Wiadomo, że wydawcy mają jeszcze kilka asów w rękawie. Są to na przykład książki wyjątkowo płodnych ostatnio autorów – Jacka Dehnela i Szczepana Twardocha. Z kolei Czarne opublikuje książkę reporterską Małgorzaty Rejmer, tym razem o Albanii. Na razie jednak wydawnictwa nie chwalą się okładkami, ani nie podają tytułów. Nasz wybór ograniczamy więc do księgarskich "pewniaków", który podajemy według dziedzin, z autorami w układzie alfabetycznym.
Beletrystyka
Rafał Cuprjak, "Po drugiej stronie", Genius Creations
Debiut prozatorski, który nie może przejść niezauważony. Rafał Cuprjak swoją prozę definiuje następująco:
O czym jest moja książka? O tym, że maluję obrazy. Tworzę coś z niczego, czyli w pewnym sensie jestem bogiem, ale nie tym z Paktofoniki, i nie Jezusem Chrystusem, nawet nie Zeusem, tylko takim małym bogiem, bożkiem. Kiedy zasypiam, obrazy się budzą, życie w nich toczy się normalnie, tak jak u nas, tam też jedzą, płodzą dzieci, łoją wódę, kłócą się, jarają gandzię. Taki świat wykreowałem. Usadowiłem go w oddalonej od szlaku samotnej góralskiej chatce, gdzieś na końcu świata, w Bieszczadach, pomiędzy Cisną a Wetliną. To na pierwszy rzut oka zwyczajne schronisko tak naprawdę jest azylem pełnym ludzi uciekających przed wojną, bestialstwem getta, przed krwią na dłoniach, uzależnieniem od cyberseksu, chorą ambicją, wypłukującą z mózgu resztki wolności i zdrowego rozsądku. To miejsce jak magnes przyciąga moich bohaterów, wyławiając ich z różnych czasów i miejsc. Łączę i mieszam gatunki, romans z kryminałem, horror z erotyką, poezję z fantastyką; przy ciągłym akompaniamencie muzyki, od jazzu i bluesa po brudny i sprzężony punk rock. Zadaję wiele pytań, na które odpowiedź jest zawsze taka sama − Człowiek jest niezniszczalny. Ale czy to dobrze?
Czytelnicy ceniący prozę przełamującą ograniczenia gatunkowe powinni koniecznie sprawdzić, co czai się w Po drugiej stronie.
[Dawid Kain]
"Po drugiej stronie" to magiczna opowieść. Coś pośredniego między dusznym, niespokojnym snem pijaka, a żydowskim mistycyzmem, coś co wymachuje przed nosem oniryczną tajemnicą, a jednocześnie jest mocne, surowe i namacalnie prawdziwe. Wciągająca książka.Podobają mi się bohaterowie – są z prawdziwego mięsa i ciepłej krwi.
[Marcin Jamiołkowski]
Jacek Cygan, "Przeznaczenie, traf, przypadek", Znak Literanova
"Przeznaczenie, traf, przypadek" to opowiadania, które dotykają tego, co nieuchwytne, ale dla nas najważniejsze. Czy przeznaczenie istnieje? Czy o naszym życiu przesądza jedynie splot przypadków?
Autor za sprawą literackiej wrażliwości dostrzega pod powierzchnią codzienności więcej i wydobywa sens z pozornie nic nieznaczących zdarzeń. Dzięki temu historie jego bohaterów inspirują do osobistych przemyśleń.
Wdzięk to pierwsza z zalet znakomitych opowiadań Jacka Cygana. Nie potrafiłem oprzeć się uczuciu zazdrości, gdy poznawałem te krótkie, mistrzowsko opowiedziane historie z czytelnymi metaforami, puentami na swoich miejscach, przykuwającymi uwagę bohaterami i umiejętnością syntezy, której jak podejrzewam, uczy poezja. Bo Jacek Cygan jest poetą, który tym razem inną ścieżką podąża ku najszlachetniejszej literackiej dystynkcji – wzruszeniu.
[Eustachy Rylski]
Nieczęsto się zdarza, że Autor tylu znanych, co więcej, tak znaczących tekstów muzycznych szuka dla siebie miejsca w literaturze i zwraca się ku prozie. Pisząc niewielkie opowiadania ukazuje nam świat szczególny, tak różny od tego, którym żyją jego wielbiciele. Poruszyła mnie głęboko ta potrzeba i skłoniła do przeczytania tych poruszających tekstów, z których niejeden mnie, staremu reżyserowi, rysuje się jak scenariusz przyszłego filmu. Przeznaczenie, traf, przypadek?...
[Andrzej Wajda]
Kinga Dębska, "Moje córki krowy", Świat Książki
Premierze filmu Kingi Dębskiej "Moje córki krowy" towarzyszy wydanie książki autorstwa reżyserki, opisująca historię przedstawioną na ekranie. Książka ma formę równoległych dzienników dwóch sióstr. Z perspektywy każdej z nich wydarzenia wyglądają zupełnie inaczej, a często są wręcz ze sobą sprzeczne. Zabieg ten sprawił, że zachowując intymność filmu, książka podkreśla, jak bardzo możemy mylić się, jednostronnie oceniając rzeczywistość.
Ciepła, pozbawiona fałszu i tanich wzruszeń opowieść o relacjach rodzinnych. Trochę smutna, trochę zabawna; prawdziwa jak życie.
Marta jest aktorką, gwiazdą popularnego serialu; zdobyła sławę i pieniądze, ale wciąż nie może ułożyć sobie życia. Samotnie wychowała dorosłą już córkę. Kasia, w przeciwieństwie do swojej silnej i dominującej starszej siostry, jest wrażliwa i skłonna do egzaltacji. Pracuje jako nauczycielka, ma nastoletniego syna, jej małżeństwu daleko do ideału – mąż to nieudacznik, który bezskutecznie szuka pracy. Siostry nie przepadają za sobą, ale gwałtowne pogorszenie się stanu zdrowia matki zmusza je do współdziałania. Trzeba zaopiekować się despotycznym ojcem, który zachowuje się coraz bardziej niepokojąco. Tragikomiczne sytuacje, wynikające z przymusowej współpracy Marty i Kasi, powodują, że siostry stopniowo zbliżają się do siebie i odzyskują utracony kontakt.
Michał Głowiński, "Carska filiżanka", Wielka Litera
Prozatorska próba wybitnego teoretyka i historyka literatury. Zbiór opowiadań, w których pobrzmiewają echa niezwykłego życia autora "Czarnych sezonów", żydowskiego chłopaka z bagażem okupacji i piętnem Zagłady.
Komplet filiżanek z serwisu przetrwał za sprawą przychylnego zbiegu wypadków lata okupacji i Zagłady, odziedziczyłem go po rodzicach; zapędzeni do getta, poprosili znajomych o przechowanie. To do niego właśnie żywię szczególny sentyment. Pozostałe filiżanki dostałem w prezencie z rozmaitych okazji. Jedna z nich wyróżnia się tym, że trafiła tutaj skądinąd, można zresztą powiedzieć, że charakteryzuje ją to, iż się niczym specjalnym – przynajmniej na pozór – nie odznacza, nie przyciąga uwagi ciekawym kształtem, o ornamentach w istocie trudno mówić, w tym zakresie jest wyrazem zaawansowanej powściągliwości. Składa się na nie sześć wąskich, jasnoniebieskich szlaczków, jakby otaczających całość i obrysowanych dwiema linijkami złoconymi, trochę już zatartymi. Być może za ozdobę uznać należy uszko o dość 126 frymuśnej formie, powyginane, wzbogacone o elementy zdecydowanie nadmiarowe, jeśli oceniać je ze względu na praktyczną funkcję, jaką ma pełnić; prawdopodobnie lepiej by ono spełniało swoje podstawowe zadanie, gdyby było prostsze. Ta filiżanka najbardziej ze wszystkich niepozorna jest swojego rodzaju Kopciuszkiem w moim zbiorze, ale też – właśnie jak Kopciuszek w ba- śni – w pewnym momencie budzi moje największe zainteresowanie. Warto zapytać: skąd się wzięła?"
[fragment książki]
Hubert Klimko-Dobrzaniecki, "Zostawić Islandię", Noir sur Blanc
Hubert Klimko-Dobrzaniecki jest pisarzem, który nie pozwala swoim czytelnikom na nudę – każda kolejna książka to nowe zaskoczenie. Tym razem snuje opowieść o swoim dziesięcioletnim pobycie na Islandii: są tam elementy eseju, reportażu i wspomnienia – interesujący kolaż, który pozwala nam zobaczyć tę egzotyczną dla nas wyspę z różnych stron.
Hlynur ma osiemnaście lat i chce mu się pić. Od dwóch lat może pracować, a teraz również głosować, ożenić się, ale pić ustawodawstwo mu nie pozwala. Na Islandii, czy w Islandii (to zależy, co się ma na myśli, i jak się lubi to, co się ma na myśli), obowiązuje prawo, które wymaga od spragnionego ukończenia dwudziestego roku życia. Z władzą nie ma żartów. Dawno temu główny dziennik opisał komiczną sytuację. Mężczyzna miał dziewiętnaście lat i znajdował się na własnym weselu. Z zawodu był sprzedawcą. Od siedemnastego roku życia pracował w państwowym sklepie alkoholowym. Napił się jednak i ktoś na niego doniósł. Przyjechała policja. Najpierw wzniosła toast za zdrowie młodej pary, a potem aresztowała pana młodego. Gazety opisują różne rzeczy. Nie trzeba im wierzyć, ale fakt pozostaje faktem. Mamy piątek, lipcowy do tego. Słońce nie zachodzi. Hlynur zaplanował wszystko dokładnie, bo wie, że sklep zamkną bardzo wcześnie i nikt nie sprzeda mu piwa w restauracji. W sklepie też mu nikt nie sprzeda. Ale na Islandii funkcjonuje instytucja tak zwanego „dziada alkoholowego”. Stoi przed sklepem, a jego znakiem rozpoznawczym jest cuchnąca torba. W tej torbie ma suszoną rybę – popularną zagrychę. Nieletni podchodzą do niego i wręczają banknoty. Z sześciopaku jedno piwo jest dziada.
[fragment książki]
Tomasz Kowalski, "Mędrzec kaźni", MG
Wiosna 1939 roku, Paryż. Wojna wisi w powietrzu. Amerykański dziennikarz przyjeżdża, żeby przeprowadzić wywiad z miejskim katem. Młody człowiek ma w głowie dokładny scenariusz rozmowy, ostatecznie jest profesjonalistą. Nie podejrzewa, że w jego planach coś mógłby zmienić starszy pan, który co prawda przez całe lata wykonywał dość krwawą profesję, ale tak naprawdę nie ma pojęcia, czego oczekuje przeciętny czytelnik gazety.
Zastanawiasz się czasem, co czuje człowiek skazany na śmierć, stojący w obliczu zbliżającej się egzekucji? Co myśli "petent" urzędników państwowych, niespiesznie i profesjonalnie przygotowujących koniec jego biologicznej egzystencji? A może ciekawi Cię, co czują oni sami, przygotowując scenografię i rekwizyty; od szklanki wody dla odczytującego sentencję wyroku, po nieco większe naczynie na to, co – poza finałowymi odgłosami – wyrzuci z siebie skazaniec?
W książce Kowalskiego makabra zadekretowanej śmierci jest pokazana inaczej niż Cię do tego przyzwyczaili Dostojewski, Camus czy Krzysztof Kieślowski. Pomiędzy wydanym w imieniu społeczeństwa wyrokiem a tą miską wydzielin znajdziesz to, co autor nazywa najwyższą formą bestialstwa – obojętność i powszechne przyzwolenie na uśmiercanie człowieka w imię (specyficznie pojmowanego) ładu prawnego i (względnych przecież) zmiennych norm społecznych.
Czy nie jest bowiem tak, że wszyscy uciekamy od podobnej refleksji w imię komfortu i iluzorycznego poczucia bezpieczeństwa? Czym różni się morderca lichwiarki od sztabowca spisującego na straty tysiące istnień? Autor zadbał, żebyśmy otrzymali wysmakowaną opowieść, która jest jednocześnie ważnym głosem w dyskusji nie tylko o karze głównej, ale o wszelkich zinstytucjonalizowanych formach zabijania i naszym przyzwoleniu na nie. Kameralna apokalipsa w mieszkaniu na trzecim piętrze paryskiej kamienicy uświadamia, że od pytań o źródła powszechnej hipokryzji nie ma ucieczki.
Zośka Papużanka, "On", Znak Literanova
Nowa książka autorki powieści "Szopka" – jednego z najgłośniejszych debiutów ostatnich lat – z nominacjami do Nagrody Literackiej Nike 2013 i Paszportu Polityki. Papużanka jest doktorką teatrologii i nauczycielką języka polskiego. Mieszka w Krakowie z mężem i dwoma synami.
On. Miał być najwspanialszy, najmądrzejszy, najpiękniejszy. A jest taki sobie. Źle się uczy. Nie zadaje pytań. Gubi zeszyty, obgryza paznokcie. Nie umie rysować, ładnie pisać. Wiecznie podarte ubrania, zgubione zeszyty, guz na czole. Nie będzie nikim ważnym. Wszyscy się z niego śmieją. Miał być spełnieniem marzeń. Jest raczej jednym wielkim rozczarowaniem. Miała go kochać i być dumna. A głównie się wstydzi.
Najnowsza powieść Zośki Papużanki to literacka i bogata w znaczenia historia pewnej miłości. Czy można wstydzić się kogoś, kogo się kocha? Co zrobić, gdy rzeczywistość za nic sobie ma nasze oczekiwania i przybiera kształt, którego nie pojmujemy?
Andrzej Stasiuk, "Pamir", Czarne
Andrzej Stasiuk ciągle w drodze. Jego powieść będzie rodzajem wyznania miłosnego do samochodów. Pisarz znakomicie czuje się za kierownicą sprawnego wozu. Tym razem drogi poprowadzą go do Pamiru, rozległego regionu górskiego w Azji Centralnej, leżącego głównie w Tadżykistanie.
Jedziesz sobie tak zwanym Pamir Highway 200 kilometrów wzdłuż płotu. Ogrodzili sobie kraj. Niesamowite! Takie chłopskie, pasterskie myślenie – jest kraj, to sobie go ogrodzimy, żeby się nikt nie wpierdalał i nikt nie uciekał. [Chińskie miasto] Manzhouli od [rosyjskiego] Zabajkalska też jest odgrodzone tym płotem, który stoi w stepie. Na trzy metry wysoki i jeszcze ma zwój z drutu kolczastego na górze. I myślisz sobie – ile to drewna na to poszło! Od Bałtyku da Pacyfiku płot. [...] Jedziesz gdzieś do Kirgistanu czy Kazachstanu i wszystko jest fajnie, ale oni nie rozumieją, po co przyjechałeś. Czy ci płacą za to? Czy coś tutaj robisz? Nie potrafią zrozumieć, że po prostu przyjechałeś. Podróżuję, bo chcę podróżować, bo to mi sprawia radość. To jest najprostsza odpowiedź. Bo uwielbiam przestrzeń. Uwielbiam geografię, która się zamienia w pejzaż. Po to podróżuję. Żeby widzieć Pamir. Żeby widzieć step rosyjski. Żeby widzieć niezmierzone przestrzenie.
["Oddech Wschodu", wywiad Macieja Roberta z Andrzejem Stasiukiem, "Chimera", nr 9/2014]
Kuba Wojtaszczyk, "Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć", Wydawnictwo Akurat
Druga powieść Kuby Wojtaszczyka, którego "Portret trumienny" znalazł się wśród najbardziej obiecujących debiutów roku 2014. W "Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć" autor bierze na warsztat nad wyraz aktualny temat: protesty młodych ludzi przeciw realiom rynku pracy, umów śmieciowych i niepewności zatrudnienia, bez zabezpieczeń społecznych i bez szans na emeryturę. Trochę prześmiewczy, trochę cyniczny, a trochę sentymentalny obraz pokolenia dwudziesto- i trzydziestolatków ma wielkie szanse stać się jednym z najważniejszych wydarzeń literackich tego roku.
Książka jest w miarę pozytywna (śmiech). Akcja dzieje się w Poznaniu, główny bohater to Witold Szpak, który myśli, że jest porzuconym dzieckiem brytyjskiej rodziny królewskiej. Witek jest pewny, że zostawiono go na polskiej wsi w latach osiemdziesiątych, uważa się za lorda, ma niewidzialną kuchtę. Wynajmuje pokoje w swoim mieszkaniu w Poznaniu, bo nie ma już pieniędzy ze spadku.
["Polski portret" – wywiad Mileny Buszkiewicz z Kubą Wojtaszczykiem, "Booklips", 15 czerwca 2014]
Poezja
Stanisław Barańczak, "Zwierzęca zajadłość i inne wiersze", a5
"Zwierzęca zajadłość i inne wiersze" przypomni czytelnikom o innym, mniej poważnym obliczu wybitnego twórcy. Publikacja będzie się składać z trzech części, które pierwotnie stanowiły trzy odrębne tomy. "Zwierzęca zajadłość" skomponowana jest na zasadzie zwierzęcego alfabetu – każdej literze przysługuje jedno zwierzę (wyjątkiem jest tu litera K – uprzywilejowana aż dwoma zwierzakami, co zresztą Stanisław Barańczak skwapliwie tłumaczy), a każdemu opisanemu zwierzakowi towarzyszy genialna ilustracja, tworząca z tekstem poetyckim jedną całość, a nie będąca jedynie dodatkiem do wiersza. "Zupełne zezwierzęcenie" to zeszyt znacznie zgryźliwszych zapisków zniechęconego zoologa, natomiast "Biografioły" to:
Poczet 56 jednostek sławnych, sławetnych i osławionych oraz Appendix, umożliwiający człowiekowi kulturalnemu zrozumienie i zapamiętanie, o co chodzi w 7 podstawowych utworach W. Szekspira.
Julia Hartwig, "Spojrzenie", a5
Nowy zbiór wybitnej poetki przynosi blisko czterdzieści wierszy. Inaczej niż kiedyś u Julii Hartwig, refleksja zdecydowanie przeważa teraz nad zapisem realności, a świat wewnętrzny nad tym, co materialne. Człowiek, który mówi do nas spośród linii tych utworów żyje w bardzo późnym już czasie, gdy "z dnia na dzień dzień staje się krótszy", w narastającym cieniu śmierci, przywołuje ton pożegnania, odchodzenia, ciszy, gdy często pojawiają się wyznania:
milczeć pragnę
usnąć pragnę [...]
przywołać
strażnika nocy
który weźmie mnie
w opiekę
To wiersze, z których niemal każdy może stać się przedmiotem medytacji.
Biografie
Izabela Górnicka-Zdziech, "Franciszek Starowieyski. Bycza krew", Prószyński i S-ka
Franciszek Starowieyski, pseudonim Byk – każdy pamięta go nieco inaczej, ale wszyscy go pamiętają, bo czy o Franku można zapomnieć? Jest przecież bohaterem tysiąca anegdot. W opowieściach rodziny i przyjaciół wciąż zaskakuje: w dzieciństwie na własne oczy widział siusiaka Hitlera (tak mały, że na inną nazwę ponoć nie zasługiwał); w liceum ścigał się z tramwajami; na studiach stworzył "Chuję Nową"; podziwiał maniery włamywacza, który ukradł mu zegary; podczas wystawy we Włoszech, ku zgorszeniu księży, pokazywał "Pejzaże z chujem". Nie na darmo powiedział Elżbiecie Dzikowskiej, że widz oczekuje od twórcy, aby go zgorszył, obraził i zaszokował.
Żona artysty, Teresa Starowieyska, ujawnia nieznane szczegóły z jego życia. Po raz pierwszy opowiadają o nim synowie, Antoni i Mikołaj oraz brat, Kazimierz. Beata Tyszkiewicz, Ewa Telega, Andrzej Wajda, Daniel Olbrychski i inni przyjaciele tworzą wspólnie portret Franciszka Starowieyskiego w nowej odsłonie. Książka jest zapisem życia jednego z najwybitniejszych polskich artystów naszych czasów, ale również zapisem epoki, która przeminęła. A zarazem jest też powrotem do klimatów czasów PRL.
Barbara Krafftówna i Remigiusz Grzela, "Krafftówna w krainie czarów", Prószyński i S-ka
Nie ma polskiej kultury bez Barbary Krafftówny, która z ciekawością dziecka i zarazem mądrością dorosłej Alicji wędruje przez świat, przyglądając mu się, zadając pytania i zagadki. W 2016 roku będzie obchodzić okrągły jubileusz – 70. rocznicę debiutu scenicznego.
Barbara Krafftówna stworzyła jeden z najciekawszych i zapadających w pamięć portretów kobiecych w kinie – Felicję w "Jak być kochaną". Wzorcowa aktorka w dramatach Stanisława Ignacego Witkiewicza. Pierwsza odtwórczyni głównej roli w "Iwonie, księżniczce Burgunda" Witolda Gombrowicza i wykonawczyni słynnego walca "Embarras" Jeremiego Przybory z muzyką Jerzego Wasowskiego. Niezapomniana aktorka legendarnego Kabaretu Starszych Panów, która przeklinała Bohdana Łazukę, szarpała bas i nudziła się w czasie deszczu. W filmowej roli Honoratki swoim gorącem topiła serce nie tylko Gustlika. Prawdziwa mistrzyni teatru, piosenki i kabaretu. Genialna interpretatorka kryminałów Joanny Chmielewskiej, które często nagrywała dla radia, i głos Czerwonego Kapturka ze słynnej bajki słuchanej z winylowych płyt. Głos, którego nie można pomylić z żadnym innym.
Z aktorką rozmawia Remigiusz Grzela – dziennikarz, pisarz, dramaturg. Barbara Krafftówna grała w jego monodramie "Błękitny diabeł" (o Marlenie Dietrich) i komedii "Oczy Brigitte Bardot" (z Marianem Kociniakiem).
Grzegorz Piątek, "Sanator. Kariera Stefana Starzyńskiego", W.A.B.
Bohaterski prezydent, wzór patriotyzmu, mąż stanu – tak postrzegamy człowieka, który stał się symbolem walczącej Warszawy we wrześniu 1939 roku. Czy aby na pewno był tak idealny? Oto wielowymiarowy, pasjonujący portret jednej z najbardziej znanych postaci przedwojennej elity.
Dokonania – albo raczej: nasze wyobrażenie o dokonaniach – Stefana Starzyńskiego stały się w ostatnich latach wyznacznikiem dla kolejnych prezydentów stolicy, działaczy społecznych, kulturalnych oraz urbanistów. Wspomnienie przedwojennej Warszawy urosło do rangi kulturowego mitu i do niedawna mało kto ośmielał się polemizować z obiegowymi opiniami o bohaterskim prezydencie stolicy i o samym mieście – Paryżu Północy. Analiza materiałów archiwalnych i wspomnień pozwoliła Grzegorzowi Piątkowi na nowo, krytycznym okiem architekta i varsavianisty, spojrzeć na Starzyńskiego i Warszawę jego czasów. Przyszły bohater jawi się nam jako jeden z wielu podobnych mu działaczy sanacji, nie wyróżniający się niczym poza wyjątkową pracowitością. Jak to się stało, że osoba nigdy nie sytuowana wysoko w hierarchii władzy, została zapamiętana jako mąż stanu? Jakie "zadania specjalne" zostały mu powierzone i jak się z nich wywiązywał? Te i inne kwestie Grzegorz Piątek próbuje rozwikłać. I nawet jeśli nie znajduje wszystkich odpowiedzi, rzuca całkiem nowe światło na postać legendarnego prezydenta i historię przedwojennej Warszawy.
Michał Rusinek, "Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej", Znak
Ekscentryczna. Rozchichotana, czasami frywolna. Melancholijna. Surowa w sądach. Perfekcjonistka. Wisława Szymborska, jakiej do tej pory nie znaliśmy. Portret, który pozwala zbliżyć się do niej i istoty jej poezji.
Piętnaście lat sekretarzowania takiej osobie? Doprawdy, nie było w tym nic zwyczajnego. Ona – świeżo upieczona Noblistka, on – magister filologii polskiej. Miał jej pomagać przez trzy miesiące, między przyznaniem a wręczeniem nagrody w 1996 roku. Został dłużej. Poetka i jej pierwszy sekretarz.
W tej książce spotykamy Wisławę Szymborską, której do tej pory nie znaliśmy. To portret osoby nieprzeciętnej, damy o niezwykłym poczuciu humoru, a zarazem umiejętności mówienia o sprawach najistotniejszych. Osoby, która wolała rozmowy ze zwykłymi ludźmi niż kongresy poetów i dyskusje z intelektualistami, które nic jej nie dawały oprócz, jak mówiła, pustych kalorii.
Po Noblu powtarzała, że zrobi wszystko, żeby nie stać się osobistością, lecz pozostać osobą. Kiedyś rozpoznał ją taksówkarz i powiedział: "To dla mnie zaszczyt wieźć taką osobliwość". Trochę racji miał – była dość osobliwym przedstawicielem naszego gatunku.
Monika Wąs, "Dymny. Życie z diabłami i aniołami", Znak
W 2016 roku przypada 80. rocznica urodzin Wiesława Dymnego, jak również 60. rocznica powstania Piwnicy pod Baranami, z którą ten artysta – genialny i przeklęty – związał się na dobre i złe.
Agresywny awanturnik i prowokator. Żył z pożarem w głowie, nieuchronnie zmierzał ku samozagładzie. Taki polski James Dean. Tajemnica jego przedwczesnej śmierci wiedzie do mrocznych archiwów SB. Niepoprawny romantyk. Kochał miłością straceńczą. Jego małżeństwo z Anną Dymną było na ustach wszystkich. Była miłością jego życia. Do dziś uważa go za życiowego przewodnika. Genialny i wszechstronny. Trwonił talenty, gardził sławą. Stworzył Piwnicę pod Baranami. Dziś pozostaje legendą, niezapomnianym twórcą piosenki "Czarne anioły" dla Ewy Demarczyk z muzyką Zygmunta Koniecznego, piwnicznego hymny "Niebieska patelnia" ("Pasą się, pasą, barany wełniane") z muzyką Andrzeja Nowaka i genialnego skeczu "Na przykład Majewski". Wiesław Dymny przeszedł do historii, ale on tu jeszcze wróci!
Z nim wszystko było możliwe.
[Anna Dymna, aktorka]
Wieśkowi wszystko dosłownie paliło się w rękach.
[Zygmunt Konieczny, kompozytor]
Najważniejszą jego cechą według mnie była bezbronność wobec losu.
[Kazimierz Kutz, reżyser]
Tacy ludzie zdarzają się raz na kilkaset lat albo w ogóle.
[Andrzej Jerzy Nowak, jazzman]
Podwójny portret Jerzego Pilcha
Katarzyna Kubisiowska, "Podwójna gra", Znak
Katarzyna Kubisiowska, dziennikarka "Tygodnika Powszechnego", przygotowała nietypową biografię prozaika Jerzego Pilcha. Na ponad 500 stronach książki zatytułowanej "Podwójna gra" przewijają się wątki alkoholowe, obyczajowe i literackie.
Autorka ze swoim bohaterem umówiła się, że tej biografii nie będzie autoryzował. Co ponad wszelką wątpliwość jest zabiegiem korzystnym dla obojga zainteresowanych. Szczególnie jednak dla nas – potentalnych czytelników "Podwójnej gry".
Ewelina Pietrowiak, "Zawsze nie ma nigdy", Wydawnictwo Literackie
W 2016 roku czytelnicy będą mieli jeszcze jedną okazję dogłębnego poznania życia Jerzego Pilcha. Wydawnictwo Literackie publikuje wywiad rzekę – "Zawsze nie ma nigdy", przeprowadzony z pisarzem przez Ewelinę Pietrowiak, reżyserkę teatralną, scenografkę i jego długoletnią przyjaciółkę. Jest to pierwsza tego typu publikacja odnosząca się do autora "Pod mocnym aniołem".
W intymnej rozmowie pisarz opowiada o swoich problemach z alkoholem, pisaniu dla "Tygodnika Powszechnego", wraca do studenckich czasów zamieszkiwania w Krakowie i do późniejszej wyprowadzki do Warszawy. Pretekstem do snucia opowieści o życiu prozaika bywają na ogół drobiazgi – takie jak biurko, pudełka czy ołówki w jego pokoju.
Książka "Zawsze nie ma nigdy" jest obowiązkową pozycją dla wiernych czytelników Jerzego Pilcha, a także dla każdego miłośnika Krakowa i rozmów na najwyższym poziomie. Tom zawiera kilkadziesiąt nigdy wcześniej niepublikowanych fotografii pisarza.
Eseistyka
Krzysztof Varga, "Setka", Wielka Litera
Wybór stu najlepszych tekstów Krzysztofa Vargi, czołowego felietonisty "Dużego Formatu".
Błyskotliwe i bezkompromisowe felietony, dla których punktem wyjścia jest kultura, również w wersji okropnej, grafomańskiej i nieudacznej. Do czytania z odautorskim komentarzem:
Zazdroszczę felietonistom politycznym, oni mogą codziennie napisać wystrzałowy felieton. Wystarczy, że rano włączą radio, wejdą do internetu, przejrzą gazety. Pisanie felietonów, do których punktem wyjścia jest kultura, wymaga jednak przeczytania książek, obejrzenia filmów i wysłuchania płyt. Ale satysfakcja jest niepomiernie większa, niż w przypadku doraźnego komentowania. Nawet, jeśli owe książki, filmy, płyty są grafomańskie i nieudaczne. A wręcz powiedziałbym, że satysfakcja jest wówczas jeszcze większa, ponieważ felietonistyka jest jednak zajęciem dla autorów szczycących się ponadnormatywnym poziomem złego charakteru, niesympatyczności i zgorzknienia. Ten, kto ma dobry charakter, przyjazne usposobienie i prawdziwie chrześcijańską miłość bliźniego od pisania felietonów trzymać się powinien z daleka.
[Krzysztof Varga]
Non-fiction
Marcin Jacoby, "Chiny bez makijażu", Muza
Współczesne Chiny okiem znawcy – autor jest doktorem sinologii. Kolejna pozycja w cenionym cyklu "Spectrum poleca".
Na rynku jest sporo książek o Chinach. Ta publikacja nie jest ani dziełem naukowym, ani dziennikarskim reportażem, nie jest też beztroskimi zapiskami z podróży. Nie ogranicza się do zamierzchłych czasów, nie jest też politologiczną czy ekonomiczną analizą współczesnego kraju. Autor mierząc się z tematem Chin postanowił opowiedzieć nam przede wszystkim o chińskiej teraźniejszości, jednak nie zapomina o głębszym kontekście historycznym i kulturowym. Tylko w ten sposób można spróbować wspiąć się ponad uproszczenia i stereotypy i zastanowić się, jaki naprawdę jest ten wielki kraj.
Czy Chiny to archaiczna dyktatura gnębiąca swoich obywateli, czy może nowa potęga ekonomiczna? Lider innowacji czy moloch o zapadłych wioskach i tysiącach robotników pracujących w pocie czoła w fabrykach? Czy coś łączy dawne cesarstwo i dzisiejszą młodocianą potęgę, czy są jakieś cechy wspólne pomiędzy pradawną cywilizacją, gdzie niemal wszystko wynaleziono na długo przed Europą, a krajem tanich podróbek, na które wielu z nas patrzy z góry? Jacy ludzie żyją w tym najludniejszym państwie na ziemi? Czy stanowią jednolitą masę, czy są mozaiką narodów, języków i kultur? W co wierzą, jakie mają zmartwienia? Jakie wyzwania stawia przed nimi nowoczesność?
Autor nie daje nam kategorycznych odpowiedzi na te pytania, unika jednoznacznych stwierdzeń. Maluje kontrastujące ze sobą obrazy współczesnych Chin i wskazuje różne perspektywy patrzenia na te same kwestie. Ostateczną ocenę tak opisanej rzeczywistości pozostawia czytelnikowi. Książka jest subiektywnym przewodnikiem pewnego Polaka po chińskiej kulturze i chińskich doświadczeniach współczesności. Powstała poprzez połączenie wiedzy sinologicznej autora i jego bezpośrednich, osobistych doświadczeń życia i pracy z Chińczykami. To obowiązkowa lektura dla wszystkich tych, którzy pragną wgryźć się głęboko w chińskość i zrozumieć, co może w niej tak fascynować. To również odważne spojrzenie na współczesne Państwo Środka i jego kierunki rozwoju w nowym millennium.
Emil Marat, Michał Wójcik, "Ptaki drapieżne. Historia Lucjana 'Sępa' Wiśniewskiego, likwidatora z kontrwywiadu AK", Znak Literanova
Bohater. Mściciel. Egzekutor. Lucjan "Sęp" Wiśniewski – jeden z ostatnich żyjących likwidatorów z Armii Krajowej, żołnierz elitarnego "Wapiennika" – oddziału specjalnego 993/W kontrwywiadu AK, który w latach wojny wykonywał wyroki śmierci wydane przez Państwo Podziemne. Brał udział w ponad 60 egzekucjach zdrajców i konfidentów. Pierwszej dokonał, gdy miał zaledwie 17 lat.
W niezwykle szczerej rozmowie "Sęp" opowiada o swoich wojennych przeżyciach i o tym, jak on i jego nastoletni koledzy z "patrolu Ptaków" – pseudonimy brali z atlasu ornitologicznego – zmieniali się z piskląt, bezbronnych chłopców, w drapieżne ptaki, bezwzględnych żołnierzy.
Obok nas i przed nami sypią się iskry z jezdni od padających pocisków. Rysiek był przede mną jakieś dwadzieścia metrów. I widzę, że on coraz wolniej biegnie, aż go dogoniłem. Widzę, że jest blady i takim chrapliwym głosem mówi: – Ranny jestem… […] 'Naprawa' się wychylił i zobaczył, że na końcu Mazowieckiej, przy placu Napoleona, stoi oddział Niemców. Wszyscy z karabinami, patrzą w naszą stronę. Położyliśmy "Gila" w bramie, pamiętam, że na jego piersiach pojawiła się plama krwi, która zaczęła rosnąć. Zrobiła się duża. I wtedy jakby poczuliśmy, że to może być koniec…
[fragment książki]