Dwa tysiące to dużo?
Mnie się wydaje, że mało, ale jeżeli się spojrzy na Stany, gdzie Montana, która jest wielkości Polski, ma dziewięćset wilków, to może i dużo. W całej Skandynawii jest może pięćset-siedemset wilków.
Pisał pan, że Polacy są mniej "antywilkowi", niż mieszkańcy Zachodu.
Na tle innych narodów europejskich w ogóle nie panikujemy przy wilkach.
Ale na początku pan też się ich bał.
Oczywiście, przecież nie jesteśmy tak oderwani od tej kultury. Bałem się, bo ich nie znałem.
Kiedy ktoś przyjedzie do puszczy po raz pierwszy, na pewno będzie się ich bać.
Chodzenie po lesie jest bardzo bezpieczne. Nie przypominam sobie, żeby w Europie był jakiś przypadek zabicia człowieka przez wilka. W Stanach były chyba dwa, ale co to jest w porównaniu z tym, ilu ludzi ginie od broni, a nawet ile osób zagryzają psy? Równie dobrze można powiedzieć, że meteoryt jest niebezpieczny, bo może spaść na głowę.
W Stanach byłem w parku narodowym Katmai na Alasce, tam jest pełno niedźwiedzi, chodzi się między nimi. Pytałem strażników, czy nie muszę mieć gazu pieprzowego. Mówili, że oczywiście trzeba trzymać dystans i nie dokarmiać zwierząt, ale one nie mają po co mnie atakować: przecież mają tu pełno jedzenia, poza tym wiedzą, że człowiek jest niebezpieczny i wolą go omijać. I rzeczywiście, tam są tabuny turystów, a wielkie niedźwiedzie sobie chodzą i nic się nie dzieje. Zginął tylko Grizzly Man, ale on wszystkie te zasady złamał.
Pamięta pan swoje pierwsze spotkanie z niedźwiedziem?
Pierwszy niedźwiedź, którego zobaczyłem, to był niedźwiedź polarny. To było coś przerażającego! Przyjechałem na Spitsbergen latem, a wiosną niedźwiedź zabił jedną dziewczynę. Wszyscy o tym mówili. Ja dostałem karabin i wysłali mnie do małej chatki traperskiej, gdzie siedziałem sam. W pewnym momencie patrzę, a gdzieś daleko na lodzie idzie taka żółta kropeczka. Uruchomiły mi się od razu wszystkie strachy. Pomyślałem, że on ma doskonały węch, więc już na pewno mnie poczuł i idzie w moim kierunku, że mnie natychmiast zje. Może był na odległości 2 km, ale tam wszystko widać. Położyłem się z tym karabinem i celowałem w niego, a on sobie spokojnie szedł i nie zwrócił na mnie żadnej uwagi.
Polskie niedźwiedzie są bardziej bezpieczne?
Wszystkie niedźwiedzie są tak naprawdę bezpieczne, jeżeli wiemy, jak się zachowywać. Najniebezpieczniejszym zwierzęciem jest osa w puszce coca-coli. A najwięcej ludzi zabijają komary z malarią. W lesie bardziej boję się myśliwego, niż wilka, niedźwiedzia lub dzika.
Dziki raczej nie atakują ludzi?
To stereotyp, który działa tak samo wobec zwierząt, jak wobec ludzi. Jeżeli chcesz kogoś wykończyć, to przypisujesz tej grupie bardzo złe cechy. Dlatego mówimy, że dzik jest dziki. Strzelanie do złych dzików jest bardzo dobre, natomiast jeżeli powiemy, że dzik jest delikatny i dobry, to strzelanie będzie wyglądało głupio. Gdybyśmy powiedzieli o lisach, że są mądre, a nie chytre, a wilki są wspaniałymi myśliwymi zabijającymi dla jedzenia, a nie mordercami, to też strzelanie do nich wyglądałoby głupio.
Jak się teraz mają dziki?
Tutaj w puszczy częściej już widuję wilki, niż dziki. Tak naprawdę strzelanie do dzików jest idiotyczne. Choroba ASF (Afrykański pomór świń – przyp. red.) nie jest groźna dla ludzi lub innych zwierząt, tylko dla świń, i to dla tych w wielkich hodowlach. ASF nie zagraża niczemu oprócz zysku wielkich rolników.
Gdybyśmy nie jedli mięsa, to w ogóle nie trzeba by hodować świń.
Niektórzy będą jeszcze długo jeść mięso, ale nie o to chodzi. Problemem jest to, że wielkie koncerny zrzucają odpowiedzialność za swoje działania na resztę społeczeństwa. Jest wielki hodowca świń, ale to państwo musi wybić dziki, bo mu zagrażają. Jest wielki producent serków, ale to ja mam się martwić, co zrobić z opakowaniem. Państwo wydaje pieniądze, żeby mnie wyedukować, a tymczasem może się tym zająć sam producent.
Niektórzy uważają, że jeden człowiek nie jest w stanie nic zmienić, że muszą działać korporacje.
Teraz przeczytałem wywiad z amerykańską profesorką, która mówi, że jest rzeczywiście fajne, jeżeli przestaniemy jeść mięso, ale za emisję 70 proc. dwutlenku węgla na świecie odpowiada sto firm. Musimy coś zrobić z tym systemem.
Na przykład to opakowanie po mleku jest trwałym produktem, będzie się rozkładać pięćset lat. W Krakowie mogę je ponownie napełnić, tu muszę za każdym razem kupować nowe opakowanie. To jest tak samo, jak wziąć rower, przejechać się do Białowieży i wyrzucić go do rowu. Albo przejechać się samochodem do Warszawy i tam go zostawić. Wymagam od polityków, żeby coś z tym zrobili, żeby jednorazowość była opodatkowana. To są systemy, sami ludzie tego nie zrobią.