Czytaj też artykuł "Tunia" Tadeusza Stefańczyka o najmłodszej pannie z Wilka
"Panny z Wilka" (1932) są jednym z cudów literatury, która - gdy staje się owocem nieprzeciętnego talentu i osobowości - stwarza kreacje zastępcze wielkiej sugestywności i mocy, przerastające nieraz żywe modele i rzeczywiste pierwowzory. Czy przyozdobionych guwernerem z Kresów sześciu braci Świerczyńskich (po starszeństwie: Józef, Wincenty, Jan, Tomasz, ? i Tadeusz), rozkamuflowanych uczciwie i odważnie przez samego Iwaszkiewicza w "Książce moich wspomnień" (1957), w rozdziale 'W stronę Byszew', i w "Podróżach do Polski" (1977) przy prezentacji Doliny Moszczenicy, może się mierzyć z sugestywnymi portretami sześciu panien otaczających atrakcyjnego korepetytora tudzież dojrzewającego mężczyznę? Czy wczesne doświadczenia homoerotyczne typu koszarowego, ślepe próby rozpoznania i skanalizowania seksualnego żywiołu, bywa niekiedy, że utrwalające się na resztę życia, pikantne dla amatorów, obojętne lub "niesmaczne" dla heteryków, mogą mieć tę intensywność i bogactwo napięć, uniwersalną moc i literacką nośność, jakie rodzi dialektyczne rozbicie, przełamanie bytu na samca i samicę, na mężczyznę i kobietę, słowem: prosty i genialny zarazem "wynalazek płci"? Aż trudno uwierzyć, by te pięknie, czule i głęboko sportretowane k o b i e t y (w kolejności: Julcia, Kazia, Jola, Fela, Zosia i Tunia) miały swoje ściśle męskie odpowiedniki, i to do tego stopnia, że najstarsza, Julcia, bohaterka pierwszych wtajemniczeń miłosnych Wiktora Rubena w Wilku, jest jedynie przykrywką, literackim schronem dla najstarszego ze Świerczyńskich, Józefa, a czwarta, zmarła młodo na grypę hiszpankę Fela, to zaledwie pseudonim zmarłego na tyfus w tymże 1919 roku czwartego z braci, Tomasza. Zadziwiające analogie i jaka temperatura uczuć, skoro po przeszło trzydziestu latach od Byszewsko-Wilkowskich wakacji Iwaszkiewicz nie umie i nie chce zagasić zaprószonego w młodości, "na pięterku" przyjaznego dworu ognia...
Ach, Józio, to przecież jeden ze ślicznych braci Świerczyńskich z sąsiedztwa - "panien z Wilka". Julcia to Józio, z którym bez słowa przeżyłem najpiękniejszą przygodę miłosną mojego życia. Scena w łóżku śpiącej "Julci" to zalążek całego opowiadania. Boże, ten Józio, cóż to był za piękny chłopak!.
Chętnie wierzymy autorowi "Panien z Wilka" (zdjęcia z 1913 roku przedstawiające gidyjowatego młodzieńca w ekstrawaganckim ubiorze w otoczeniu paru młodzianków w szkolnych mundurkach nie niosą żadnej szczególnej aury), tym bardziej że sam tekst opowiadania wskazuje w paru miejscach - jakby mimowolnie, przez delikatne "sypki" - na jego rzeczywiście homoerotyczną genezę. Bo któraż matka paru dorastających, urodziwych panien w szanującym się dworze polskim przed pierwszą wojną światową ułożyłaby swoje pociechy na dobrze izolowanej "górce", w analogicznych, sąsiadujących ze sobą pokojach - z dwudziestoletnim, naładowanym erotyczną energią guwernerem czy korepetytorem? Nie zrobiłaby tego nawet sadząca się na nowoczesność Młodziakowa, matka pensjonarki Zuty, przed drugą światową, co dopiero bezbarwna, konserwatywna Emilia, ledwie zarysowana w utworze Iwaszkiewicza i w pięknym, sugestywnym filmie (1979) Andrzeja Wajdy. Na górze, na pięterku chłopiec mógł sypiać tylko z chłopcami. I tylko on, łamiąc wszystkie zasady i obyczaje - poza regułą młodego pragnienia szukającego po omacku ujścia, gorącego ciała lgnącego do innego ciała - mógł "niechcący" pomylić szablonowe pokoje z takim samym wystrojem i... wbłąkać się w sen "Julci", otrzymując w nagrodę dla odważnych i nieszablonowych (i na szczęście dla nas, czytelników) "cztery noce, najpiękniejsze noce jego ciała". Bo jak przyznaje nawet "porządny", klasycyzujący poeta Leopold, nie ma nic zdrożnego w burzach i porywach namiętności, w podmuchach "znad ciemnej rzeki" istnienia:
Bo coś w szaleństwach jest młodości,
Wśród lotu, wichru, skrzydeł szumu,
Co jest mądrzejsze od mądrości
I rozumniejsze od rozumu.
Skoro Staff tak powiada i rozgrzesza wspaniałomyślnie, nie pozostaje nam, dzieciom literackiej rozkoszy, nic innego, jak wypić zdrowie młodej i pięknej J U L C I , kimkolwiek by była: duchem, kreacją, tworem wyobraźni, panną z Wilka czy chłopcem z Byszew.
Tadeusz Stefańczyk © by "Twórczość" 2006 | |
Spis treści "Twórczości" 01/2006