Domy wysokie, horyzonty szerokie
Dzieje polskiej architektury XX wieku, przed 1939 rokiem, nie odbiegają daleko od ogólnych tendencji w architekturze europejskiej. Rozbrat z nią dokonał się dopiero wraz z końcem drugiej wojny światowej i wejściem kraju, odbudowującego się ze zniszczeń, w radziecką strefę wpływów. Ponowna rewolucja w polskiej architekturze mogła dokonać się dopiero po przemianach demokratycznych w 1989 roku.
Socrealizm i wielka płyta
Tym, co na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych wyróżniało architekturę w krajach bloku sowieckiego, był realizm socjalistyczny (socrealizm), obowiązujący we wszystkich dziedzinach sztuki. Socrealizm nakazywał artystom eksponować "formy narodowe" i "socjalistyczną treść". Czym w architekturze miała być owa "socjalistyczna treść", nikt nie wie. Niemniej socrealizm (obowiązujący w Polsce tylko kilka lat) pozostawił po sobie wiele wartościowych dzieł architektonicznych, często będących kontynuacją poszukiwań formalnych polskiej architektury lat trzydziestych. Najbardziej monumentalne założenia zaczerpnięte zostały z ulubionej przez teoretyków tradycji klasycznej. Stąd kolumnady, założenia osiowe. Sięgano w owym okresie również do kameralnych wzorów architektury XVIII wieku i międzywojennego modernizmu.
Realizacją sztandarową, zarazem nietypową dla polskiego socrealizmu, jest Pałac Kultury i Nauki - wieżowiec, wzniesiony w centrum stolicy Polski, w Warszawie. Pomimo typowych polskich attyk renesansowych, Pałac do złudzenia przypomina drapacze chmur budowane w Moskwie na polecenie Stalina. Autorem projektu tego wieżowca był zresztą radziecki architekt Lew Rudniew. W tym czasie wielu polskich projektantów pochłoniętych było rekonstrukcją zniszczonych w czasie II wojny światowej zespołów zabytkowych. Odbudowa staromiejskich zespołów Warszawy, Gdańska czy Wrocławia była wówczas nowatorskim osiągnięciem na skalę światową.
O socrealizmie zupełnie zapomniano już w 1956 roku, kiedy to w Polsce potępiono wprowadzony w czasach stalinowskich "kult jednostki". W sztuce polskiej powrócono do tych samych poszukiwań, co na Zachodzie. Projekty architektoniczne przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w Polsce zaskakiwały nowatorstwem. Niestety na przeszkodzie rozkwitowi architektury stanął brak wysokiej jakości materiałów i sama natura socjalistycznego gospodarowania. Imponujące skalą projekty realizowano w latach siedemdziesiątych za pożyczone od Zachodu pieniądze. Jednak ówczesny rozmach nie zawsze szedł w parze z jakością. Właśnie wtedy pojawiły się na obrzeżach miast bezkresne osiedla mieszkaniowe z wielkiej płyty, źle wykończone, fatalnie konserwowane. Lata osiemdziesiąte natomiast to okres kryzysu gospodarczego i zamarcie ruchu budowlanego, ale z drugiej strony był to czas teoretycznego i intelektualnego przygotowania przełomu w polskiej architekturze, wyrastającego z krytyki teorii i praktyki modernizmu.
Przełom
Rok 1989, który przyniósł w Polsce radykalne zmiany polityczne i gospodarcze, otworzył przed polską architekturą ogromną szansę rozwoju. W dziejach architektury polskiej ostatniego dziesięciolecia można wyróżnić co najmniej trzy etapy.
Warszawskie Centrum Finansowe, fot. wolne zasoby
W pierwszym okresie, jeszcze przy wykorzystaniu prymitywnych technologii, realizowano słabe projekty sprzed kilku lat. Równolegle powstawały pierwsze obiekty "z importu" - dzieła architektów zachodnich z drugiego lub trzeciego szeregu, nie przypadkowo nazywanych "spadochroniarzami". Królowała w tamtym czasie pokratkowana, szklana ściana kurtynowa, przesłaniająca ubóstwo rozwiązań formalnych. W tym czasie obiektów użyteczności publicznej niemal nie budowano, a w architekturze komercyjnej dążenie do osiągnięcia szybkiego zysku i związane z tym oszczędności budżetowe miały prymat nad jakością.
W drugim okresie pojawiło się coraz więcej firm, które podjęły budowę własnych, reprezentacyjnych siedzib. Ich ambicja zaowocowała między innymi angażowaniem zdolniejszych projektantów, a także wyłanianiem najlepszych projektów architektonicznych poprzez konkursy. Jednocześnie na rynku pojawiły się biura projektowe, zatrudniające często młodych, aktywnych architektów dobrze przygotowanych do pracy w warunkach rynkowych.
W trzecim okresie u schyłku lat dziewięćdziesiątych pojawiły się duże firmy developerskie, dla których sukces rynkowy był tak samo ważny jak konieczność zapewnienia atrakcyjnej lokalizacji i odpowiedniej jakości architektury. Firmy te często zlecały projekty największym sławom architektury światowej. Przykładem może być gmach Opery przy Placu Saskim w Warszawie - wielka międzynarodowa firma developerska zamówiła projekt u Sir Normana Fostera. W plan zabudowy Portu Praskiego w Warszawie zaangażowany był hiszpański architekt Ricardo Bofill. Specjaliści ze słynnej chicagowskiej firmy Pedersen, Kohn & Fox są z kolei współprojektantami wieżowca Warszawskiego Centrum Finansowego. Jest to bodaj najlepiej zaprojektowany wieżowiec w Polsce.
W ciągu całej ostatniej dekady zaznaczyły się wyraźne odrębności między najsilniejszymi środowiskami architektonicznymi w Polsce. Poza promieniującą na cały kraj, kosmopolityczną Warszawą (zabudowaną niezwykle chaotycznie), najciekawsze wydają się środowiska w Krakowie, na Górnym Śląsku i we Wrocławiu. W zabytkowym Krakowie czołówka architektów odwołuje się do korzeni architektury modernistycznej (DDJM, Romuald Loegler, Wojciech Obtułowicz). Architektura Górnego Śląska zdaje się zapatrzona w industrialny wizerunek regionu, czego wyrazem jest zamiłowanie do dekonstrukcji, śmiałych form ze stali i zawierających nutkę nostalgii ceglanych płaszczyzn (Andrzej Duda, Henryk Zubel, Małgorzata Pilinkiewicz, Tomasz Studniarek). Na przeciwległym biegunie sytuuje się architektura Wrocławia (Wojciech Jarząbek, Edward Lach, Stefan Müller). Tu źródłem inspiracji w mniejszym stopniu jest wspaniała przeszłość modernistyczna miasta, w większym - dalekie echa postmodernizmu, skłonność do hedonizmu i szokujących zestawień kolorystycznych.
Budynki użyteczności publicznej
Jedną z najciekawszych i najbardziej twórczych realizacji architektonicznych w Polsce w ostatniej dekadzie jest kompleks zabudowań składający się na Bibliotekę Uniwersytetu Warszawskiego. Konkurs na projekt wygrali w 1993 roku architekci Marek Budzyński i Zbigniew Badowski z zespołem. Niską, choć niezwykle pojemną, żelbetową architekturę przenika zieleń ogrodu botanicznego, założonego na dachu. Budowla, jak ubiegłowieczne świątynie sztuki, przesycona jest skomplikowanymi treściami ikonograficznymi. Wnętrze, choć wielopoziomowe, ma być w zasadzie jednoprzestrzenne, z niezliczonymi półkami księgozbioru (przeznaczonymi na dwa miliony woluminów) oraz z zacisznymi miejscami dla czytelników, rozmieszczonymi w wielu punktach.
Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego, fot. materiały prasowe
Z zespołem zabudowań Biblioteki Uniwersyteckiej łączą się dwa budynki biurowe, projektu Andrzeja Kicińskiego. Maleńki poprzemysłowy budynek niby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zamienił się w minibiurowiec, a na dziedzińcu, zagłębionym poniżej poziomu ziemi, założono ogród. Oglądać go można z przerzuconego nad dziedzińcem mostku, wykonanego ze stali nierdzewnej i drewna. W wyniku renowacji starego obiektu powstał też kolejny minibiurowiec Fundacji Uniwersytetu Warszawskiego, nazwany Szarą Willą. Nowa wieża budynku ma szklane ściany, przez które widać stalową konstrukcję, ma także szklane szczyty i duże partie dachu. Zwraca uwagę niezwykle starannie opracowany detal i zastosowanie nowatorskich w Polsce rozwiązań technologicznych.
Nowoczesne wyposażenie łączy architekturę Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego z równie okazałym gmachem Biblioteki Śląskiej w Katowicach. Wyłoniony w drodze konkursu projekt architektoniczny gmachu powstał w przełomowym dla Polski roku 1989. Autorami tego projektu są Jurand Jarecki, Marek Gierlatka i Stanisław Kwaśniewicz. Formy architektoniczne gmachu sprawiają jednak wrażenie zaprojektowanych w latach siedemdziesiątych. Potężna bryła magazynu o czterech ścianach, wsparta na wysmukłych słupach wyrasta z ośmiobocznej podstawy, ta zaś otoczona jest ze wszystkich stron porośniętym trawą "wałem ziemnym". W nim kryją się czytelnie, garaże, pomieszczenia techniczne i biura. Jednak wyrastający z podłoża gmach jest organicznie wrośnięty w zieleń, jego wnętrze naszpikowano elektroniką i unikatowymi rozwiązaniami technicznymi. Podobnie jak w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego istotne znaczenie w architekturze zewnętrznej budynku mają wątki symboliczne.
Najciekawszym pod względem architektonicznym budynkiem użyteczności publicznej wzniesionym w Polsce na początku lat dziewięćdziesiątych jest, powstałe z inspiracji Andrzeja Wajdy, jednego z najwybitniejszych polskich reżyserów filmowych, Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej "Manggha" w Krakowie (projekt: Arata Isozaki & Associates Tokio i Ingarden-Ewy & Jet Atelier Kraków). Budowla jest usytuowana naprzeciw Wawelu. Projektant chciał, by architektura budynku nasuwała skojarzenia z Japonią, będąc zarazem miejscem zetknięcia dwu kultur. Bryle budowli nadał kształt fali, przywodzący na myśl japońskie drzeworyty i wpisujący się w zakole Wisły. Niespokojny, falujący dach, oglądany ze wzgórza wawelskiego, urasta do rzeźbiarskiego akcentu widokowego. Niezwykle przestrzenne wnętrza budynku łączą estetykę tradycyjnych materiałów z zaawansowaną technologią i śmiałymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi.
Budynek Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, fot. Rafał Sosin
Nowy terminal lotniczy na warszawskim Okęciu reprezentuje obiekt o przeciętnej architekturze, zaprojektowany przez firmę związaną z niemiecką firmą budowlaną. Terminale lotnicze wznoszone w Krakowie, Wrocławiu i Gdańsku - ich projekty wybrano drogą konkursów architektonicznych - prezentują już znacznie wyższy poziom architektury. Najciekawszy z nich jest Dworzec lotniczy w Krakowie-Balicach (projekt: Stanisław Deńko, Janusz Duliński, Dariusz Gruszka, Piotr Wróbel).
Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie, fot. wolne zasoby
Wysmakowaną architekturą wyróżnia się warszawski gmach Giełdy (projekt: Stanisław Fiszer, Andrzej Chołdzyński). Jest to jeden z pierwszych budynków warszawskich, gdzie o wartości architektury świadczy prosta forma skontrastowana z bogactwem faktur naturalnych materiałów. Jest to gmach otwarty - przestrzeń ma przenikać wnętrze, odsłaniając je zarówno interesantom, jak i przechodniom, a przy tym otwierając je na XVIII-wieczny park. Modernistyczne dążenie do klarowności łączy się tu z romantycznym poszukiwaniem idealnego piękna.
Podobne wątki można odnaleźć w twórczości Jerzego Gurawskiego z Poznania. W znakomity sposób potrafi on łączyć tradycję z nowoczesną architekturą. Dowodem są jego najnowsze realizacje: budynek Poznańskiej Akademii Muzycznej (znakomite wpisanie budynku w unikatowy na skalę europejską zespół zabudowań dawnej dzielnicy zamkowej o niezwykle monumentalnych gmachach rządowych) i efektowna przebudowa wnętrz XVIII-wiecznego ratusza w Lesznie.
W ostatniej dekadzie stulecia wzniesiono sporo nowych ratuszy - siedzib władz samorządowych. Jest to wyrazem demokratyzacji życia społecznego i wzrostu znaczenia władz samorządowych w Polsce. Poziom architektury tych ratuszy jest bardzo zróżnicowany. Do najwartościowszych pod względem architektonicznym należy Ratusz Gminy Warszawa-Białołęka (projekt: Grzegorz Stiasny, Jakub Wacławek i współpracownicy). Już na pierwszy rzut oka architektura zewnętrzna tego wysmakowanego plastycznie budynku zdaje się zawierać aluzje zarówno do słynnego ratusza projektu Willema M. Dudoka w Hilversum z lat 1928-1930, jak też ratusza gminy Janów pod Katowicami, wzniesionego przed 1931 rokiem według projektu Tadeusza Michejdy. Dowodzi to, że model ratusza wypracowany u schyłku lat dwudziestych pozostaje do dziś atrakcyjny.
Architektura komercyjna
Biurowce
Po 1990 roku polski rynek nieruchomości szerzej otworzył się na inwestorów zagranicznych. Początkowo najbardziej rentowna była budowa biurowców, luksusowych hoteli, a nieco później dużych obiektów handlowych. Jednak większość inwestycji o charakterze komercyjnym ograniczała się do Warszawy. W tym czasie najbardziej dynamicznie działającymi inwestorami okazały się zakotwiczone w Polsce zagraniczne firmy budowlane. Miały rozeznanie w specyfice i potrzebach budzącego się rynku. Najaktywniejsze spośród nich to szwedzka Skanska i austriacki ILBAU. Zajmowały się działalnością developerską, finansowaniem inwestycji, prowadzeniem prac budowlanych, a także architekturą budynku, projektowanego przez własnych projektantów. Powstająca w ten sposób architektura nie była najwyższych lotów, inwestorzy dążyli bowiem do osiągnięcia dużych zysków przy jednoczesnej tendencji do maksymalnego obniżania kosztów budowy, co pociągało za sobą rezygnację z bardziej śmiałych rozwiązań oraz ograniczenia w stosowaniu trwalszych, lecz droższych materiałów. Pomimo to trzeba zaznaczyć, że budynki wznoszone w tym czasie były pierwszymi od kilkunastu lat obiektami odpowiadającymi zachodnim standardom wyposażenia. Przyzwoitą komercyjną architekturę stanowią budynki zaprojektowane, współfinansowane i zbudowane przez ILBAU. Większość z nich zaprojektował zatrudniony przez firmę, osiadły w Polsce Chorwat Miljenka Dumencić. Jest on współautorem projektu zespołu biurowo-hotelowego w Szczecinie (Hotel Radisson i biurowiec Pazim). O ile sam hotel nie zachwyca architekturą, to nad całością góruje ponad dwudziestokondygnacyjny wieżowiec o dobrych proporcjach "technologicznych" i dość zimnym detalu.
Biurowiec Pazim, fot. wolne zasoby
Do udanych należy też kolejny wysokościowiec projektu Dumencicia, wzniesiony w Warszawie dla Banku Pekao SA. Najlepszą realizacją projektu Dumencicia (współpraca: Stanisław Dopierała) jest biurowiec City Arcade w Gdyni. Jest to architektura komercyjna, ale już na przyzwoitym poziomie. Bryła budowli jest rozrzeźbiona, dynamiczna jak niektóre modele architektoniczne awangardzistów z lat dwudziestych, ale i zdyscyplinowana, o wysmakowanych proporcjach. "Stalowy" wykusz w fasadzie jest jedynym elementem wysuwającym się z pierzei ulicy, umożliwiającym rozpoznanie budynku wciśniętego pomiędzy sąsiednie gmachy.
Bardziej zachowawczą architekturę mają budynki budowane przez firmę Skanska w Warszawie pod wspólną nazwą The Atrium Business Centre. Architektami tego projektu są: Derek Frazer, Tomasz Kazimierski i Andrzej Ryba. W dość banalnych elewacjach starano się połączyć stalowo-szklaną nowoczesność z tradycją. Ściany już nie są wyprawione tynkiem, lecz licowane ciemno- i jasnoróżowym kamieniem. Przyziemie wszystkich budynków artykułowane jest rytmem pionowych słupów, sugerujących kolumnadę. Całość wieńczą gzymsy. Wyraźnie pobrzmiewają tu echa klasycyzującej architektury doby socrealizmu.
Spośród biurowców warszawskich wzniesionych na początku lat dziewięćdziesiątych najwartościowszą realizacją jest późnomodernistyczny gmach Kolmexu projektu m.in. Tadeusza Spychały. Elewacje, licowane ciepłym kamieniem, szkłem i stalą, wprowadziły do architektury warszawskiej umiarkowany dekonstruktywizm. W warszawskim biurowcu Zielna Point (projekt: Stefan Kuryłowicz, Piotr Kuczyński, Katarzyna Flasińska-Rubik, Maria Saloni-Sadowska, Fryderyk Szymański) gładkie jak skóra wieloryba, trawertynowe elewacje tworzą jeden z najlepszych współczesnych narożników warszawskich. Popisem architekta są stalowe schody wewnętrzne na antresolę.
Architekturą skromniejszą, ujmującą bezpretensjonalnością, wyróżnia się "kieszonkowy" biurowiec Dipservice w Warszawie (projekt: Konrad Kucza-Kuczyński, Andrzej Miklaszewski, Piotr Kudelski). Zielonkawą fasadę tworzy ściana osłonowa o dwukondygnacyjnym wykuszu. Po zapadnięciu zmierzchu, podobnie jak przy uchylonej kurtynie teatru, wyłaniają się oświetlone wnętrza biurowca. Nowoczesne rozwiązania architektoniczne nie pozbawione umiaru, a przy tym sterylna hipernowoczesność cechuje zespół, docelowo dziesięciu, dużych budynków biurowych na warszawskim Służewcu w miejscu zbankrutowanych fabryk (Projekty JEMS).
Banki
O ile duże biurowce wznoszono głównie w Warszawie, to niemal we wszystkich miastach polskich w ostatniej dekadzie wznoszono banki. Siedziby banków są zazwyczaj lepiej wykończone niż biurowce. Największe z nich cechuje skomplikowany układ funkcjonalny. Za wysokiej próby architekturę późnego modernizmu można uznać katowicką siedzibę Banku Handlowego SA. według projektu spółki Kapuścik & Lekawa Architekten. Architektura budynku wepchniętego pomiędzy monstrualne bloki z lat siedemdziesiątych obfituje w zaskakujące akcenty. Budynek o niezwykle skomplikowanej bryle, pokrytej szkłem i ciemnym jak sadza kamieniem, przypomina abstrakcyjną rzeźbę.
Pierwszym komercyjnym budynkiem klasy A w Krakowie, wyróżniającym się wysokiej klasy architekturą, jest siedziba krakowskiego oddziału Banku Handlowego SA. (projekt: DDJM; architekci: Marek Dunikowski,Artur Jasiński, Jarosław Kutniowski, Wojciech Miecznikowski, Piotr Uherek). Fasada tego projektu rozwija tradycyjny, trójkondygnacyjny schemat kompozycyjny - cokół, rozwinięcie, gzyms, wyrażony współczesnym językiem architektonicznym.
Obiekty handlowe
Na początku lat dziewięćdziesiątych wznoszono także sporo obiektów handlowych. Najwybitniejszą realizacją tamtego czasu była adaptacja gotyckiego Wielkiego Młyna Gdańskiego na centrum handlowe z atrium i licznymi sklepami. Ta ogromna, ceglana budowla, pochodząca z około 1350 roku, należała do największych obiektów przemysłowych średniowiecznej Europy. Podstawowym zabiegiem konserwatorskim było zachowanie zabytkowej struktury obiektu i wydobycie istotnych walorów jego architektury. Projektantka Elżbieta Ratajczyk-Piątkowska i konstruktor inżynier Jerzy Siemiński zdecydowali się na radykalne rozwiązania. Ściany zabytku pozostawiono nienaruszone, zaś do wnętrza wprowadzono niezależny, stalowy szkielet konstrukcyjny, nieopierający się o zabytkowe mury.
Spośród wzniesionych od podstaw współczesnych obiektów handlowych najciekawszą architekturą wyróżniał się przed 1995 rokiem dom towarowy Solpol we Wrocławiu, zaprojektowany przez Wojciecha Jarząbka (współpraca: Paweł Jaszczuk, Jan Matkowski, Jacek Sroczyński). Budynek budzi kontrowersje barwną kolorystyką i formami wyraźnie odwołującymi się do postmodernizmu.
Hotele
W latach 1994-1995 dużym wydarzeniem artystycznym była budowa warszawskiego Hotelu Sheraton (projekt: Tadeusz Spychała i Piotr Szaroszyk). Choć w tej budowli zasadniczą rolę odegrały aspekty ekonomiczne, a elewacji nie wykończono przy użyciu trwałych materiałów, to architektom udało się stworzyć dzieło indywidualne, dopasowane przy tym do otoczenia. Urodę fasady najłatwiej docenić nocą, gdy podziały architektoniczne współtworzy przemyślane oświetlenie.
Hotel Sheraton, fot. materiały prasowe
O walorach architektury Hotelu Panorama w Szczecinie-Podjuchach zadecydowało nie tylko malownicze położenie, ale też przemyślana konstrukcja z klejonego drewna i starannie zaprojektowane, choć niewyszukane rozwiązania przestrzenne oraz plastyczne (projekt: Studio Ar; architekt: Stanisław Kondarewicz; współpraca: Ryszard Wilk, Robert Frydrycki, Zbigniew Mike, Jan Turowski; konstrukcja: inż. Zbigniew Misiak).
Zjawiskiem coraz powszechniejszym u schyłku lat dziewięćdziesiątych jest wzbogacanie zarówno budynków użyteczności publicznej, jak też obiektów komercyjnych plastyką monumentalną lub autonomicznymi dziełami sztuki, zamawianymi u wybitnych artystów. Fasadę gmachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego wzbogaciło pięć symbolicznych ksiąg z brązu, sygnalizujących bogactwo tekstów i uniwersalny wymiar zbiorów Biblioteki. Na elewacjach gmachu warszawskiej Giełdy znajdą się panele z aluminiowego żeliwa, symbolizujące wydruki z notowań giełdowych. Bogata w symbolikę jest fasada gmachu Sądu Najwyższego w Warszawie (projekt: Marek Budzyński, Zbigniew Badowski z zespołem), gdzie m.in. na wolno stojącej kolumnadzie pojawia się cały wykład prawa rzymskiego. Coraz częściej, nawet w banalnych budynkach, pojawiają się kompozycje znakomitych artystów. Inwestor występuje wówczas w roli mecenasa sztuki, wspierającego artystów, a prestiż budynku rośnie. I tak w gigantycznym atrium banalnego biurowca, jakim jest Centrum Finansowe Puławska w Warszawie, stanęła stalowa rzeźba Magdaleny Abakanowicz.
Architektura sakralna
Na początku lat dziewięćdziesiątych kontynuowano budowę kościołów, podjętą na dużą skalę w 1978 roku, kiedy to papieżem został Polak, Karol Wojtyła. Powstały wówczas m.in. kościół Św. Ducha w Nowych Tychach (projekt: S. Niemczyk, 1979-83), kościół Św. Zygmunta w Warszawie (projekt: Z. Pawelski, 1980-83), kościół oblatów Matki Bożej Królowej Pokoju we Wrocławiu (projekt: W. Hryniewicz, W. Jarząbek, J. Matkowski, 1982), kościół Podwyższenia Św. Krzyża w Katowicach (projekt: H. Buszko, A. Franta, 1979-93). Zróżnicowana architektura tych kościołów odwołuje się do tradycji zarówno gotyckiej, nowożytnej, jak i modernistycznej. Wielką gotycką świątynię przypomina ceglany, opięty szkarpami, kościół dominikanów na Służewiu w Warszawie (projekt: W. Pieńkowski), ceglany kościół oblatów we Wrocławiu zaś zawiera aluzje zarówno do gotyckich świątyń śląskich, jak i niemieckiego ekspresjonizmu lat dwudziestych.
Do najwartościowszych realizacji rozwijających idee postmodernizmu w architekturze sakralnej należą dwie wciąż nie ukończone: kościół Św. Ducha we Wrocławiu (projekt: T. Zipser) oraz nasycona wątkami romantycznymi świątynia Wniebowstąpienia Pańskiego na Ursynowie w Warszawie (projekt: M. Budzyński, Z. Badowski). Najlepszym przykładem realizacji postmodernistycznej, nie tylko w sztuce sakralnej, ale i architekturze polskiej w ogóle, jest krakowskie Seminarium Zmartwychwstańców (projekt: D. Kozłowski, W. Stefański, 1985-93). Idea tej budowli opiera się na koncepcji czterech symbolicznych bram: Inicjacji, Wiedzy, Nadziei i Wiary. Architektura zaś zaskakuje nieoczekiwanymi, pełnymi ukrytych znaczeń, rozwiązaniami formalnymi, użytymi celowo i konsekwentnie.
W latach dziewięćdziesiątych, pomijając ogromną bazylikę w Licheniu (projekt historyzującej budowli inspirowanej Bazyliką Św. Piotra w Rzymie autorstwa B. Bieleckiej), na szerszą skalę nie podejmowano już gigantycznych, wiejskich i osiedlowych "katedr", jak miało to miejsce w poprzednich dekadach. Najpiękniejsze realizacje architektury sakralnej tego okresu mają charakter kameralny. W kościele Miłosierdzia Bożego w Krakowie (projekt: S. Niemczyk, M. Kuszewski, 1991-94) starannie opracowano najdrobniejsze szczegóły, a wysmakowana architektura wydaje się współczesną recepcją sztuki ekspresjonizmu i art déco, którego liczne przykłady można obserwować w pobliskiej zabudowie mieszkalnej. W równie niewielkiej cerkwi greko-katolickiej w Białym Borze na Pomorzu Zachodnim istotna jest nie skromna architektura zewnętrzna, lecz wnętrze tworzące świat sacrum - w większym stopniu dzieło malarza, Jerzego Nowosielskiego, niż architekta (B. Kotarba, 1992-97). Kolejnym interesującym pod względem architektonicznym i niezwykle kameralnym obiektem jest Krypta Zasłużonych Wielkopolan przy kościele Św. Wojciecha w Poznaniu (projekt: J. Gurawski, 1997), w której odsłonięte partie murów kościoła i tradycyjny układ przestrzenny zostały skontrastowane ze współczesnymi materiałami i rozwiązaniami formalnymi.
Sypialnie
O ile jeszcze w połowie dekady wielorodzinne domy mieszkalne budowały głównie spółdzielnie, u schyłku lat dziewięćdziesiątych zajęły się tym również duże firmy z kapitałem zagranicznym. W mieszkaniowej architekturze warszawskiej zaznacza się zwrot ku neomodernizmowi. Masowo powstają domy inspirowane zarówno architekturą awangardy międzywojennej czy luksusowych kamienic z lat trzydziestych. Neomodernistyczne budynki z podciętymi przyziemiami, długimi liniami okien i tarasami na płaskich dachach wydają się bardzo warszawskie. Jeśli jednak dla czołówki projektantów odniesienia do historii stanowią pretekst do tworzenia dzieł w pełni oryginalnych, to dla wielu architektów drugiej i trzeciej ligi dorobek modernizmu jawi się jako arsenał motywów, pozwalających na dowolne kompilacje. W rezultacie powstaje architektura banalna, nie dorównująca przedwojennym wzorcom. W Warszawie wyróżnia się na tym tle twórczość pracowni Szymborski & Zielonka oraz spółki JEMS-Architekci. Do najciekawszych realizacji Wojciecha Szymborskiego i Jacka Zielonki należy dom mieszkalny PAX-u w Warszawie. W tym na wskroś nowoczesnym obiekcie pobrzmiewają echa awangardy architektonicznej lat dwudziestych i trzydziestych. Wspólne z awangardową architekturą tamtych czasów są niestety nie tylko zalety, ale i wady, do których należą niezbyt staranne wykończenia. Projektanci mistrzowsko uchwycili proporcje elewacji. Budynek zdaje się płynąć w przestrzeni miejskiej niby transatlantyk, z którym istotnie się kojarzy dzięki tarasom-pokładom, okrętowym balustradom, czy okrągłym okienkom. Pomimo wrażenia ekspresji i pewnej dekoracyjności, architekci posłużyli się jednak oszczędnymi środkami wyrazu.
Najwybitniejszą realizacją biura JEMS-Architekci jest kameralna i bardzo luksusowa kolonia mieszkalna w warszawskiej dzielnicy Żoliborz (projekt: Olgierd Jagiełło, Maciej Miłobędzki, Jerzy Szczepanik Dzikowski oraz Violetta Popiel-Machnicka i współpracownicy). To kameralne osiedle o architekturze umiejętnie wpisanej w modernistyczną zabudowę willową okolicy jest wynikiem kompromisu między stylem willi miejskiej a niskim budynkiem wielorodzinnym. Znakomitym przykładem luksusowej, neomodernistycznej kolonii mieszkalnej są budynki zaprojektowane przez Dumencicia w Gdyni-Orłowie, nad samym brzegiem morza. Domy o płaskich dachach i białych elewacjach rozrzeźbione są loggiami, wykuszami i tarasami. Dominują podziały horyzontalne, wzmocnione stalowymi balustradami. Równoważą je piony klatek schodowych, maszty, ażurowe ruszty i treliaże nad dachami. Jasne tynkowane elewacje skontrastowano z detalem z drewna - przesuwanymi, ażurowymi żaluzjami loggii. Zespół najciekawiej prezentuje się od strony morza, porządkuje też fragment zabudowy miasta, tworząc rodzaj minibulwaru.
Fascynację modernizmem można dostrzec też u architektów działających w innych miastach polskich. Wyróżniają się zwłaszcza realizacje i projekty krakowskich architektów Romualda Loeglera i Wojciecha Obtułowicza. Spośród prac z lat 1998-1999 najciekawszy jest ich projekt zespołu mieszkalnego na Woli Justowskiej w Krakowie. Domy mieszkalne o klasycznie modernistycznych podziałach otoczone są ogromnym rusztem pergoli, po którym ma się piąć zieleń. Zielona ściana nabiera tu rangi letniego ogrodzenia i dodatkowej elewacji gmachu.
Zupełnie inną drogę twórczą przyjęli architekci wrocławscy. Ich propozycje architektoniczne bliższe są poetyce postmodernizmu, choć i ci projektanci odwołują się do tradycji awangardy architektonicznej lat dwudziestych. Zarówno realizowane wciąż "plomby", jak i budynki wolno stojące wyróżniają się dość szokującą kolorystyką i zaskakującymi rozwiązaniami formalnymi. Bez wątpienia największą indywidualnością wrocławskiej architektury lat dziewięćdziesiątych jest Wojciech Jarząbek. Jego najbardziej spektakularną realizacją mieszkaniową jest "Plomba" przy Wybrzeżu Wyspiańskiego. Wtopiona w pierzeję zabudowy wyróżnia się niecodzienną kompozycją fasady i kolorystyką. Dla projektanta architektura zewnętrzna budynku jest w jakimś stopniu swobodną wariacją na temat poetyki secesyjnego witrażu.
W Poznaniu wyróżniają się budynki mieszkalne według projektów Izabeli Klimaszewskiej i Tadeusza Biedaka. Każdy z domów cechuje odmiennie opracowana elewacja. "Srebrny Dom" przy ul. Poznańskiej ma fasadę ożywioną rozerwanym, półkolistym szczytem i bardzo współczesnym detalem ze srebrzystej stali. Usytuowany w sąsiedztwie "Złoty Dom" ma ostry, szklany wykusz. Niektóre rozwiązania zdają się być cokolwiek pretensjonalne, ale trudno odmówić im oryginalności. Najciekawszy poznański zespół mieszkalny, złożony z kilku budynków-wież, wyrastających ze wspólnego przyziemia, usytuowany jest wzdłuż ul. Słowiańskiej (projekt: Aleksandra Kornecka, Stanislaw Mikołajczyk, Katarzyna Weiss). Wyróżnia go nie tyle forma odwołująca się do tradycji architektury międzywojnia, co stworzenie ożywionej pierzei miejskiej w samym sercu megaosiedla z lat siedemdziesiątych.
Nowym zjawiskiem w architekturze mieszkaniowej są luksusowe osiedla i domy czynszowe wznoszone przez duże firmy. Jest to już architektura komercyjna, choć coraz chętniej przez inwestorów angażowani są tej klasy architekci co Wojciech Szymborski, Jacek Zielonka czy Jerzy Gurawski z Poznania. Przeważają jednak ogromne domy mieszkalne o standardzie nieznanym w Polsce od czasów drugiej wojny światowej. Są luksusowo wyposażone, nasycone nowoczesnymi instalacjami, z dużymi mieszkaniami, ogrodami na dachach, basenami, urozmaiconym programem funkcjonalnym i koniecznie z ochroną. Przy tym wszystkim wyróżniają się raczej rozmiarami, aniżeli twórczą architekturą. Takie realizacje jak Babka Tower w Warszawie z kilkudziesięciopiętrowym wieżowcem w narożniku, zdają się niewiele różnić od swych amerykańskich czy dalekowschodnich odpowiedników.
Pierwszym wolnostojącym wieżowcem mieszkalnym z hallem i recepcją jest rezydencja "Pod Orłem" na warszawskim Mokotowie. Inwestorzy mieli ambicje wzniesienia budynku wyróżniającego się wartościową architekturą, zamawiając projekt w znanej pracowni - Majewski, Wyszyński, Hermanowicz. Architekci, specjalizujący się przez lata w projektach wnętrz, potraktowali ten ogromny dom mieszkalny jak gigantyczny mebel z otworami na drogie bibeloty.
Odbudowa
Ostatnia dekada stulecia przyniosła kolejną fazę odbudowy zespołów miejskich, głównie na Pomorzu i Dolnym Śląsku. Od lat osiemdziesiątych wskrzeszane są Stare Miasta w Elblągu i Kołobrzegu. W latach dziewięćdziesiątych przystąpiono do odbudowy Podzamcza w Szczecinie i Starego Miasta w Głogowie. Przygotowywana jest odbudowa Starego Miasta w Kwidzynie. Odbudowa każdego zespołu miejskiego ma własną specyfikę. W Kołobrzegu wokół dawnego Rynku i katedry powstaje nowa dzielnica, nieodtwarzająca ani dawnych podziałów własnościowych, ani też przedwojennej zabudowy, lecz będąca raczej próbą stworzenia nastroju staromiejskiego.
Rygorystyczne wytyczne konserwatorskie przestrzegane są natomiast w Elblągu. Nowe budynki, o ile to możliwe, mają być wznoszone z wykorzystaniem dawnych fundamentów i ścian piwnic. Wymogiem jest zachowanie dawnego gabarytu zabudowy, z dominacją zabudowy szczytowej i pionowymi podziałami fasad. Najcenniejsze kamienice mają być zrekonstruowane na podstawie przekazów ikonograficznych. W innych obiektach projektanci mają operować współczesnymi formami i detalem, przy jednoczesnym poszukiwaniu związków formalnych z dawną architekturą Starego Miasta. Większość odbudowywanych kamienic jest dziełem Szczepana Bauma i Ryszarda Semki.
Przy odbudowie Podzamcza w Szczecinie przyjęto zarówno odmienny sposób finansowania, jak i projektowania, budynków. Budowa prowadzona jest wyłącznie ze środków własnych spółdzielni, która jest właścicielem całego terenu. Inwestorzy poszczególnych budynków stają się właścicielami posesji dopiero po zakończeniu budowy. Projekty poszczególnych kamienic powierzono różnym architektom. W rezultacie sposób komponowania kwartału zabudowy przypomina nieco collage - poszczególni architekci wklejają wykonane przez siebie fragmenty większej całości.
W innych miastach odbudowywane są kwartały zabudowy i pojedyncze obiekty. W Gdańsku do największych realizacji lat dziewięćdziesiątych należy odbudowa kwartału zabudowy na Wyspie Spichrzów (projekt: Stanisław Michel, Kazimierz Jarosz, Stefan Philipp, Andrzej Sotkowski), budowa Hotelu Hanza, ukrytego za pierzeją kilku kamienic przy Długim Nabrzeżu (projekt: Szczepan Baum, Andrzej Kwieciński i współpracownicy) oraz rekonstrukcja kilku kamienic przy ul. Chlebnickiej (projekt: Stanisław Michel). Rekonstrukcja zabudowy ulicy Stągiewnej i budowa Hotelu Hanza nad Motławą to dwa odmienne nurty we współczesnej architekturze Gdańska. Zrekonstruowany kwartał zabudowy na Wyspie Spichrzów to przejaw zachowawczej myśli konserwatorskiej. Z kolei elewacje Hotelu Hanza są twórczą i zarazem współczesną interpretacją dawnej architektury miasta.
Na poznańskim Starym Mieście architekci Paweł Handschuh i Piotr Chlebowski zrealizowali niezwykle efektowną adaptację zabytkowych budynków na siedzibę Powszechnego Banku Kredytowego. Wciśnięta w średniowieczną działkę współczesna "kamienica", o nowoczesnej późnomodernistycznej elewacji z piaskowca, stali nierdzewnej i szkła, może uchodzić za najlepszą tego typu realizację w Polsce.
Dość niezwykłym zjawiskiem jest budowa współczesnych budynków za stylizowanymi fasadami XIX-wiecznych kamienic. Cała pierzeja tego rodzaju zabudowy powstaje wzdłuż ulicy Pańskiej w Warszawie (projekt: Leszek Klajnert). Rzekomo XIX-wieczne fasady są zupełną fantazją architektoniczną.
Ewolucja indywidualnego stylu architektonicznego projektantów poszukujących wciąż nowych rozwiązań formalnych często nie nadąża za rewolucją technologiczną. Kondycję architektury polskiej ostatniej dekady stulecia trudno oceniać w oderwaniu od sytuacji, w jakiej znalazła się ona u schyłku PRL-u. Lata osiemdziesiąte można uznać za okres jej upadku, związanego z kryzysem gospodarczym i zanikiem ruchu budowlanego. Z drugiej strony zaś był to czas teoretycznego i intelektualnego przygotowania przełomu w architekturze, wyrastającego z krytyki teorii i praktyki modernizmu. Niestety powstające wówczas projekty, poza obiektami sakralnymi, nie miały większych możliwości realizacji. Rok 1989 i przemiany gospodarcze w kraju stworzyły architektom nową szansę. Czy została ona wykorzystana - to pytanie otwarte. Architektura polska wciąż nosi piętno prowincjonalizmu, ale od połowy dekady, pośród morza banalnych realizacji, coraz częściej pojawiają się obiekty wartościowe i oryginalne. Trudnym do przecenienia zjawiskiem jest pojawienie się w Polsce uznanych architektów światowych. Być może już w pierwszych latach nadchodzącego tysiąclecia ich realizacje posłużą jako swojego rodzaju trampolina, pomocna w wybiciu polskiej architektury do sfery sztuki.
Autor: Jerzy S. Majewski.