[Andrzej Stasiuk Fado. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2006, ss. 174.]
Co łączy Stasiukowe Fado z melancholijną portugalską pieśnią, powstałą w XIX stuleciu w ubogich dzielnicach Lizbony? Przede wszystkim tematyka (rozpamiętywanie tego, co bezpowrotnie utracone, zaduma nad ludzkim losem), nastrojowość oraz konwencjonalność, przejawiająca się w powtarzalności licznych motywów i chwytów. Ostatnia cecha może mocno rozczarować czytelników najnowszej książki autora Dukli. W porównaniu z rewelacyjnym tomem Jadąc do Babadag zbiór Fado razi wtórnością wielu obrazów, refleksji i metafor. Tak jednak miało być! Powtarzalność oraz przewidywalność niektórych fragmentów to strategia całkowicie przemyślana i zamierzona. Sugerują to tytuł zbioru oraz słowa wypowiedziane przez pisarza w jednym z wywiadów:
"Ta książka to remanenty z 'Babadagu', teksty pisane na zamówienie i głębokie wyznania miłosne do rzeczywistości. I one są najważniejsze. Mam 45 lat i nie dam rady już tak walczyć i szarpać się z rzeczywistością. To jest książka o zgodzie, chyba wręcz buddyjska z ducha."
Niepochlebnych uwag pod adresem Fado opublikowano już wiele, może nawet za dużo. Książce zarzucono m.in. wewnętrzną nierówność, brak spójności (trudno nie zgodzić się z tymi uwagami), nudziarstwo, niski poziom artystyczny. Najsurowszy sąd na jej temat wyraził na łamach "Newsweeka" Dariusz Nowacki:
"Trudno o jednoznaczną ocenę tej książki, bo przypomina polski bigos - smaczny, ale przygotowany z resztek, co niektórym bardzo przeszkadza. Bez wątpienia pisarstwo Andrzeja Stasiuka jest na tyle markowe, że jakoś łatwiej to danie przełknąć."
Nie zamierzam uderzać w podobną nutę, nie chcę też pisać panegiryku, pragnę jedynie podzielić się kilkoma pozytywnymi wrażeniami z lektury Fado.
Portugalskie słowo fado oznacza los. Jednak nie tylko on jest bohaterem książki. Równie ważna jest pamięć - indywidualna oraz zbiorowa, pamięć Andrzeja Stasiuka i naszej części Europy. To właśnie ona przywołuje dawne obrazy, kształtuje tożsamość, projektuje przyszłość, jest sposobem uczestnictwa w kulturze, czymś, bez czego nie sposób żyć. Zaryzykuję w tym miejscu stwierdzenie, że Stasiukowe Fado to współczesna wersja elegii. Podstawowymi wyznacznikami elegijności są bowiem wspomnienia, duchowe powroty do osób i miejsc ukochanych, bolesna świadomość utraty czegoś lub kogoś, szukanie prawdy o człowieku.
Pamięć jest też dla Stasiuka ponownym przeżywaniem rzeczy minionych, domem i duchową ojczyzną, azylem oraz ostatnim miejscem wolności w rzeczywistości szarpanej hossą lub bessą:
"Wyrzec się pamięci o sobie samym to mentalne samobójstwo. Wystarczy popatrzeć na wieśniaków, którzy próbują udawać mieszczuchów, wystarczy popatrzeć na mieszczuchów udających arystokrację. Wszyscy oni uciekają przed własną pamięcią i nie znajdują niczego, co mogłoby ją zastąpić. Amnezja jest formą pogardy dla samego siebie. W świecie, który nadciąga niewiele rzeczy będziemy mieli na własność. Większość z nich będzie podlegała prawom ekonomii, czyli każdy zysk będzie zawierał w sobie potencjalną stratę. Prawdopodobnie nawet uczucia staną się przedmiotem handlowej wymiany. Będzie można kupować miłość i sprzedawać nienawiść na skalę dotąd niespotykaną. Bardzo możliwe, że tylko pamięć, osobista, kapryśna i fragmentaryczna historia, nie znajdzie nabywcy, ponieważ dla kogoś drugiego będzie kompletnie bezwartościowa."
W Fado po raz kolejny daje o sobie znać pisarska odraza do życia w warunkach cywilizacji industrialno-miejskiej. Stasiuk odrzuca powierzchownie rozumianą nowoczesność, wszechobecny łomot, dyktaturę elektronicznych gadżetów; jego postawa (chęć powrotu do natury, do pierwotności etc.) bliska jest Stachurze i dwudziestowiecznym ruchom kontestacyjnym.
Fado to apoteoza prowincji, ciszy i samotności, pean na cześć podróży w nieznane. Włóczęga po peryferiach Europy jest dla autora Jadąc do Babadag prawdziwą obsesją, doświadczeniem metafizycznym. W wielu jego utworach daje się zauważyć prastary topos człowieka wędrowca, można też mówić o swoistym "życiopisaniu" Stasiuka. Pisarz ten w sensie dosłownym i metaforycznym przemierza spore przestrzenie kontynentu. Wędrowanie jest dlań sensem życia lub jego szukaniem. Wędrówka zespala z naturą, pozwala odnaleźć utracone wartości, utracone człowieczeństwo: "Podróżować znaczy żyć. A w każdym razie żyć podwójnie, potrójnie, wielokrotnie".
Stasiuk to świetny obserwator, kolekcjoner oraz kronikarz osobliwości i pospolitości (co najlepiej widać w szkicu Stróże), pisarz obdarzony wyobraźnią malarską, impresjonista, który (jak mało kto we współczesnej literaturze polskiej) potrafi "fotografować prozą", malować słowem. Prawdziwą maestrię w utrwalaniu tego, co chwilowe, ulotne osiąga w utworze Połowa października, powrót. Oto jeden ze Stasiukowych obrazów jesieni:
"O ósmej rano jest cicho i biało. Potem mgła powoli idzie do góry i pojawia się rozproszone złote światło. Widać krzewy i drzewa w ogrodzie, potem płot i reszta pejzażu powoli wraca na swoje miejsce. Szron znika z trawy. Na gałęziach lśnią srebrne pajęczyny. Ale wciąż jest cicho, cicho i zimno. Słychać pojedyncze krople spadające z północnej połaci dachu do rynny. [...] Każdego ranka wychodzę na taras i patrzę, jak podnoszą się mgły. Pojawia się słońce i drzewa stają w czerwonych i złotych płomieniach. Nie ma piękniejszego światła niż światło jesieni. W nieruchomym powietrzu blask zaciera kontury rzeczy i zostawia jedynie barwy. Nawet dźwięki są wyraźniejsze, oddzielone od siebie i trwają dłużej. W dole, we wsi, ktoś rąbie drewno. Słychać pojedyncze uderzenia siekiery i stukot upadających na stertę polan. Tak jest rano, bo potem z upływem dnia powietrze wypełnia się dźwiękami: przejeżdża ciągnik, słychać piłę w lesie, parę kilometrów dalej pyrkocze motocykl na ostrym podjeździe, pieje kogut i szeleszczą spadające liście."
Utwór Połowa października, powrót zasługuje na uwagę także z powodu modlitewnej formy i panteistycznej wymowy. Stanowi on, obok rewelacyjnego eseju Ciało ojca (poświęconego osobie Jana Pawła II i doświadczeniu wspólnoty), swoiste wyznanie wiary (dalekie jednak od dewocji, religijnego ekshibicjonizmu). I właśnie owo pisarskie "wierzę" jest, według mnie, najbardziej niezwykłym motywem Fado. Być może jesteśmy świadkami narodzin zupełnie nowego Andrzeja Stasiuka?
Adam Tyszka © by "Twórczość" 2007 | |