Inga Iwasiów korzysta z własnego doświadczenia literaturoznawczyni i eseistki, fundując czytelnikom dodatkową lekturową gratkę. Erudyci odnajdą tu sporo tropów charakterystycznych dla powieściowej fikcji – nieobecnych, oczywiście, ani w warsztatowej rutynie prac naukowych, ani w wyćwiczonej autocenzurze spod znaku politycznej poprawności.
Nie bacząc na nią, autorka rozprawia się choćby z partykularyzmem zabużańskich uczelni, które każdą próbę podjęcia przez naszą stronę badań polskich zasobów zgromadzonych w ich archiwach, traktują jako zamach na własną autonomię i narodową tożsamość.
– Jeśli dobrze zrozumiałem, pani szuka poloników, czyli czegoś, co tu traktujemy jako część obcych wpływów.
"Na krótko" jest poza tym powieścią, w której obok rozważań intelektualnych pojawia się cała sfera spraw zwyczajnie ludzkich, albo wręcz babskich. Niepoślednią rolę odgrywa w nich powszednie życie, z całą otoczką związanych z tym komplikacji. I ze śmiałymi reminiscencjami przeżyć natury intymnej, w wydaniu niekoniecznie grzecznym.
Główną bohaterką książki jest Polka, profesor Sylwia – porte parole autorki(?) – którą czeka naukowa kwerenda w zbiorach jednego z uniwersytetów, dawniej położonego na wschodnich rubieżach Rzeczpospolitej. Obecne władze tej uczelni piętrzą jednak absurdalne przeszkody przed naukowcami z naszego kraju, uniemożliwiając im dotarcie do materiałów źródłowych. Sylwii przyjdzie więc spędzić o wiele więcej czasu i zaaklimatyzować się w tym mieście (zarazem stolicy państwa), gdzie co krok napotyka ślady odwiecznej polskiej obecności.
Nie tylko materialnej, bo też cywilizacyjnej i kulturowej. Wiele osób pielęgnuje tu swoje polskie korzenie, jeszcze więcej zna nasz język. Identyfikuje się z krajem nad Wisłą i czuje z nim nierozerwalną więź duchową.
Należy do niej salon fryzjerski Ruty, gdzie bohaterka strzeże się na krótko. Wkrótce Sylwia pozna bliżej brata właścicielki, bibliotekarza Witka. Kolejny absurd administracyjny niewielkiego, sąsiadującego z Polską państwa sprawi, że bohaterka będzie zmuszona pozostać w nim znacznie dłużej, niż na krótko.
Wiele fragmentów książki przykuwa uwagę bogactwem nieszablonowych opisów czy śmiałych porównań.
– Moja córeczka – babcia wyciąga do niej ręce. "Sękate", myśli Sylwia, w powieściach piszą "sękate", trudno znaleźć inne słowo. Zapach drogich perfum, prezent na ostatnią Gwiazdkę, na babci przypominał zapach zleżałych biszkoptów.
Pisarka przewidziała – pożyjemy, zobaczymy… – powszechne używanie tak zwanych regeneratorów, które nabywa się wraz z napojami alkoholowymi. W przypadku naszej nacji akurat ten wynalazek można zaliczyć do szczególnie cennych osiągnięć naukowych. Nie wszystkim przypadł on jednak do gustu – znalazł się odłam odszczepieńców, choć może tylko prawdziwych wielbicieli tradycji, skupionych w stowarzyszeniu miłośników kaca.
Szerokie zastosowanie znalazły także "konwertory języka nowej generacji". Co nierzadko pozwalało odnaleźć się w podbramkowych sytuacjach:
– Angielski mnie dobił – mawiała Wanda i nie musiała tego rozwijać. Ledwo wywalili od siebie, z reklam, gazet, urzędów, rosyjski, już przyszli następni i żądali angielskiego.
Chyba nie trzeba dodawać, że ci "następni" byli z UE...
Inga Iwasiów umie też niestereotypowo nazywać emocje. Obrazowo opisuje na przykład spostrzeżenie głównej bohaterki, ile jej się udało "zagarnąć w panicznym slalomie pomiędzy własnymi lękami". Jednym z nich był strach przed utratą pamięci, której drobne, acz niepokojące sygnały zaczynały powieściową Sylwię coraz mocniej gnębić.
Ta akurat przypadłość każe spuścić kurtynę miłosierdzia na pewne potknięcia językowe tekstu, w którym bohaterowie biorą się "za coś" (ot, rusycyzm), zamiast (po polsku) do czegoś. Coś innego z kolei pojawia się "w ramach", choć nie jest to bynajmniej obraz ani nawet pluskwy. Zupełnie też nie wynika z treści, dlaczego dom towarowy Steffl w Wiedniu (błędnie pisany przez jedno "f") ma być "osławioną" – czyli cieszącą się złą sławą – "placówką muzealniczą ściągającą więcej publiczności od Hofburga".
Inga Iwasiów – urodzona w 1963 roku profesorka literaturoznawstwa, pisarka, badaczka eseistka, krytyczka literacka i teatralna. Pracuje na Uniwersytecie Szczecińskim, redaguje czasopismo "Pogranicza". Organizatorka życia kulturalnego i intelektualnego w Szczecinie, w którym się urodziła i nieprzerwanie mieszka.
Autorka cenionych monografii, rozpraw, esejów i felietonów. Wydała dwa tomiki poezji: "Miłość" (2001) i "39/41" (2004), tomy opowiadań "Miasto-ja-miasto" (1998) oraz "Smaki i dotyki", a także dwie powieści: "Bambino" (2008), finalistkę Nagrody Literackiej Nike 2009 oraz jej kontynuację – "Ku słońcu" (2010).