Ślązak ze Lwowa
''Jestem Ślązakiem urodzonym we Lwowie'' mówił o sobie urodzony 17 lipca 1932 roku kompozytor. We Lwowie rozpoczął naukę muzyki, uczęszczał na lekcję fortepianu do szkoły prowadzoną przez panny Reiss, za którymi specjalnie nie przepadał. Przeżył tam lata II wojny światowej, dla mieszkańców Lwowa wyjątkowo ciężkie i okrutne - we wrześniu 1939 roku miasto było intensywnie bombardowane, później przeżyło okupację radziecką (we Lwowie aresztowano 2000 polskich oficerów, którzy zostali zamordowani przez NKWD w Charkowie) i niemiecką (naziści dokonywali systematycznej likwidacji polskiej elity intelektualnej i lwowskich Żydów, którzy stanowili ponad 30% całej ludności).
Mimo tego, Wojciech Kilar wspomina swoje miejsce urodzenia, jako:
Przepiękne, cudowne, polskie miasto i nie są to bynajmniej moje czysto osobiste odczucia wynikające z tego, że jestem lwowiakiem. Znam osoby, które bywały w świecie, widziały Rzym, Paryż, Londyn, Nowy Jork, Ateny (…) i które odwiedzając po raz pierwszy Lwów mówią: Mój Boże, nie wiedzieliśmy, że pochodzisz z tak cudownego miasta. (Klaudia Podobińska, Leszek Polony, Cieszę się darem życia, PWM 1997)
Jego muzyka często rozbrzmiewa we lwowskich salach koncertowych, ale sam kompozytor nigdy nie powrócił do Lwowa, bał się zbyt bolesnych wzruszeń i skonfrontowania swoich wspomnień z rzeczywistością.
Nie ma tego Lwowa, nie ma tych ludzi, tej atmosfery duchowej i kulturowej. Miałem nawet kiedyś sen, że chodzę po Lwowie i cały czas płaczę. (Alicja Dołowska, ''Kilar nasz narodowy'', [w:] ''Niedziela'' nr 29, 2012)
W 1944 roku wyjechał ze swoją matką (aktorką teatralną Neonillą Kilar) do Krosna, później przenieśli się do Rzeszowa. Tutaj poznał profesora Kazimierza Mirskiego, człowieka, dzięki któremu związał swoje życie z muzyką. Mirski uczył go gry na fortepianie, pokazał mu muzykę twórców XX wiecznych, między innymi Claude'a Debussy'ego oraz Karola Szymanowskiego i zachęcił młodego Wojciecha do pierwszych prób kompozytorskich. Kilar został laureatem Konkursu Młodych Talentów w Rzeszowie i przeprowadził się do Krakowa, ale wielkomiejska atmosfera nie wpływała dobrze na naukę i pracę twórczą młodego Kilara; życie towarzystkie zastępowało mu fortepian. W 1950 roku przeprowadził się do Katowic i rozpoczął studia.
Katowice dały mi wszystko: wspaniałe, poważne środowisko muzyczne, wspaniałą szkołę, wspaniałych kolegów, wspaniałych profesorów, wspaniałą żonę, którą tutaj poznałem; wspaniały śląski Kościół, śląski etos pracy i spokój do pracy - mówił przedstawiciel ''polskiego minimalizmu'' w muzyce.
Mała uwertura
Pierwszym prawdziwym sukcesem kompozytorskim Kilara była orkiestrowa ''Mała uwertura'' prawykonana 25 czerwca 1955 w Katowicach, wykonała ją Wielka Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia pod dyrekcją Jana Krenza. Zdobyła II nagrodę na Festiwalu Młodzieży w Warszawie, a jej partytura została wydana przez Polskie Wydawnictwo Muzyczne - to pierwszy utwór Kilara, który został wydrukowany. ''Utwór charakteryzuje motoryka rytmiczna, duże kontrasty dynamiczne oraz silne kulminacje na tle równomiernie pulsującego rytmu'' - informuje nas PWM. ''Mała uwertura'' to wyraz młodzieńczych, neoklasycznych fascynacji Kilara.
Riff 62
Wojciech Kilar był jednym z przedstawicieli ''polskiej szkoły kompozytorskiej'', terminu, którym krytycy muzyczni (na początku niemieccy, bo to oni wymyślili to określenie) opisywali tworzących na przełomie lat 50. i 60. młodych kompozytorów, którzy gwałtownie zerwali z socrealizmem. Na festiwalach, a przede wszystkim na Warszawskiej Jesieni, przedstawiali swoje muzyczne idee, dla dużej części współczesnej im publiczności (a także dla krytyków) obrazoburcze, hałaśliwe i odrzucające tradycję.
Jednym z symboli takiego zerwania z tradycją jest nawiązujący do jazzu ''Riff 62'', napisany - jak wskazuje tytuł - w 1962 roku. Usłyszymy tu wiele instrumentów dętych, dość rzadko wykorzystywanych przez dawnych mistrzów muzyki - 2 klarnety, 3 saksofony, 4 trąbki i 4 puzony, a do tego fortepian solo dwie grupy perkusyjne z wibrafonem-xilorimbą oraz instrumentami skórzanymi, oraz 36 par skrzypiec i 12 kontrabasów. Premierowe wykonanie odbyło się na Warszawskiej Jesieni, muzycy Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Śląskiej pod batutą Karola Stryi bisowała - co na festiwalach muzyki współczesnej nie zdarza się zbyt często. Już w ''Riffie'' można usłyszeć elementy, które będą ciągle powracały w muzyce śląsko-lwowskiego kompozytora: jej nieposkromiona witalność, często objawiająca się w nagłych erupcjach dźwięków, a z drugiej strony prostota i oszczędność w doborze wykorzystywanych dźwięków.
''Riff 62'' dedykowany był Nadii Boulanger, słynnej paryskiej nauczycielce kompozycji, która wykształciła całe zastępy klasyków XX-wiecznej muzyki, chociażby Philippa Glassa, Astora Piazzolę, Pierr'a Henry'ego, Grażynę Bacewicz i Aarona Coplanda, ograniczając się do tych bardziej znanych nazwisk. Kilar uczęszczał na jej lekcję w 1959 roku, kiedy pojechał do Paryża na stypendium ufundowana przez rząd francuski.
Springfield Sonnet
Jedną z pasji autora ścieżki dźwiękowej do ''Draculi'' była kultura amerykańska, jednym ze świadectw tej fascynacji jest utwór ''Springfield Sonnet'' z 1965 roku. Jego tytuł odnosi się do Springfield w stanie Illinois, gdzie 17 lat swojego życia spędził Abraham Lincoln. W partyturze utworu Kilar zacytował fragment poematu Walta Whitmana ''Hush’d Be the Camps To-Day'', dedykowany pamięci Lincolna. Wiersz Whitmana został napisany dokładnie sto lat przed powstaniem kompozycji Kilara, a zaledwie dwa lata wcześniej zginął John Fitzgerald Kennedy, tak samo jak Lincoln zabity przez zamachowca; kompozycję Kilara można interpretować jako komentarz do tamtych wydarzeń.
As they invault the coffin there;
Sing—as they close the doors of earth upon him—one verse,
For the heavy hearts of soldiers (W. Whitman, ''Hush’d Be the Camps To-Day'')
Krzesany
Krzesany to podhalański taniec ludowy, a także poemat symfoniczny Wojciecha Kilara z 1974 roku, bodaj najlepiej pokazujący estetyczny przewrót, który nastąpił po tym jak kompozytor wycofał się z muzycznej awangardy. ''Krzesanie'' to figura taneczna, która polega na uderzeniu jedną piętą w drugą; w ''Krzesanym'' Kilar: ''otworzył szeroko okno i wpuścił do pokoju muzyki polskiej świeże góralskie powietrze'' (tak mówił Jan Krenz, który kierował premierowym wykonaniem utworu, po raz kolejny na Warszawskiej Jesieni).
Niektórzy nazywali ''Krzesanego'' przejawem radykalnego eklektyzmu (z dzisiejszej perspektywy można nazywać go dziełem postmodernistycznym), inni, przez stylizację na muzykę ludową, umiejscowiali go w tradycji romantycznej. Sam Kilar wymieniał go jako jeden ze swoich ulubionych utworów, ikoniczny dla jego twórczości. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji postawiony jest słuchacz nieprzygotowany na to co usłyszy, że ''powiedzieć, czy jego autor jest bardzo wyrafinowanym awangardystą, czy też mamy przed sobą prostaczka, ot takiego wiejskiego organistę z Podhala'' (mówił Kilar w ''Ruchu Muzycznym'').
Walc z ''Ziemii obiecanej''
Wojciech Kilar napisał muzykę do kilkuset filmów, przede wszystkim polskich, ale jego kompozycje towarzyszyły także wielkim przebojom światowego kina. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych tematów filmowych jest walc z ''Ziemi obiecanej'' Andrzeja Wajdy, który mówił, że Kilarowi ''wystarczy sam tytuł filmu, żeby napisał muzykę idealną''.
Exodus
''Śpiewajmy pieśń chwały na cześć Jahwe, bo swą potęgę okazał'' czytamy w Księdze Wyjścia i słyszymy w ''Exodusie'' Wojciecha Kilara na chór mieszany i orkiestrę z 1981 roku. Pisząc ten utwór pracował nad muzyką do filmu ''David'' Petera Lillienthala, pokazujący historię Zagłady z perspektywy mieszakjącego w Berlinie syna Rabina. Kilar inspirował się pewnym żydowskim śpiewnikiem, w którym natknął się na niedający mu spokoju klezmerski motyw, który stał się głównym motywem ''Exodusu''. Ciągle słyszymy powtarzający się akord E-dur, co jest nawiązaniem do crescenda w ''Bolerze'' Mauricia Ravela, jednego z ulubionych kompozytorów Kilara.
Dosłowność z jaką Kilar nawiązuje do Ravela wywoływała u niektórych słuchaczy uśmiech na twarzy, dla innych ''Exodus'' stał się symbolem walki z komunizmem. Przytoczony przez kompozytora fragment Księgi Wyjścia jest śpiewany podczas święta Purim, odnosi się do zwycięstwa Machodeusza nad Hamanem - jest wzywającym do walki okrzykiem ludu Izraela. Co ciekawe, Kilar wybrał ten cytat nieświadomy jego wolnościowych konotacji.
Nie myślałem zatem wprost o zamieszkach i niepokojach szarpiących polskim społeczeństwem, choć wtedy pod koniec lat 70., coś już „wisiało w powietrzu”, czuło się nadchodzące zmiany.
Angelus i Jasna Góra
''Twórczość musi wynikać z głębokiej potrzeby duchowej'' mówił Kilar, twórca, którego duża część utworów zawiera bezpośrednie odniesienia do rzymskiego katolicyzmu. O powstałym w 1984 roku ''Angelusie'' mówił, że to pierwszy naprawdę religijny utwór, który skomponował. Został skomponowany na zamówienie klasztoru na Jasnej Górze, miał zostać wykonany podczas odsłonięcia odnowionego ołtarza jasnogórskiego. Klasztor ten, był jednym z najważniejszych miejsc na duchowej mapie Kilara:
''W początkach stanu wojennego zacząłem bywać na Jasnej Górze częściej. Przyjechałem tu na plener malarski wraz z Jerzym Dudą Graczem i wtedy poznałem Jasną Górę bliżej. Potem wielokrotnie zamieszkiwałem w klasztorze. W stanie wojennym było to dla mnie schronienie (...) Tu, przy ołtarzu i przy Cudownym Obrazie Matki Bożej, poczułem się wolny. Poczułem, że tak naprawdę wszystko to jest nieważne, że ten ciężki okres, który przeżywamy jest chwilowy, że Matka Boża nas nie opuści, pomoże nam i wyjdziemy z tego. Tutaj odnalazłem wolną Polskę''.
Forma ''Angelusa'' inspirowana jest różańcem, chór odmawia ''Pozdrowienie anielskie'', czyli popularną ''zdrowaśkę''. Najpierw recytuje ją normalnie, jak modlitwę, potem robi to coraz bardziej ekspresyjnie - wszystko przeradza się w śpiew (''umuzycznioną prośbę, błaganie, a wreszcie dramatyczne wezwanie Marii'' pisze Leszek Polony), żeby na koniec utworu znowu się uspokoić, powrócić do modlitewnej deklamacji.
''Byłem zawsze bardzo daleko od różańca. Prawdę mówiąc, nie istniał dla mnie w ogóle. Nazywana przez śp. ojca przeora Rufina Abramka „modlitwa rąk” nie była moją modlitwą. Obecnie ja z różańcem podróżuję, zawsze mam go w kieszeni. Mam tych różańców kilka, żeby przypadkiem, kiedy zmieniam marynarkę czy koszulę, nie zostać bez różańca''.
Zanussi i Kutz
''Mnie funkcja muzyki w filmie ani muzyka filmowa w ogóle nie nie obchodzi, nic o niej nie wiem'' mówił kokieteryjnie kompozytor, dzięki któremu z filmów Krzysztofa Zanussiego i Kazimierza Kutza pamiętamy nie tylko obrazy i dialogi, ale także dźwięki. Kilar napisał muzykę do wszystkich filmów Zanussiego - nawet do tych krótkometrażowych, razem ponad 40 tytułów.
''To jedyny kompozytor, z którym pracowałem. Narzekał, że niełatwo pisze się muzykę do moich filmów, bo nie ma w nich gwałtownych emocji - mówi Zanussi w wywiadzie dla Rzeczpospolitej - Wojtek zachorował kilka dni przed oddaniem nut do mojego ''Obcego ciała" do kopisty i powiedział, że nie może mi ich udostępnić, bo całość nie była jeszcze domyślana, skończona. (...) I już na zawsze zagadką pozostanie dla mnie to, co od niego usłyszałem: ''No nareszcie znalazłem w twoim filmie więcej namiętności, więcej kontrastów".
Z Kazimierzem Kutzem połączyła go śląskość. ''Bardzo się polubiliśmy, został moim przyjacielem - niesłychanie ciekawy, żywotny, inteligentny. Był kinomanem, człowiekiem jazzu, z głową świeżych pomysłów. Zrobił więc ze mną wszystkie filmy "śląskie" - Kilar był wychowany na Śląsku, związany z nim i tam wykształcony'' opowiadał reżyser.
Orawa
Kilar odnajdował sacrum nie tylko w jasnogórskim klasztorze, ważnym miejscem dla jego duchowości były także Tatry. Wspinał się na Kościelec (jeden z jego utworów nazywa się nawet ''Kościelec 1909'') i Czerwone Wierchy, podziwiał Morskie Oko, a potem rozsłuchiwał się w dźwiękach góralskich zespołów. Wyżej pisałem już o postmodernistycznym ''Krzesanym'', ''Orawa'' na 15 smyczków była bardziej konwencjonalna w formie i zwięczyła cykl jego tatrzańskich utworów, stała się przebojem filharmonii.
Kilar straszy
Napisał muzykę do niezliczonej ilości filmów, ale zawsze bagatelizował swoje osiągnięcia na tym polu, wolał mówić o swojej ''poważnej'' twórczości. Pisał muzykę zarówno dla filmów arcydzieł, przynależących do kultury wysokiej, jak i do lżejszych pozycji - największą biegłość zdobył w komponowaniu oprawy do filmów grozy, chociaż nie ilustrował ich zbyt często.
Najpierw była propozycja od Francisca Forda Coppoli, niespodziewana i bardzo ważna dla Kilara, bo ''Ojciec chrzestny'' Coppoli był jednym z ulubionych filmów śląsko-tatrzańskiego kompozytora. Dzięki ich współpracy powstała ścieżka dźwiękowa do ''Draculi'' na podstawie powieści Brama Stokera. Otrzymał za nią wiele nagórd, ale najważniejsza jest bez wątpienia ta, którą otrzymał na Horror Film w San Francisco (za najlepszy soundtrack) - nagroda niszowa, ale tematyczna. Później były ''Dziewiąte wrota'' Romana Polańskiego, a skomponowana wokaliza z motywu przewodniego jest porównywana do innej słynnej wokalizy z horroru tego samego reżysera, z ''Dziecka Rosemary''.
Polański jest reżyserem wyjątkowym - opowiadał Kilar o pracy z Polańskim w wywiadzie dla Stopklatki - on przywiązuje wielką wagę do szczegółów. Jest perfekcjonistą. Pamiętam jak na małym telewizorku puszczaliśmy fragmenty filmu a ja grałem "pod nie" na fortepianie. W ten sposób dopracowywaliśmy szczegóły kompozycji. Napisałem muzykę w taki sposób w jaki ten film został nakręcony.
Co ciekawe, Kilar za komponowaniem muzyki do filmów grozy nie przepadał, a po napisaniu muzyki do ''Draculi'' ciągle otrzymywał takie propozycje, wszedł na stałe do Hollywoodzkiego panteonu kompozytorów. Proponowano mu nawet napisanie muzyki do ''Władcy Pierścieni'', z czego był wyjątkowo rad, dlaczego propozycja ta nie doszła do skutku - nie wiadomo. Być może twórcy filmu za bardzo chcieli ingerować w pomysły Kilara, albo nie odpowiadało mu wysokość honorarium? W końcu jak mówił, przy podejmowaniu pracy nad filmem zwracał uwagę na:
Pierwsza rzecz, którą się interesuję jest nazwisko reżysera. Drugą rzeczą jest wysokość honorarium. Na samym końcu czytam scenariusz. Jeśli te trzy elementy są do zaakceptowania wtedy przyjmuję taką propozycję. W przeciwnym razie zwykle ją odrzucam.
Kilar, klasyk za życia
Wszystkie utwory z buntowniczego okresu polskiej szkoły kompozytorskiej, zgrupowane jego folklorystycznymi freskami i dziełami religijnymi nie mogą się równać z oddziaływaniem jednego prostego i niezwykle melodycznego utworu - ''Poloneza'' z ''Pana Tadeusza'' Wajdy. W końcu jest to w tej chwili najpopularniejszy polonez, co roku tańczony przez tysiące uczniów a przede wszystkim przez maturzystów na studniówkach.
Sonety dla Basi
Najważniejszą osobą w życiu Wojciecha Kilara była jego żona Barbra Kilar z domu Pomianowska, nazywane przez niego pieszczotliwie Basią. Poznali się w budynku katowickiej Akademii Muzycznej, ona była świeżo upieczoną maturzystką, on miał 22 lata, był na roku dyplomowym.
''Tak sobie czasem myślę, że była to sprawa kilku sekund lub minut, bo gdybym wtedy tam nie przechodził, to może Basia nigdy by mi nie wpadła w oko - opowiadał w wywiadzie z Krystyną Kajdan - bardzo jestem Bogu wdzięczny za ten szczególny moment, mający wpływ na całe moje późniejsze życie, które mogłoby potoczyć się w zupełnie innym kierunku, gdybym poznał osobę o innej wizji życia''.
''Moja żona - tak jak Maryja - prowadziła mnie właśnie do Boga'' wyznawał Kilar, po jej śmierci wstydził się samemu chodzić po ulicach ''czuję się bez tej najlepszej części jakby gorszy. To nie żadna kurtuazja, ta żeńska połowica małżeńskiego związku jest - moim zdaniem - naprawdę tą lepszą połową''. W 2012 roku napisał ''Sonety do Laury'' na baryton i fortepian; korzystał z tekstów Petrarki, z 300 sonetów wybrał dwa mówiące o miłości za życia i dwa o miłości po śmierci.
''Ja się tak strasznie bałem po jej śmierci pierwszego wyjazdu z Katowic w miejsca, gdzie byliśmy razem. Ale okazało się, że ona pojechała tam ze mną i towarzyszy mi przez cały czas''.
Barbara Kilar odeszła 27 listopada 2007 roku. Wojciech Kilar zmarł 29 grudnia 2013 roku.
Autor: Filip Lech, 29.12.2013