"CAŁA EUROPA ZŁOŻYŁA SIĘ...": ZWIĄZKI CONRADA Z NIEMCAMI
Anthony Fothergill
University of Exeter
Obawiam się, że w przeciwieństwie do innych referatów, które mieliśmy okazję tutaj wysłuchać, swój muszę poprzedzić wstępem. Nie było takiej konieczności w wypadku tematów typu "Conrad a Francja" czy "Conrad a Anglia", a tym bardziej "Conrad a Polska". Nie byłoby takiego problemu, gdyby powstał tekst zatytułowany "Conrad a Rosja". Każdy z nich prowadził, lub prowadziłby, do różnorodnych, ciekawych i wielokrotnie rozważanych pytań, na które próbowaliśmy znaleźć odpowiedź podczas prowadzonych tu dyskusji. Odpowiedzi te zamykałyby się w stałej - nawet jeśli czasami kwestionowanej - tematyce, obejmującej styl języka Conrada, wpływ, jaki wywarł na literaturę, lub też kulturalne i polityczne doświadczenia, pozwalające Conradowi szkicować wyobrażoną topografię tych krajów. Niektóre związki autora i miejsca są same w sobie interesujące, inne nie wzbudzają ciekawości. Kwestia "Conrad a Niemcy" należy do najbardziej skomplikowanych w "geografii pisarza". Nie jest wprawdzie lokalną ciekawostką antykwaryczną, jak, powiedzmy, "Conrad a Gravesend", jednak i tak wywołuje zdumienie: dlaczego właśnie Niemcy? Można by nawet spytać: 'Skąd w ogóle temat "Conrad a Niemcy"?' Co można powiedzieć na temat jego relacji z tym krajem, przez który przejeżdżał zawsze w możliwie największym pośpiechu? Odpowiedź brzmi: można na ten temat powiedzieć zadziwiająco dużo.
"Conrad a Niemcy" to koniunkcja tyleż niezręczna, co spóźniona. Ale ten właśnie jej status, świadczący o zawieszeniu na granicy pomiędzy tym, co oczywiste, a tym, co nieznane, sprawia, iż mamy do czynienia z fascynującym zagadnieniem
1. Pragnę tutaj przedstawić niektóre z wyników nie zakończonych ciągle badań; sądzę, że czeka mnie jeszcze wiele ciekawej pracy. Zatem, dlaczego Conrad i Jego relacje z Niemcami?
Czy jeszcze w ogóle można odkryć coś lub kogoś nowego w jego życiu? Odpowiedziałbym na to: i tak, i nie. Przede wszystkim, aby nie robić zbędnych nadziei osobom o nastawieniu biograficznym: nie chodzi tu wcale o jakąś świeżo odkrytą niemiecką babkę cioteczną lub teutońskie tajemnice rodowe. Chodzi natomiast o złożone związki i konteksty, w opozycji do których odnajdujemy pisarza, jego kraj i kulturę. Zaś zasadniczo odpowiedź sprowadza się do próby rozpoznania historii formowania się kulturowego spotkania, do próby przekładu. Biografia i twórczość Conrada stanowią tu pod każdym względem przypadek wzorcowy.
Próba całościowego omówienia Conrada i jego niemieckich relacji wiąże się z koniecznością poruszenia zadziwiająco szerokiego wachlarza kwestii o kulturowo fundamentalnym znaczeniu. Zagadnienia związków literackich, filozoficznych i politycznych, kwestia ich recepcji kulturowej mogą nam pomóc w ponownym przemyśleniu Conrada i jego historycznego miejsca w kulturze europejskiej. A jest to niezbyt często poruszany aspekt badań conradystów.
Można tak zakreślone badania przeprowadzić na różnych poziomach, lecz ponieważ niniejszy tekst jest jedynie krótkim artykułem, wymienię tylko kilka z nich, choćby po to, aby wyjaśnić, że dzisiaj nie będę miał sposobności zająć się nimi w pełniejszym wymiarze. Pragnę tu naszkicować cztery hipotetyczne wersje książki zatytułowanej Conrad i Niemcy. Następnie omówię nieco bardziej szczegółowo konkretne zagadnienia związane z tematem artykułu.
Conrad i jego relacje z Niemcami: W jaki sposób rozumiemy słowo "i" oraz relacje pisarza z krajem? Można je zrozumieć na kilka różnych sposobów.
Przede wszystkim możemy wziąć pod uwagę jego własną znajomość języka niemieckiego oraz doświadczenia związane z Niemcami i pobytem w tym kraju. Mamy tutaj do czynienia ze sprzecznymi świadectwami; z jednej strony jest to twierdzenie samego Conrada, że nie zna języka niemieckiego, z drugiej zaś jego krakowskie wykształcenie, pobierane pod niewątpliwym wpływem kultury niemieckiej, oraz stwierdzenie syna, Borysa Conrada, że ojciec potrafił się porozumiewać w tym języku z niemiecką służbą graniczną. Wszystkie te kwestie udokumentował Zdzisław Najder.
2 Ponadto moglibyśmy zastanowić się, w jaki sposób Conrad sam myślał i pisał politycznie na temat Niemiec czy (tak zwanego) niemieckiego charakteru narodowego. Powinniśmy wówczas cofnąć się do jego esejów od Zbrodni rozbiorów (1919), poprzez Jeszcze raz w Polsce (1915), aż po Autokrację i wojnę (1905), aby zrekonstruować historyczną argumentację na temat polskich relacji o zagrożeniu przez niemiecką (czyli pruską) obecność imperialną. Taka podróż w przeszłość w towarzystwie Conrada mogłaby być pouczająca, ale z pewnością nie przyczyniłaby się do stworzenia warunków sprzyjających ociepleniu stosunków między Conradem i Niemcami. Należy bowiem pamiętać, że chociaż esej z 1905 roku zaczyna się opisem autokratycznej Rosji, wówczas zaangażowanej w wojnę z Japonią w Mandżurii, to przecież kończy się zbagatelizowaniem tego konfliktu, określonego przez Conrada mianem utarczki, oraz zwróceniem naszej uwagi na ogarniętą manią wielkości i żarłocznie pożądającą nowych terytoriów pangermańską Welt-Politykę. To wizja Niemiec, które połkną Zachód i w ramach Drang nach Osten skierują się na Wschód - i do Polski.
W Niemczech opisanych w Jeszcze raz w Polsce (1915) rzeczy wcale nie mają się lepiej. Wręcz przeciwnie. Pisząc o Niemczech, widzianych w czasie podróży do Polski tuż przed wybuchem I wojny światowej, Conrad stwierdza:
...wyczuwałem tę ziemię obiecaną stali, barwników chemicznych, systematyczności i sprawności, ten naród tkwiący pośrodku Europy, przybierający w swym groteskowym zarozumialstwie postawę Europejczyków wśród zgrzybiałych Azjatów i barbarzyńskich Murzynów...3
Dalej Conrad pisze w podobnie gorzkiej tonacji na temat niemieckiej (a nie tylko pruskiej) biurokratyczno-militarystyczncj mentalności:
Nigdy nie bawiłem dłużej w tym kraju, tak osobliwie jałowym pod względem godnych zapamiętania przejawów szczodrej życzliwości i wielkodusznych odruchów. Nieprzezwyciężona, nie dająca się wykorzenić małomiasteczkowość zawiści i zarozumialstwa oblepia jego sposób myślenia jak niechlujny ubiór (s. 115-116).
Po takim wstępie ma się ochotę dać sobie spokój z Conradem i Niemcami. Myślę jednak, że należy pamiętać o tym, iż Conrad pisał owe eseje dla czytelników angielskich, którzy, w latach 1905 i 1915, oczekiwali takich właśnie antyniemieckich wystąpień. Wojna i pogłoski o wojnie, a szczególnie obawa przed ekspansją niemiecką, zdominowały polityczną myśl w Wielkiej Brytanii w czasie pierwszych, dwóch dekad naszego wieku, zaś Conrad, bynajmniej nie sprzeniewierzając się własnym odczuciom, głosił sądy współbrzmiące z dominującymi nastrojami owej epoki. Powróćmy jednak do kwestii niemieckich związków Conrada jest to bowiem znacznie bardziej złożona i fascynująca historia.
Inna wersja książki Conrad i Niemcy, napisana na poziomie odniesień literackich, dotyczyłaby conradowskich przedstawień fikcyjnych postaci Niemców. I oto w tym właśnie miejscu pojawiają się interesujące komplikacje. Oczywiście mamy w Zwycięstwie teutońską postać Schomberga; mamy też Hirscha, żydowsko-niemieckiego handlarza skórami w Nostromo; obaj łatwo, aż nazbyt łatwo, wykreowani przez Conrada w oparciu o stereotypy. Podobnie mamy też Hermanna w Falku. Ale jest też przecież Kurtz wraz z całą ambiwalencją swego charakteru. I jest wreszcie Stein, który reprezentuje zupełnie inne Niemcy, Niemcy humanistycznej tradycji liberalno-republikańskiego romantyzmu, Niemcy Goethego i Novalisa, Heinricha Heinego i wczesnego Karola Marksa. Stein jest wygnańcem z Niemiec kojarzących się z duchem teutońskim i pruskim drylem.
Prowadzi to nas do trzeciej wersji naszej opowieści, w której wypada nam się skoncentrować nad prezentacją szerszej literacko-kulturowej tradycji Niemiec w twórczości Conrada. Można by zastanowić się nad tym, w jaki sposób Conrad czytał dzieła Goethego, Schopenhauera i Nietzschego, do jakiego stopnia znalazł się pod ich wpływem i jak przekształcił je w tworzywo dzieł własnych. Być może należałoby jeszcze dorzucić do tej listy Maxa Nordaua, którego wątpliwej jakości poglądy zdobyły znaczną popularność na przełomie wieków
4. Wszystkie te wpływy były częścią złożonego i szerokiego nurtu niemiecko-angielskiego transferu kulturowego w drugiej połowie XIX wieku (i w tym miejscu wypada nam odnotować rolę Thomasa Carlyle'a i George Eliot oraz innych angielskich tłumaczy w udostępnieniu dzieł myślicieli niemieckich brytyjskim czytelnikom).
Wreszcie, moglibyśmy zająć się historią recepcji Conrada w Niemczech, począwszy od pojawienia się jego pierwszych dzieł, częściowo w anglojęzycznych wydaniach, lecz głównie w postaci przekładów, które pojawiły się na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych. Winniśmy odnotować trwałe zainteresowanie jego twórczością takich pisarzy, jak Thomas Mann, Gottfried Benn, Jakob Wassermann, Kurt Tucholsky i, nieco później, wraz z nową generacją czytelników niemieckich w latach sześćdziesiątych, powojennych wielkich pisarzy niemieckich, jak choćby Alfred Andersch, Christa Wolf i Lothar-Günther Buchheim. Przy okazji, Buchheim, autor powieści i scenariusza do filmu Das Boot, historii niemieckiego U-boota walczącego przeciwko marynarce brytyjskiej w bitwie o Atlantyk, wspomina o tym, jak razem ze swoim kapitanem poszukiwał u Conrada moralnego wsparcia i inspiracji. Nie sposób również zrozumieć filmów Wernera Herzoga bez uwzględnienia wpływu, jaki wywarły na wyobraźnię reżysera dzieła Conrada.
Spośród wszystkich aspektów podjętego przeze mnie tematu właśnie tym ostatnim, kwestią recepcji Conrada w Niemczech, chciałbym się zająć bardziej szczegółowo. Pod tym ogólnym szyldem chcę rozważyć dwa problemy: po pierwsze, w jakich okolicznościach doszło do wczesnej niemieckiej recepcji Conrada, kto publikował jego dzieła i kiedy, a także jak Conrada tłumaczono i rozumiano. Po drugie zaś, chciałbym się zastanowić nad tym, czy Conrad w ogóle jest przetłumaczalny?
Odpowiedź na pierwsze pytanie sprowadza się do prześledzenia pogmatwanej historii, która tyleż ma wspólnego z rozwojem wypadków - na płaszczyźnie kulturalnej i politycznej - w Europie na początku dwudziestego wieku, ile z postacią samego Conrada. Drugie pytanie ukierunkowane jest bardziej filozoficznie - i właśnie w kategoriach filozoficznych przyjdzie nam się nim zajmować.
Conrad pojawił się w Niemczech z opóźnieniem, chociaż Tauchnitz Verlag, kontrowersyjne, komercyjne wydawnictwo z Lipska, które opublikowało szereg powieści anglojęzycznych, już pod koniec lat dziewięćdziesiątych rzuciło na rynek niemiecki kilka powieści Conrada w taniej serii brytyjskich i amerykańskich autorów
5. Tauchnitz zainaugurował swoje angielskojęzyczne wydanie dzieł Conrada Wyrzutkiem (1896). Następnie w 1898 ukazały się Opowieści niepokojące, a po nich Tajny agent, Sześć opowieści, W oczach Zachodu, Gra losu, Szaleństwo Almayera, Korsarz i inne dzieła. Lecz przed śmiercią Conrada w ogóle nie podjęto poważnych przekładów jego całych dzieł, chociaż Tajfun i Amy Foster opublikowano w przekładzie niemieckim w roku 1908 (przez wydawnictwo Engelhorn Verlag), zaś wkrótce potem wydano Pojedynek, Murzyna z załogi "Narcyza" i W oczach Zachodu (1912-1914).
Mimo to wczesna fala krytycznego entuzjazmu dla Conrada pojawiła się w Niemczech jeszcze przed I wojną światową, a znaczące postacie w świecie literackim podjęły dyskusję na temat jego twórczości w listach i pamiętnikach, zazwyczaj odwołując się do wydań angielskich. Pozwolę sobie dać jeden przykład: Harry Graf Kessler, cudownie barwna postać, którego sympatie republikańskie, internacjonalistyczne i socjalistyczne sprawiły, iż nadano mu przydomek "Czerwony Hrabia", i który po I wojnie światowej przez krótki okres był ambasadorem niemieckim w Warszawie oraz napisał biografię Piłsudskiego. Berlińczyk, spędzający również sporo czasu w Londynie, Paryżu i Weimarze, reprezentował inne Niemcy niż te, które skarykaturował Conrad w podanych wcześniej cytatach. Kosmopolita o zainteresowaniach obejmujących całą Europę, politycznie i kulturalnie znakomicie poinformowany, przyjaźnił się z Shawem i Wellsem, Edwardem Gordonem Craigiem, z Gide'em, Diagilewem i Niżyńskim, z Rilkem, Haroldem Nicholsonem oraz Virginią i Leonardem Woolf. W 1908 Kessler napisał entuzjastyczny (i nieco bezczelny) list z Londynu do jednego z najznamienitszych dramaturgów i librecistów owej epoki, Hugo von Hofmannstahla, przesyłając mu jednocześnie kopię Tajnego agenta. Rekomendował powieść jako przykład znakomitego pisarstwa, z którego dramaturg, taki jak von Hofmannstahl, mógłby się sporo nauczyć:
Pod wieloma względami wydaje mi się szczególnie interesująca od strony technicznej, choćby w tym, jak portretuje Londyn bez przedstawiania tego miasta, jedynie poprzez psychikę opisanych postaci [...] dla potrzeb dramaturga zainteresowanego uchwyceniem współczesnego życia trudno byłoby mi ją rekomendować bardziej6.
Można byłoby zaprezentować więcej takich cytatów, świadczących o wczesnej recepcji Conrada w Niemczech. Ograniczałyby się one jednak do listów i zapisków w diariuszach niemieckich anglofilów. Jeśli w świecie anglojęzycznym Conrad osiągnął popularność raczej późno, po publikacji Gry losu w 1914, nie należy się dziwić, że musiał jeszcze poczekać dalszych kilkanaście lat, zanim jego twórczość spotkała się z podobnym odzewem w Niemczech. Częściowo to opóźnienie można wytłumaczyć wybuchem I wojny światowej, kiedy zawieszono publikowanie jakichkolwiek tłumaczeń. Potem nastały dalsze kłopoty, o czym pisze Ernst Freissler, ważny, wczesny tłumacz i zwolennik Conrada, w artykule z 1929 roku pod tytułem Joseph Conrad und Deutschland
7. Choć aż szereg wydawnictw posiadało od czasów przedwojennych prawa na niemieckie przekłady Conrada, a byli to wydawcy niemieccy, duńscy, a nawet angielscy, nie uczyniono nic, aby wprowadzić nowe przekłady na rynek niemiecki. Ponadto, jeden z paragrafów Traktatu Wersalskiego (1919) zawieszał wszystkie prawa wydawców niemieckich do dzieł autorów z krajów zwycięskiej koalicji. Wreszcie, katastrofalna inflacja w Niemczech w roku 1923 radykalnie wpłynęła na politykę wydawniczą, choćby ze względu na koszty papieru. Dlatego też dopiero w 1926 roku podjęto pracę nad kompletnym wydaniem dzieł Conrada w przekładzie na język niemiecki, po zapewnieniu sobie niemieckich praw przez S. Fischer Verlag na wszystkie dzieła Conrada poza Tajfunem.
Berlińskie wydawnictwo (Samuel) Fischer Verlag oraz publikowany przez nie literacko-kulturalny kwartalnik Neue Rundschau stało się zdecydowanie najważniejszym pośrednikiem dla literackiej recepcji Conrada w Niemczech, podobnie zresztą jak w przypadku innych pisarzy, których obecnie zaliczamy do nurtu "modernistycznego". To właśnie Fischer Verlag, począwszy od roku 1926, wydawał do końca lat trzydziestych dzieła Conrada w przekładzie niemieckim. Często pojawiały się one najpierw w kwartalniku, w którym publikowano również znaczące artykuły krytyczne na temat twórczości Conrada. Trudno byłoby przecenić kulturalne i polityczne znaczenie zarówno wydawnictwa Fischer Verlag, jak i kwartalnika Neue Rundschau w latach międzywojennych, kiedy ukazywały się przekłady Conrada. Wydawnictwo odgrywało żywotną rolę w tworzeniu liberalno-demokratycznej, kosmopolitycznej kultury niemieckiej w okresie międzywojennym, i po wymuszonym okresie emigracyjnym, w czasie, kiedy u władzy pozostawali naziści, Fischer Verlag powrócił do Niemiec (obecnie we Frankfurcie) i odzyskał dominującą pozycję na rynku wydawniczym pod koniec lat czterdziestych i w latach pięćdziesiątych. Zaś dla natury i głębi recepcji Conrada w Niemczech było bardzo istotne to właśnie, że został wprowadzony w ten szczególny kontekst, choćby i pośmiertnie. Rozmawiałem z wieloma czytelnikami niemieckimi, wywodzącymi się częściowo ze świata akademickiego, a częściowo spoza tych kręgów, ludźmi obecnie w wieku lat siedemdziesięciu lub osiemdziesięciu, którzy począwszy od lat dwudziestych otaczali Conrada czymś w rodzaju kultu. Z zaskoczeniem odkrywałem świadectwa wczesnej popularności czytelniczej pisarza. Od roku 1926 kształtuje się wierna publiczność wokół kolejnych wydań jego dzieł. Również od samego początku aż po lata osiemdziesiąte wszystkie wydania dzieł pisarza charakteryzowały się bardzo modernistycznym wystrojem zewnętrznym, zaprojektowanym przez Heinricha Hussmana w roku 1926: żółte okładki kontrastujące z niebieskim i czerwonym liternictwem, z ilustracją przedstawiającą Muirhead Bone, będącą charakterystycznym znakiem rozpoznawczym ostatniej powieści Conrada, którą czytelnicy zawsze mile wspominali. Powrócę jednak do tematu niemieckich czytelników Conrada w "Owych Mrocznych Czasach", jak nazywa je Brecht, za chwilę.
Lista autorów publikowanych przez Fischer Verlag, czy to w wersji oryginalnej, czy też w przekładzie, to prawdziwa lista honorowa współczesnej kultury europejskiej. Sądzę, iż żadne wydawnictwo brytyjskie lub amerykańskie nie może się równać z Fischerem w żywotnej roli, jaką wydawnictwo to odgrywało od swojego powstania w 1886 roku aż po czasy nam współczesne. Na liście niemieckich autorów, których wszystkie dzieła zostały wydane przez Fischera, można znaleźć takie nazwiska, jak Thomas Mann, Franz Kafka, Gerhart Hauptmann, Hermann Hesse i Freud, zaś jeśli dodamy autorów dzieł wybranych, wypadnie nam dopisać nazwiska Nietzschego, Rilkego, Hofmannstahla i Stefana Zweiga. Lecz wydawnictwo od początku miało też swoje oblicze kosmopolityczne. Począwszy od najwcześniejszych lat istnienia, przedstawiało niemieckim czytelnikom w niemieckich przekładach dzieła Tołstoja, Czechowa i Ibsena, Dostojewskiego, Trockiego, Maupassanta i Zoli, Gide'a i D'Annunzio. Z literatury w języku angielskim wydawnictwo zaproponowało przekłady Browningów (Roberta i Elizabeth Barrett), Oscara Wilde'a i Johna Galsworthy'ego, Synge'a, Uptona Sinclaira. Wydało dzieła wszystkie G. B. Shawa, Virginii Woolf, Johna Dos Passosa i Eugene'a 0'Neilla, a później Ernesta Hemingwaya i Samuela Becketta. W numerze Neue Rundschau (1926), w którym ukazał się po raz pierwszy niemiecki przekład Młodości, znajdujemy esej G. B. Shawa - zresztą na własny temat - oraz Paula Valery'ego, ponadto fragmenty dzienników Tołstoja. Wczesne eseje Waltera Benjamina oraz T.W. Adorno ukazały się również w tym samym numerze.
Conrad zajmował jednak szczególną pozycję na międzynarodowej liście Fischera. Nieco ironicznym potwierdzeniem tego faktu jest list napisany przez Samuela Fischera do Lwa Trockiego w 1929 roku
8. Trocki zastanawiał się nad tym, czy jego autobiografia rzeczywiście powinna się ukazać w Niemczech w wydawnictwie Fischera, który wydawał jego dzieła zebrane. Fischer, bardzo zainteresowany jej wydaniem, odpowiedział stanowczo, że jego wydawnictwo ma sporo doświadczenia w publikowaniu autobiografii i jako przykład podał Ze wspomnień Conrada.
Pełne wydanie dzieł Conrada było przedmiotem szczególnej dumy Fischera, zajmując poczesne miejsce na jego międzywojennej liście międzynarodowych autorów. Smuga cienia, Los i Młodość ukazały się w 1926, następnie w 1927 pojawiły się Tajny agent, Lord Jim, Murzyn z załogi "Narcyza", Nostromo i Zwycięstwo. Popularność Conrada wzrosła na tyle, że w 1928 roku przetłumaczono Ze wspomnień. W następnych latach ukazywały się kolejne tomy, aż wreszcie w 1939 roku zakończono wydanie dzieł wszystkich Conrada w 22 tomach - było to zdecydowanie najdłuższe i najpełniejsze przedsięwzięcie wydawnicze Fischera. W owym czasie wydawnictwo (podobnie jak wielu jego żydowskich i nieżydowskich autorów) musiało częściowo przenieść się z Berlina na emigrację, aby uciec przed nazistowskimi prześladowaniami. Przenosząc się najpierw do Austrii, następnie do Holandii, Fischer Verlag w końcu znalazł się w Szwecji, aby wrócić do Niemiec dopiero w 1947 roku. Używam słowa częściowo, ponieważ filia Fischer Verlag pozostała w Niemczech również po 1933 roku. Istniała nadal jako jedyne duże wydawnictwo, które potrafiło przeciwstawić się i do pewnego stopnia przeciwdziałać nazistowskiej polityce zakazu wydawania niektórych książek i ich palenia, oraz przekazywaniu w ręce 'aryjskie' przedsiębiorstw należących do Żydów i niebezpieczeństwu pod¬ania ich pełnej nazistowskiej kontroli. Po śmierci Samuela Fischera (1934) inny wielki bohater niemieckich losów Conrada, Peter Suhrkamp, przejął niemiecką filię wydawnictwa, kiedy groziło mu przejście w ręce nazistów. To właśnie on wynegocjował przedłużenie praw do wydawania niektórych zagranicznych i niemieckich autorów po roku 1936 i zdołał podtrzymać politykę wydawniczą oraz ducha wydawnictwa Fischer Verlag również po tym, gdy jego nowy właściciel (Gottfried Bermann-Fischer) był zmuszony udać się na emigrację w roku 1936.
Historia wydawnictwa Fischer Verlag w okresie do 1945 roku jest bardzo złożona. Badając ją w związku z pracą nad niemiecką recepcją Conrada, prześledziłem wiele nazistowskich list "Zakazanych i niepożądanych książek", wydanych zarówno dla Niemiec, Jak i dla okupowanej Polski. Przebadałem również archiwa Ministerstwa Propagandy III Rzeszy. Przerażająca historia nazistowskich książek zakazanych oraz kwestia stosunku do tych zakazów sprawy publikacji dzieł Conrada - to rzecz bardzo złożona, toteż nie zdołam poruszyć wszystkich tych komplikacji. Popadłbym jednak w śmieszność, gdybym próbował twierdzić, że Conrad był jedną z grubszych politycznych ryb w tym zatrutym stawie. Przeciwnie, to właśnie dlatego, że nie był w ten sposób postrzegany przez władze nazistowskie, pozwalano na dalsze czytanie jego dzieł, dzięki czemu stał się tak bliskim autorem dla wielu niemieckich czytelników. Powinno być dla nas zupełnie jasne, ze to dzięki energii i politycznej zręczności Petera Suhrkamp w omijaniu nazistowskich praw, dzieła Conrada nadal pojawiały się w druku. W istocie, właśnie w roku 1939 zdołano ukończyć wydawanie dzieł wszystkich. Zatem dzieła Conrada spełniły dla wielu Niemców rolę odległego światła normalności w tych mrocznych czasach. W postaci przypisu do tego barbarzyńskiego okresu literackiej polityki pragnę dodać, że o niezbyt sprawnej literackiej machinie nazistów świadczy w dziwacznie zabawny sposób fakt, że na liście "Zakazanych oraz niepożądanych książek" przygotowanej dla Generalnej Guberni w roku 1941, znalazłem tylko Jedną książkę autorstwa tego Anglika i Polaka zarazem, Sieg (Zwycięstwo). Być może cenzorzy przeczytali jedynie tytuł.
Moja główna teza brzmi, że twórczość Conrada, szczególnie podczas wojny, nie przeżywała zmierzchu w Niemczech. Nie stało się tak również po wojnie. Na przykład w 1961 roku, po podjęciu decyzji o wydaniu dzieł wszystkich w nowym przekładzie, Opowieści zasłyszane ukazały się w nakładzie 51.000 egzemplarzy; nieco więcej niż Nowele Kafki i trochę tylko mniej niż Lotta w Weimarze Manna.
Oprócz Ernsta Freisslera, głównego tłumacza, znanego wielbiciela Conrada w latach dwudziestych, dwie inne osoby odegrały szczególną rolę w rozpropagowaniu twórczości Conrada w Niemczech. Byli to Thomas Mann i Jakob Wassermann. Obaj należeli do głównych autorów Fischera. O Thomasie Mannie już wiemy. Natomiast Jakob Wassermann był w owych czasach jednym z najbardziej czytanych autorów i to w skali międzynarodowej. Dla dzisiejszych czytelników angielskich pozostaje głównie autorem powieści na temat tajemniczej postaci Kaspara Hausera, conradyści pamiętają też o Bula Matar, jego dziele z 1932 roku, której bohaterem Jest Henry Morton Stanley, a które nawiązuje do Jądra ciemności. W 1926 roku Samuel Fischer poprosił Thomasa Manna i Jakoba Wassermanna, aby napisali wstępne eseje do przygotowywanych wydań Tajnego agenta i Smugi cienia, i jestem przekonany, że to właśnie te utwory wywarły formatywny wpływ na konteksty, w jakich ówcześnie postrzegano Conrada w Niemczech.
Samuel Fischer był przenikliwym publicystą i zręcznym biznesmenem. Już przed I wojną światową zdawał sobie sprawę z zagrożenia, jakim dla wydawców książek miały stać się inne media. W artykule pod tytułem Kryzys książki, napisanym w 1926 roku, Fischer określił kino, radio i sport jako główne rozrywki epoki industrialnej, odciągające ludzi od książki
9. Dlatego też natychmiast po ukazaniu się Conrada w 1926 roku, a również pod wpływem nowych niemieckich praw umożliwiających pobieranie tantiem przez autorów za odczytanie ich dzieł w radiu, Fischer zachęcił swoich autorów, aby wykorzystali zupełnie nowe możliwości i zareklamowali w ten sposób swoje (a więc i jego) nowe książki
10. Zatem 20 października 1926 roku Thomas Mann, wówczas największy współczesny pisarz niemiecki, który miał wkrótce otrzymać literacką nagrodę Nobla, po raz pierwszy zabrał głos w studiu radiowym. Wykorzystał tę okazję, aby odczytać napisany przez siebie, nie publikowany wcześniej tekst - na temat Josepha Conrada. Następnie ruszył z objazdem po całym kraju z cyklem wykładów na temat Conrada, w ten sposób promując Fischera (i również własne) książki. Podejrzewam, że biorąc pod uwagę jego własną działalność reklamową w Ameryce, Conrad doceniłby ironię faktu, że to on właśnie stał się w Niemczech pierwszym przykładem promocyjnych objazdów zorganizowanych przez wydawcę, i tego, co dzisiaj określa się w Ameryce słowem 'hype' (szum/zgiełk medialny). Powaga samego Thomasa Manna i udzielone przez niego poparcie dla twórczości Conrada miało z tym wszystkim wiele wspólnego.
Bez wątpienia Conrad pozostawał kluczową postacią dla Manna. Tomy dzieł Josepha Conrada znalazły się wśród tych niewielu książek, które Mann zabrał ze sobą, kiedy udawał się na uchodźstwo do USA, i które, jak wspominać tym, zawsze stały przy jego łóżku. W listach z 1946 i 1947 roku ciągle wspomina o czytaniu powieści Conrada i przekonuje swoich adresatów o ich znaczeniu. Udzielając wywiadu pewnemu dziennikarzowi amerykańskiemu obruszył się, kiedy ten stwierdził, mając na myśli Śmierć w Wenecji i Tonio Krugera, że to on właśnie Mann, jest pierwszym współczesnym wielkim europejskim autorem opowiadań. Ten tytuł do chwały, odpowiedział, należy się z pewnością Josephowi Conradowi. Dodał do tego, że był pod wielkim "wrażeniem i jako Niemiec czuł się nieco zażenowany tą męską, przygodową i językowo wzniosłą, psychologicznie i moralnie głęboką, sztuką narracji, która wśród nas [Niemców] nie jest tylko czymś rzadkim, po prostu zupełnie jej nam brakuje."
11 W rezultacie S. Fischer Verlag przyczynił się do stworzenia wokół Conrada atmosfery niemal kultu, nawet po siedemdziesięciu latach nadal żywego, co stwierdzam na podstawie rozmów z czytelnikami.
Jaką rolę zatem odgrywały dzieła Conrada w kształtowaniu wyobraźni tych, którzy czytali je w niemieckich przekładach począwszy od lat dwudziestych? Dlaczego te przekłady były w jakimś sensie 'konieczne' i dlaczego 'spotkały się z tak znaczącym oddźwiękiem w tak szczególnie krytycznym politycznie i kulturalnie momencie w historii Niemiec oraz życia europejskiego? Aktywni uczestnicy ówczesnej recepcji Conrada, o których wspomniałem już wyżej, mogą nam pomóc w znalezieniu odpowiedzi. Tłum niemieckich recenzentów, krytyków i myślicieli przełomu lat dwudziestych i trzydziestych, odwołujących się do twórczości Conrada, skomplikowałby obraz wyłaniający się z analizy wczesnej recepcji angielsko-polskiego pisarza w Niemczech, choć jak sądzę, nie byłby z nim sprzeczny.
Przemawiając własnym językiem, w odpowiedzi na własne, indywidualne fascynacje, Thomas Mann, Jakob Wassermann i Ernst Freissler znaleźli w twórczości Conrada coś, co miało stać się ważnym leitmotivem charakteryzującym formę krytycznego i kulturalnego usytuowania Conrada w realiach międzywojennych i nazistowskich Niemiec. To właśnie obraz pisarza, który ukształtowali dla własnego użytku, uczynił z niego tak pełną wyzwania, niewzruszenie potężną i poruszającą postać w ogarniętych wojną i powojennych Niemczech. Ów odkryty przez nich motyw, Jak sądzę, nadal przemawia do nas, kiedy dzisiaj z pośpiechem usiłujemy zdefiniować 'europejskość' w kategoriach narodowych kultur. Chociaż wymóg zwięzłości zmusza mnie do koncentracji na najważniejszych propagatorach twórczości Conrada w Niemczech, powinienem zaznaczyć, że w swoich poszukiwaniach natknąłem się na zapiski wielu pisarzy i czytelników, którzy w swoich pamiętnikach, listach i w publikacjach prasowych odnotowali fakt napotkania w dziełach Conrada tych samych wartości duchowych, tych samych przejawów siły (i słabości), tych samych ludzkich problemów w czasach nieludzkich, udanych i nieudanych prób sprostania trudnym wyzwaniom. Wśród nazwisk pisarzy należy przynajmniej wymienić Arthura Schnitzlera (dramaturg), Kurta Tucholsky'ego (satyryk i dziennikarz) oraz Josepha Rotha (austriacki powieściopisarz). Dwaj mniej znani, lecz szczególnie godni uwagi badacze i czytelnicy Conrada to Gerhard Nebel i Hermann Stresau. Nebel odnotował w swoich dziennikach moment, kiedy w 1941 roku został zdegradowany ze swojego stanowiska głównego tłumacza niemieckiej kwatery głównej w Paryżu, i odesłany jako szeregowiec do Bretanii, a następne do okupowanych Wysp Normandzkich, z powodu satyrycznego tekstu o antynazistowskiej wymowie, który napisał dla Neue Rundschau. Na owo częściowe wygnanie zabrał z sobą dzieła Conrada oraz Baudelaire'a, Hugo i Stendhala. W jego zapiskach można odnaleźć świadectwo silnej więzi z uczuciami Conrada. Hermann Stresau w 1936 roku został usunięty ze stanowiska bibliotekarza w Pruskiej Bibliotece Państwowej w Berlinie za swoje rzekome sympatie socjalistyczno-komunistyczne. Nie mogąc znaleźć innego zatrudnienia, powrócił do pisania pierwszej niemieckiej monografii akademickiej Conrada, którą opublikował w 1937 roku. Książka Stresaua okazała się trwałym fundamentem dla wszystkich późniejszych prac niemieckich conradystów przez przynajmniej trzydzieści lat.
Próba streszczenia tych wyborów i stanowisk nie jest w stanie oddać pełnej sprawiedliwości poglądom niemieckich czytelników Conrada w okresie międzywojennym, nawet w zakresie, który sam prześledziłem. Pomimo to, nie unikając pewnych uproszczeń, spróbuję. Sądzę, że rozpoznali w Conradzie coś, co pozwolę sobie nazwać "kontestacją nacjonalizmów" oraz potrzebą "kulturowej translacji". Tym dwóm pojęciom chciałbym poświęcić teraz trochę uwagi.
W tekstach wstępnych do Tajnego agenta i Smugi cienia zarówno Thomas Mann, jak i Jakob Wassermann przypominają postać Chassimo, francuskiego arystokraty z końca siedemnastego wieku, a zarazem niemieckiego poety lirycznego, który w ich mniemaniu jako jedyny zasługuje na porównanie z Conradem ze względu na swoją wielojęzyczność, sprowadzającą się w gruncie rzeczy do swoistego internacjonalizmu. Mann pisze o tym, jak po raz pierwszy usłyszał o Conradzie od Johna Galsworthy'ego w Hadze, gdzie w 1923 roku angielski pisarz wygłaszał wykład na temat Conrada i Tołstoja. Kim był ten Conrad, który zasłużył sobie na porównanie z wielkim Tołstojem? Kim, ponadto, był ten człowiek, z powodu którego - Mann ciągle zwykł był powtarzać tę anegdotę - André Gide zdecydował nauczyć się języka angielskiego, aby go czytać w oryginale? Jakież to tajemnicze przemiany wiążą się z przekraczaniem granic kulturowych? Skąd czerpie Conrad swą kosmopolityczną jakość? (Mann z ubolewaniem stwierdza, że jemu nie była dana taka jakość i że sam nie posiadł daru języków obcych).
W swoim eseju na temat Conrada, Ernst Freissler, który tymczasem został u Fischera redaktorem odpowiedzialnym za nowe zamówienia w dziale literatury obcojęzycznej, dochodzi do podobnych wniosków. Porównując literackie osiągnięcia Stevensona, Kiplinga i Jacka Londona w kontekście faktu, że wszyscy ci pisarze w jakimś stopniu żyli na wygnaniu ze swoich krajów ojczystych, Freissler stawia Conrada wyżej od tych wówczas lepiej znanych w Niemczech autorów.
Jednak Freissler oferuje coś w rodzaju negatywnej definicji Conrada. To właśnie ze względu na to, kim Conrad nie jest, jego twórczość jest dla Freisslera tak fascynująca - po prostu Conrad wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Oferuje alternatywy i kontradykcje, nie uniformizację. Freissler dodaje w tym miejscu istotne (i polityczne, jak sądzę) wyjaśnienie adresowane do czytelników niemieckich. Podczas gdy inni pisarze są łatwiejsi w odbiorze dla czytelników niemieckich i tym samym mniej wymagający, wartość Conrada wiąże się właśnie z tym, że w sposób zgoła 'nie niemiecki' sprzeciwia się, zarówno w życiu, jak i w swojej twórczości, kategorycznym nakazom. To właśnie dlatego, paradoksalnie, Conrad spotyka się z rezonansem wśród swoich niemieckich czytelników.
Podstawą [jego wielkości] są nie tyle cechy samego Conrada, ile nasze własne [niemieckie] cechy, które mogą się stać ciężarem, jeśli pozwolimy im rosnąć: niemiecka, och, jakże niemiecka, potrzeba, aby wszystko skatalogować, oznaczyć; zarejestrować. Conrad nie oferuje łatwej terapii na tę przypadłość. (127-8)
Mann i Wassermann również podkreślają fakt, iż Conrad wymyka się wszelkim kategoriom. Mann uwypukla w swoim odczytaniu Tajnego agenta antyburżuazyjną ironię Conrada. Jednocześnie dystansuje go również od sentymentalnych ciągotek do socjalistycznej i artystycznej awangardy popierającej proletariacki rewolucjonizm. Oczywiście, w taką konfigurację powinniśmy wczytać stanowisko samego Manna zabierającego aktywnie głos w sprawach dalekich od stabilności weimarskich Niemiec (oraz przywołać z pamięci jego własny sceptycyzm wobec artystycznej i politycznej awangardy, mającej wkrótce wycierpieć nie mniej pod rządami Stalina niż pod wcześniejszymi absolutystycznymi reżimami)
12. Wstęp napisany przez Jakoba Wassermanna do Smugi cienia podkreśla raczej egzystencjalną samotność jednostki. To, co łączy jednak oba wstępy oraz wczesne recenzje Conrada, to postrzeganie niezgody autora na to, aby dać się zaszeregować. Odczytywana w kontekście niemieckiej kultury politycznej późnych lat dwudziestych, narzucającej codziennie konieczność przynależności - do partii, do państwa, do rasy - pod groźbą unicestwienia, ta cecha, pozornie "nie na czasie", stanowiła polityczną podbudowę i intelektualne pokrzepienie dla wielu niemieckich czytelników, poszukujących innej ścieżki niż te, które proponowały współzawodniczące ze sobą totalitaryzmy
13.
Chciałbym teraz pokrótce zająć się szerszym zagadnieniem: przekładem i nieprzekładalnością. Co to znaczy przetłumaczyć Conrada? Już na poziomie lingwistycznym jest to kwestia problematyczna. Lecz na poziomie, który wolno nam określić kulturowym i epistemologicznym, zagadnienie to jest jeszcze bardziej złożone. Kwestie te sięgają do korzeni wielu z fascynacji samego Conrada. Przekład, translacja doświadczenia - to samo jądro problematyki conradowskiej. Wystarczy przypomnieć sobie postać Marlowa z Lorda Jima czy Jądra ciemności, tłumaczącego swym słuchaczom własne, częściowo tylko zrozumiałe, doświadczenia związane z Jimem i Kurtzem. Tłumacz ryzykuje tym, że może popaść w niewierność. Marlow poprzedza swoją trawestację doświadczeń afrykańskich uwagą, że "we live, as we dream, alone"; czyli, że "idealny" przekład łatwiej wyśnić niż osiągnąć. Przychodzi nam też na myśl językowe i epistemologiczne utożsamienie problemu tłumaczenia i redagowania w powieści W oczach Zachodu z postaciami Razumowa i nauczyciela języków. Wreszcie możemy się nawet powołać na przykład tak prostego człowieka, jak Nostromo, który przecież sądził, że jego działania oraz osoba są rozumiane i dlatego akceptowane. Dopiero później spostrzegł, że jest inaczej; w następstwie czego kłamstwo i niewierność innego rodzaju narzuciły dalszy fatalny bieg wypadków
14.
Tak więc w wypadku niemieckich przekładów Conrada to, co może się nam jawić jako problem językowy na jednym poziomie, na innym okazuje się kwestią transmisji; czy tłumaczenie w ogóle jest możliwe i potrzebne. Problem ten jest podwójnej natury, zaś zaangażowane w jego rozwikłanie strony są splątane ze sobą w sieci wzajemnych, dialektycznych wpływów. Dlatego też powinniśmy słowo "tłumaczenie/przekład" rozumieć nie tylko w sensie lingwistycznym, ale wręcz w najszerzej pojętym sensie kulturowym i epistemologicznym. W jaki sposób pisarz rozumie inną kulturę? I jak inna kultura go odczytuje? Jak wszyscy wiemy, Conrad jest kwintesencją postaci reprezentującej przekładalność, nadzieję na przekroczenie granicy dzielącej jeden język lub kod kulturowy od innego. Może to oznaczać przejście z języka polskiego do francuskiego i wreszcie do angielskiego, ale może to też być przejście ze świata żeglarza w świat szczura lądowego; ze świata syna arystokraty na uchodźstwie w świat przymierającego głodem imigranta, Kto potrafiłby określić cenę tych wszystkich translacji? Nawet gdy dysponujemy dosłownymi przekładami, a przecież mamy je wszystkie w języku niemieckim, kwestia przekładalności pozostaje w dużej mierze kwestią filozoficzną.
Walter Benjamin, w swym aforystycznie pobrzmiewającym eseju o Zadaniu tłumacza pisał o tym w sposób następujący:
Przekład to forma. Rozumieć go jako formę to znaczy nawiązać do oryginału. W nim to bowiem zawiera się kodeks jego przekładalności. Pytanie o przekładalność dzieła ma dwojaki sens. Może ono oznaczać: "Czy w zbiorowości czytelników znajdzie się kiedykolwiek odpowiedni tłumacz?" Lub raczej: "Czy jego istota dopuszcza możliwość przekładu? l...] Czy się tego domaga?"15
Benjamin obawiał się, że może to oznaczać, iż dane dzieło nigdy nie doczeka się odpowiedniego dla siebie tłumacza. W takim wypadku, podobnie jak to się dzieje z Bogiem Berkeleya, widzącym wszystko i dlatego gwarantującym istnienie wszystkich rzeczy ukrytych przed wzrokiem ludzkim, dla Benjamina dzieło sztuki może być przełożone, dopełnione tylko w imię Boga:
[...] można by mówić o niezapomnianym życiu lub chwili, nawet gdyby wszyscy ludzie o nich zapomnieli. Jeśli bowiem ich istota wymaga, aby nie poszły w zapomnienie, predykat ów nie byłby fałszywy, stanowiłby jedynie żądanie, do którego ludzie się nie stosują, a być może zawierałby odsyłacz do zakresu, w którym by się sprawdził: do pamięci Boga. Wobec tego należałoby rozważyć przekładalność konstrukcji językowych nawet wtedy, gdyby miały być nieprzekładalne dla człowieka. A czyż naprawdę do pewnego stopnia nie są, jeśli przyjąć rygorystyczne kryteria przekładu?16
Lecz tłumacze Conrada nie byli Bogami. Nawet proste tytuły potrafiły być źródłem kłopotów. Czy tytuł powieści zatytułowanej po angielsku Under Western Eyes należy przełożyć na język niemiecki tak, aby pojawił się w nim przyimek będący ekwiwalentem "z" czy też "pod"; i czy wspomniane oczy to "Oczy Zachodu" czy może "Oczy Zachodnie"? Takie interpretacyjne rozważania nie przesłoniły samej historycznej potrzeby przyswojenia dzieła, o czym świadczył odzew, z jakim przekład spotkał się w odpowiednim momencie w Niemczech.
Conrad nie jest łatwy do przełożenia. Spędziłem długie chwile na rozmowach z Güntherem Danehlem, głównym tłumaczem drugiego pełnego wydania dzieł Conrada, które Fischer Verlag zainicjował pod koniec lat pięćdziesiątych. Danehl, liczący sobie dziś osiemdziesiąt lat, po raz pierwszy zetknął się z dziełami Conrada jako dziesięcioletni chłopiec, kiedy jego ojciec, pod wpływem entuzjastycznych opinii swojego przyjaciela, wielkiego satyryka i dziennikarza Kurta Tucholsky'ego (będącego kimś w rodzaju niemieckiego George'a Orwella), sprezentował mu kilka książek angielsko-polskiego pisarza. Zatem Danehl wychował się na powieściach Conrada, chociaż nie twierdzi, aby był pod ich urokiem przez całe życie. Wręcz przeciwnie. Mówił mi wiele o irytujących niejasnościach, jakich wiele w prozie Conrada. (Słuchajcie mnie krytycy!) Niektóre ze spraw, o których mówił Danehl, wiążą się z kwestią symboliki, abstrakcji i odrzucenia konkretu, które Anglicy i Niemcy rozumieją nieco inaczej. Dla tłumacza problemy te potrafią łączyć się z czymś, co Leavis określił często cytowanym pojęciem "uporu przymiotnikowego". Kulturowe reperkusje tych kwestii mają dalekosiężne konsekwencje. Ale ta sprawa domaga się odrębnego potraktowania i nie mieści się w moim dzisiejszym wystąpieniu. Wybiegając w przyszłość powiem tylko tyle, że czytanie Conrada jest czymś w rodzaju trudnego tłumaczenia. O czym zresztą wiemy wszyscy.
Natomiast potwierdził Danehl w pełnej rozciągłości rolę dzieł Conrada w kształtowaniu niemieckiej kultury liberalnej, rolę, która na swój sposób objęła i naznaczyła nadzwyczaj ważny, zapewne najważniejszy, polityczny moment wieku. Chciałbym wygłosić tutaj tezę, że jedną z kluczowych cech życia i pisarstwa Conrada była jego umiejętność przedstawienia w chwilach kryzysu - a tych nigdy przecież nie brakowało - kulturalnych, intelektualnych i ludzkich przestrzeni rozpościerających się pomiędzy narodami. A rozumiem to zdanie we wszystkich możliwych sensach. To właśnie dawało mu sposobność nie tyle naiwnego unikania ideologii i narodowości, lecz raczej myślenia poprzez nie. Zatem Conrad przybył spóźniony do Niemiec, ale znalazł się tam akurat w nadzwyczaj istotnym momencie. Jego recepcja przetrwała tę chwilę, kiedy wielu jego czytelników zostało wbrew swej woli wygnanych przez totalitarny faszyzm. Nawet oczywiste niedostatki przekładów wyznaczają granicę pozwalającą ujawnić nowe możliwości interpretacyjne. To, że Conrad zdołał przetrwać jako głos w przekładzie, pokonując geograficzne i ideologiczne bariery, oznaczało nie stratę (która często służy za model pomocny w mówieniu o porażkach przekładu), lecz raczej postać samoartykulacji dla tych czytelników, którzy pozostali z tyłu w tych przesłoniętych cieniem czasach. Formy tego czytelnictwa jedynie stopniowo nabierają wyrazistości, w próbach prześledzenia postaci Conrada w kolejach życia jego niemieckich czytelników, na wychodźstwie, w zapomnieniu czy w ukryciu. Wielu musiało go kupować pod ladą, w postaci niemile widzianych, choć nie zakazanych książek
17. Po cichu zbuntowany księgarz potrafił zdobyć się na tyle odwagi, aby przechowywać go na półkach; czytelnik na tyle, aby poprosić o jego dzieła. To właśnie ci czytelnicy odkrywali podobnie myślących ludzi, sąsiadów, przyjaciół, być może kolegów w wojsku i marynarce, którym ten autor też nie był obcy. Pamiętając o treści Tajnego agenta i o tych wszystkich ukradkowych zakupach, jakie przeprowadza Verloc w miejscach spotkań upozorowanych na sklepy, nie sposób nie zastanawiać się nad tym zbiegiem okoliczności politycznych oraz kulturalnej konsumpcji Conrada, będącej przedziwnym odbiciem różnorakich form zakazanych praktyk
18. W 1945 roku Peter Suhrkamp został pierwszym niemieckim wydawcą, któremu alianci (w istocie okupacyjne władze brytyjskie) zezwolili na publikowanie angielskich dzieł. W złożonych wówczas propozycjach Suhrkampa Conrad znalazł się na pierwszej liście autorów, których zamierzał wydawać. W efekcie ponownego wzrostu zainteresowania twórczością Conrada postanowiono wznowić wydanie dzieł wszystkich, w nowym przekładzie (w okresie od lat pięćdziesiątych po lata osiemdziesiąte) włącznie z dokumentami. Fascynacja Conradem nie zanikła u czytelników współczesnych. Lecz już w latach dwudziestych i trzydziestych Conrad, który odrzucał wszelkie ograniczenia, przeciwstawiał się wszelkim nacjonalizmom, i który sam był symbolicznym oraz literackim wygnańcem, pełnił rolę wyznacznika normalności oraz źródła otuchy dla tych, którym służył swoim przykładem.
Zazwyczaj myślimy o tłumaczeniu jako o działalności jednokierunkowej: oryginalne dzieło, które na dobre czy złe, zostaje w jakiś sposób przetransferowane do innego języka i kultury, gdzie albo przyjmie się, albo zostanie pominięte milczeniem. Lecz przekładalność, przekład jednego tworu kulturowego na twór przynależny innej kulturze jest procesem dwukierunkowym i nie pozostawia żadnego poza swoim wpływem. Ani pierwotne dzieło, ani odbiorcy czy kulturowy kontekst nie pozostają całkowicie bez zmiany. Żaden kraj nie wchłonął tak dzieł Szekspira w przekładzie jak Niemcy. Toteż Goethe dał nam pojęcie "literatury światowej". Zatem prawdą jest, że rzeczywista mediacja między pisarzem a kulturą nie pozostawia żadnego z nich bez zmiany. Jeśli na tym polegał własny dylemat Conrada, byłoby jak najbardziej na miejscu, gdyby ten właśnie motyw pojawiał się również w jego twórczości.
W przypadku twórczości Conrada sądzę, że nie tylko Niemcy odnosili i nadal odnoszą korzyści z przetłumaczenia jego dzieł. My, anglojęzyczni czytelnicy Conrada, również możemy się wiele dowiedzieć o problemach jego przekładalności. Z pewnością Conrad Jest najdoskonalszym przykładem pisarza, dla którego wymiana kulturalna - w sensie najbardziej dosłownym zamiany jednej kultury na inną - nie była jedynie "problemem językowym", lecz dziełem całego życia. Przekładalność w najszerszym tego słowa znaczeniu, międzykulturowe zrozumienie lub jego brak, kwestie obcości i wrogości, wchłonięcie i integracja, wzajemne rozpoznanie i przystosowanie, krzyżowanie się ras i odrzucenie odmienności, myślenie, że się wie, z kim się ma do czynienia, gdy się rozmawia w danym języku; wszystkie te kwestie odgrywają fundamentalną rolę w dziełach Conrada. Jeśli zaś chodzi o więzi Conrada z Niemcami, to w czasie, kiedy (trawestując Karola Marksa) po Europie krążyło widmo nacjonalizmu, kiedy rozbuchane nacjonalizmy zniekształcały poczucie kulturowej tożsamości w takim stopniu, że zaczęły zagrażać fizyczną eksterminacją, postać Conrada stawała się symbolem. Sam byłby zapewne zbyt sceptyczny, aby godzić się na taką rolę. Ale być może jego tłumacze-Bogowie wiedzieli lepiej.
Conrad mógłby być przykładem odmiennej i bardziej humanitarnej europejskiej kultury ponadnarodowej, symbolem pozwalającym rozmawiać o niej z pozycji pewnego dystansu. Jako Polak, który stal się Anglikiem, był on, niemalże cudownie, jak sądzę, postrzegany jako wyraz i sprawdzian alternatywnych form kulturowej tożsamości. Można się było na niego powoływać w obronie śmiertelnie zagrożonych wartości. Niekiedy niemieckie recenzje Conrada, w okresie od późnych lat dwudziestych aż po II wojnę światową, przybierały postać komentarzy na temat najnowszych przekładów. Często ich autorzy popadali w manierę, którą z naszej perspektywy wypadałoby określić jako sentymentalny i stroniący od kwestii teoretycznych biografizm, celebrujący wybrane momenty egzystencjalnej próby charakteru w życiu Conrada jako wilka morskiego, znajdujące następnie odbicie w jego twórczości.
Pozostawiając na uboczu fakt, że również angielscy krytycy czynili wówczas podobnie, nie powinniśmy przeoczyć dwóch zasadniczych faktów. Po pierwsze, krytyczne komentarze podkreślające znaczenie wygnania i izolacji Conrada mogły służyć jako pełna życia metafora losów tych wszystkich, którzy przeczuwali podobną dla siebie przyszłość. Po drugie, Conrad poprzez swoją twórczość potrafił wytrwać, nawet w latach czterdziestych, jako przedstawiciel tych wszystkich, którzy zdawali sobie sprawę z istnienia Tajemnych Wspólników, z którymi warto dzielić wspólny sekret. Conrad poznał granice oraz Smugi Cienia, i dowiódł, iż warto je przekraczać.
Jest jeszcze wiele innych pytań na temat Conrada i Niemiec, które dopominają się odpowiedzi: Dlaczego Fischer wybrał właśnie Conrada na swojego sztandarowego brytyjskiego pisarza w połowie lat dwudziestych? Dlaczego to właśnie dzieła Conrada tak podzieliły czytającą publiczność w Niemczech na czytelników, dla których stał się on niemal przedmiotem kultu, i tych, którzy pozostali na jego glos zupełnie obojętni? Czy mogło to mieć coś wspólnego, a jeśli tak, to w jaki sposób, z konkretnymi faktami wygnania i udziału w wojnie, o których wspominałem? Jaki miał wpływ na bliższych naszym czasom czytelników i pisarzy? Gdy Conrad wspomina o nienawiści i Niemczech, o niemieckim oceanie, jak powinniśmy rozumieć te słowa? Nie są to proste pytania i znalezienie na nie odpowiedzi będzie wymagało dużo pracy. Sądzę jednak, że podróż, którą możemy odbyć z Conradem przez Niemcy, pozwoli nam przemyśleć na nowo takie pojęcia jak "Conrad", "Niemcy", "Europa" i "Zachód". Tylko w ten sposób oddamy sprawiedliwość jego myśleniu oraz wartościom, które reprezentuje. I nie dlatego warto zastanawiać się nad niezwykłą koniunkcją "Conrad i Niemcy", aby budować mu kolejny pomnik, lecz po to, aby zrozumieć złożoność jego kulturowej transmisji oraz miejsce, jakie w niej sam zajmował.
PRZYPISY
1 Pragnę podziękować Deutscher Akademischer Austauschdienst za przyznanie mi stypendium na badania własne na Uniwersytecie w Heidelbergu; oraz School of English, na Uniwersytecie w Exeter, za pokrycie kosztów związanych z dalszym urlopem naukowym poświęconym ukończeniu wspomnianych badań.
2 Zob. Zdzisław Najder, Joseph Conrad: A Chronicle. New Brunswick, N.J.: Rutgers University Press, 1983.
3 O życiu i literaturze, s. 97. Cytaty w przekładzie Marii Boduszyńskiej-Borowikowej pochodzą z Dzieł Josepha Conrada, tom 21, Warszawa 1974.
4 Poglądy Nordaua wyłożone w Degeneration (1893) zdobyły spory rozgłos w Europie i stanowiły pożywkę dla wielu pseudonaukowych teorii 'dekadencji' (teorii rozwijanych również przez Cesare Lombroso, na którym Nordau zresztą się opiera; Conrad nawiązuje do nich w Tajnym agencie). Poglądy Conrada na ten temat pozostają, moim zdaniem, pełne zdrowego sceptycyzmu.
5 Relacje Conrada z Tauchnitz Verlag nie zawsze były przyjazne. Wynikało to głównie z faktu, że Tauchnitz interpretował prawa autorskie w taki sposób, iż nie zawsze płacił autorom wydawanych przez siebie dzieł tantiemy w wymaganej wysokości. Tym niemniej, wydawnictwo to odegrało dużą rolę w rozpowszechnianiu w Europie dzieł, spośród których wiele borykało się z cenzurą prawną we własnych krajach.
6 List z 30 stycznia 1908, napisany w Hotelu Cecil, The Strand, Londyn, w Briefwechsel Hugo von Hofmannstahl, Harry Graf Kessler. 1899-1927, Red, Hilde Burger. Frankfurt am Main: Insel Verlag, 1963.
7 Ernst Freissler, Joseph Conrad und Deutschland, Neue Rundschau, Bd. 40, 1 (1929), 125-130.
8 List z 27 marca 1929 roku w Samuel Fischer, Hedwig Fischer, Briefwechsel mit Autoren, Red. Dieter Rodewald und Corinna Fiedler. Frankfurt nad Menem: S. Fischer Verlag, 1989.
9 Zob. Samuel Fischer, Bemerkungen zur Bücherkrise, Die Literarische Welt, 2 (1926), Nr 43,1-2.
10 Przenikliwość, z jaką Fischer postrzegał zmiany zachodzące w formach masowej technologii reprodukowania i publikowania, możemy pełniej docenić, gdy uzmysłowimy sobie, że zaledwie trzy lata wcześniej, w październiku 1923, powstała pierwsza niemiecka stacja radiowa w Berlinie; i że dopiero w 1926 roku pojawiła się niemiecka stacja radiowa o zasięgu ogólnokrajowym.
11 Cytat według Petera de Mendelssohna, S. Fischer und sein Verlag. Frankfurt nad Menem: S. Fischer, 1970, 1059. (Tłumaczenie moje).
12 Interesujące antologie dokumentujące kulturalną politykę tego okresu przygotował Anton Kaes (red.), Weimarer Republik: Manifeste und Dokumente zur deutschen Literatur 1918-1933. Stuttgart; J. B. Metzlersche Verlag, 1983; oraz Anton Kaes, Martin Jay i Edward Dimendberg (red.), The Weimar Republic Sourcebook. Berkeley: University of California Press, 1994.
13 Robię tu aluzję do określenia "nie na czasie" używanego przez Thomasa Manna w tytułach kulturalnych esejów, choć określenie to zostało oczywiście zapożyczone z wcześniejszej pracy Nietzschego. Dowodzę, że to, iż Conrad wydawał się być nie na czasie, było w istocie źródłem jego siły.
14 Porównaj z moją argumentacją w Conrad's 'Nightmarish Meanings': Betraying the Tradition in "Nostromo" and "Under Western Eyes" w L'Epoque Conradienne, 1992, 11-24.
15 Walter Benjamin, Zadania tłumacza, w: Anioł historii, przekład Hubert Orłowski, Poznań 1996. s. 90.
16 Walter Benjamin, op. cit, str. 90. Zob. też Illuminations. Nowy Jork: Schocken, 1968, 69-82.
17 Zapiski w pamiętnikach późnych lat trzydziestych wspominają o Conradzie, między innymi, jako o autorze trudno dostępnym w księgarniach.
18 Listy zakazanych przez nazistów książek nie funkcjonowały tak jak watykański (czy wydany przez Muzeum Brytyjskie) Indeks Ksiąg Cenzurowanych. Wprawdzie język nazistowski był językiem brutalnego terroru, to przecież reżim miał nadzieję, ze skłoni czy też wymusi strachem na wydawcach i księgarzach ich współudział w nadawaniu niektórym książkom statusu pozycji 'nieosiągalnych'. Wśród innych wydawców Fischer Verlag stanowczo przeciwstawił się duchowi nowych praw nazistowskich, udostępniając dzieła liberalnych pisarzy, choćby w nie rzucających się w oczy szarych okładkach.
Przełożył Wojciech Kubinski