Anna Legierska: Profesor Grzegorz Leszczyński w jednym z wywiadów powiedział, że książka, która podoba się rodzicom, jest najgorszą książką dzieciństwa. Czy książka dla dzieci może być wartościową lekturą także dla dorosłych?
Anna Czernow: To jest bardzo ciekawa kwestia. Jeżeli książkę dla dzieci traktujemy wyłącznie jako narzędzie wychowawcze, poszukujemy tytułów, które mają wskazać dziecku odpowiednie kierunki myślenia, rozwijać konkretne umiejętności, to wtedy szansa, że spodoba się dziecku jest niewielka. Ale są takie historie, które należąc do świata literatury dziecięcej, w magiczny sposób zapraszają do lektury wszystkich.
Od kilku pokoleń łączą nas na pewno "Muminki" Tove Jansson, kultowy status osiągnął "Kubuś Puchatek", książka tak ważna, że nawet w dorosłym życiu nie przestaje inspirować, wystarczy spojrzeć na takie tytuły, jak "Tao Kubusia Puchatka" czy "Filozofia Kłapouchego". Jest jeszcze "Pippi Pończoszanka" i "Alicja w Krainie Czarów", która ma gigantyczne grono fanów na całym świecie.
Chętnie też wspominamy dzieciństwo, które upłynęło nam w rytm wierszy Jana Brzechwy, Juliana Tuwima, Danuty Wawiłow. Jako autor książek dla dzieci zdumiewająco zapomniany jest Bolesław Leśmian, a przecież napisał "Klechdy sezamowe" i "Przygody Sindbada Żeglarza", które dobrze wpisałyby się w rytm współczesnej literatury. Warto o nich pamiętać.
Wspólnemu rodzinnemu czytaniu i doświadczaniu literatury sprzyjają wielkoformatowe atlasy m.in. duetu Mizielińskich, ale też popularne szczególnie w Korei Południowej książki obrazowe Iwony Chmielewskiej. Jak zmienił się rynek książki dziecięcej w Polsce?
W dziedzinie książek obrazkowych, ilustracji i sztuki inspirowanej kulturą dziecka rzeczywiście dzieje się na naszym rynku sporo. Ilustratorzy odważnie przełamują granice, a dziecięcy umysł jest przecież otwarty na różne sposoby pokazywania treści. Z drugiej strony także my obcując ze sztuką potrafimy ją docenić, w tym sensie obraz nas łączy.
Picture book łatwiej wydać za granicą niż powieść, bo sam obraz jest apelatywny, wystarczy spojrzeć na książkę i już wiadomo, czy to jest to, czego szukamy. Tekst literacki nie daje takich możliwości, choć są wyjątki. Dla mnie najbardziej interesującym jest "Kajtuś czarodziej" Janusza Korczaka. Zaistniał międzynarodowo dzięki znakomitej tłumaczce Antonii Lloyd-Jones, która jest jednocześnie skuteczną promotorką polskiej literatury w świecie anglojęzycznym. Udało jej się przebić ze swoim świetnym, nowoczesnym przekładem Korczaka.
Na targach w Bolonii polskie tytuły regularnie zdobywają nagrody w kategorii non-fiction picture book. To nasza nowa specjalność?
Jesteśmy liderem w wydawaniu książek, które obrazowo zbliżają czytelników do świata biologii, nauki, wiedzy, sztuki. Ale mamy też świetne biografie non-fiction, w których wyspecjalizowała się Anna Czerwińska-Rydel współpracująca ze znakomitymi ilustratorami. Jej książka "Wszystko gra" w opracowaniu graficznym Marty Ignerskiej w 2012 roku zdobyła I nagrodę na Bologna Ragazzi Award właśnie w tej kategorii.
Od 2017 roku jury tej prestiżowej nagrody przyznaje wyróżnienia w nowej stałej sekcji "Books and seeds"( tłum. książki i nasiona) dedykowanej książkom i twórcom zajmującym się ekologią, rolnictwem, produkcją żywności. W 2017 nadesłano ponad 200 propozycji! Skąd zainteresowanie tym tematem?
Tak, przyroda znowu ma głos! Literatura alarmuje, ostrzega, że coś złego dzieje się z naszą planetą. Niedługo w wydawnictwie Bajka ukaże się picture book "Uratuj mnie" Patricka George’a, który jest przystępną krytyką współczesnej koncepcji ogrodów zoologicznych i trzymania dzikich zwierząt w klatkach. Bardzo czekam na tę książkę!
Ta dyskusja współgra z tym, co w Polsce i na świecie dzieje się w refleksji humanistycznej - coraz bardziej popularne są "animal studies" poświęcone zwierzętom w kulturze i ich zmieniającej się relacji z człowiekiem. Coraz silniejszy jest też ruch wegetariański i wegański i to też znajduje odbicie w literaturze dla dzieci.
Mamy wysyp książek kucharskich dla najmłodszych, m.in. "Działkę dziadka działkowicza", która uczy szacunku do przyrody, "Wytwórnik kulinarny" , "Alfabet ciast"
Świetnym przykładem tego, jak dziecięca popkultura czerpie z tej dorosłej jest "Pięć sprytnych kun" Justyny Bednarek. To książka bardzo kulinarna, lokalna, warszawska, akcja rozgrywa się na Starych Bielanach. Widzimy, że już nie tylko literatura dla dorosłych może sobie pozwolić na grę z literaturą dla dzieci, ale też odwrotnie.
Książka dziecięca bierze na warsztat pewne zjawiska ze świata kultury dorosłych i je przetwarza, albo je wyśmiewa, komentuje albo adaptuje. Granice coraz bardziej się zacierają, a to stawia wyzwania nie tylko czytelnikom, ale też naukowcom, krytykom literatury dla dzieci, która cały czas się zmienia. I dobrze, bo to, co się nie zmienia, umiera.
Przeglądając tytuły nominowane i nagrodzone w konkursie Książka Roku 2016 widać wyraźnie zainteresowanie wielokulturowością, tematem uchodźców wojennych
Literatura dla dzieci bardzo stara się odpowiadać na pytania, które mogą rodzić się w głowie młodego czytelnika, jest dzięki temu niebywale aktualna. Reakcja na tu i teraz bardzo mnie cieszy. Absolutnym wydarzeniem, wysmakowanym artystycznie jest "Wędrówka Nabu" poety Jarosława Mikołajewskiego z ilustracjami Joanny Rusinek, która w sposób mocny i metaforycznie piękny pokazuje problem syryjskich uchodźców. Podobnie "Kot Karima i obrazki" Liliany Bardijewskiej, opowieść o kocie, który przepłynął morze i przewędrował pół świata schowany w kieszeni syryjskiego chłopca.