współpracował z nowojorską Metropolitan Opera, czuł silny związek z muzykami MET. Mówił, że dzisiaj, kiedy po świecie krąży wielu dyrygentów i dyrygentek na występy gościnne, coraz trudniej nawiązać taką relację. Jestem ciekaw, jak wygląda to z pani perspektywy.
To prawda. Z jednej strony dyrygent gościnny, pracując przez kilka dni nie jest w stanie myśleć o długofalowym wypracowywaniu brzmienia orkiestry. Z drugiej strony, jeśli orkiestry zmieniają często dyrygentów, a w ich skład wchodzą muzycy wykształceni w najróżniejszych ośrodkach całego świata, to trudno uzyskać homogeniczność barwy poszczególnych sekcji. Tylko najlepsze orkiestry na świecie, pracujące pod jedną ręką przez dłuższy czas, mogą sobie pozwolić na takie długofalowe myślenie o swojej grze.
Za każdym razem staram się myśleć o tym, co przez ten tydzień pracy mogę w danym zespole ulepszyć. Jak podnieść jakość dźwięku? W jaki sposób dokładnie przekazać formę utworu? Co zrobić, żeby wykrzesać więcej energii z każdego instrumentalisty? Tę ulotną formę porozumienia uzyskujemy zresztą już po pierwszych minutach wspólnego muzykowania, ale każdy powrót do orkiestry może coś zmienić. Dopiero od pewnego czasu zaczynam powracać do ciekawych orkiestr i umacniać nasze relacje.
Jakie są pani najbliższe plany artystyczne? Czy możemy spodziewać się jakichś koncertów w Polsce?
Maj to szaleńcze wprost tempo koncertowania: zaraz po Paryżu i São Paulo dyryguję trzema koncertami: Hiszpania, Paryż i na koniec sezonu Filharmonia Łódzka. Każdy koncert to zupełnie inny program, wielka symfonika oraz koncerty ze wspaniałymi solistami, więc będzie to czas wytężonej pracy.
Latem pojawię się na Festiwalu Jerzego Waldorffa w Radziejowicach, jesienią wystąpię podczas Wratislavii Cantans we Wrocławiu. Czekam też na wakacje…