"Rabacja" Jakuba Roszkowskiego dzieje w Galicji w przededniu wydarzeń z 1846 roku. Po "W imię Jakuba S." Strzępki i Demirskiego można było się spodziewać, że spektakl będzie rekonstrukcją, w której podkłada się konkretne dzisiejsze siły polityczne pod chłopów i panów i bierze stronę jednych, a oskarża drugich. Oskarżenie owszem jest, ale wobec wszystkich stron konfliktu i nie da się go jednoznacznie przełożyć na współczesność. Na początku widzowie zostają podzieleni na trzy grupy i przeprowadzeni kolejno do różnych sal sceny Miniatura Teatru Słowackiego, w których są inscenizowane postawy chłopstwa, szlachty i Austriaków. Spektakl wieńczy rave’owy taniec w zbiorowym grobie. Motywy dance macabre i rozjemczej mogiły w finale czynią spektakl raczej wezwaniem do dialogu niż zaognianiem konfliktu, kimkolwiek byliby współcześnie jego uczestnicy.
Lokalne reguły gry
"Będzie Pani zadowolona, czyli o ostatnim weselu we wsi Kamyk", poznańska realizacja Agaty Dudy-Gracz powstała na kanwie reportażu Wiesława Łuka "Nie oświadczam się". Jako inscenizacja wiejskiego wesela z całym jego ceremoniałem powitań i zabaw, oddaje wulgarny koloryt potransformacyjnej polskiej prowincji. W trakcie wesela dowiadujemy się, że zamordowano brata panny młodej, którego duch świętuje wraz z weselnikami. Prezentem ślubnym ma być znalezienie i ukaranie morderców. Każda z barwnych postaci ma swój monolog, który opowiada inną wersję historii i pozwala widzom zrozumieć zasady panujące we wsi Kamyk. Obok nastroju grozy pojawia się charakterystyczna dla reżyserki estetyka łącząca realizm, ludyczność i baśniową epickość.
Struktura "Zewu Cthulhu" Michała Borczucha jest patchworkowa, składa się z kilku niezależnych od siebie części, które spaja odczytanie prozy Lovecrafta poprzez psychoanalizę. Jest to zarysowane w pierwszej scenie – intymnej rozmowy ojca z córką – i będzie rozwijane w kolejnych. Część przedstawienia jest rozgrywana poza budynkiem teatru – odbiór jest zapośredniczony przez kamerę, a widzowie oglądają te sceny na ekranie. Spektakl Borczucha to kalejdoskop pomysłów. Pojawia się parodia Jadwigi Staniszkis, stożkowate potwory, nagranie pokazujące wycinankę z tekstów Lovecrafta i wiele innych puzzli, które czasem trudno ze sobą połączyć. Przedstawienie oscyluje wokół relacji władzy, wydobywania tego, co ukryte i obce. Spektakl jest zbiorem, różniących się od siebie treścią i konwencją, sytuacji, w których do świadomości bohaterów wracają wyparte myśli, impulsy, uczucia. Wydobycie wypartego przebiega poprzez wprowadzanie na scenę postaci potwora.
Uczestnictwo
"Come together" z Teatru Studio to zaproszenie widzów na scenę. Przez ponad godzinę grający (aktorzy i nie-aktorzy) przekonują do przekroczenia czwartej ściany licznymi etiudami, opowiadając przy tym o sobie, narzekając, grożąc i obiecując. Jednak nikt nie może wejść dopóki świeci się baner "proszę nie wchodzić na scenę". Spektakl wydaje się refleksją Ziemilskiego na temat prób przekroczenia zasad panujących w teatrze. Artysta rozwijał temat granicy dzielącej wspólnotę widzów i aktorów w swoich poprzednich projektach ("Mapa", "Prolog").
Werdykt
Grand prix otrzymało "Sekretne życie Friedmanów", nagroda za najlepszą reżyserię powędrowała do Agaty Dudy-Gracz, doceniono zgrany zespół z Komuny Warszawa, a "Hymn do miłości" Marty Górnickiej nagrodzono za kostiumy, scenografię, choreografię i muzykę. Przyznano też wyróżnienia aktorskie.
Werdykt mógł być zaskoczeniem. Nagród nie otrzymali najgłośniej komentujący obecną sytuację czy najbardziej totemiczni twórcy, z czołowych instytucji, ale ci mniej dostrzegani przez zaangażowaną publiczność. W zasadzie nie został nagrodzony żaden spektakl wprost wyrażający złość, gniew czy bunt dotyczący współczesnych zdarzeń. Tak jakby zagraniczne jury nie w pełni wyczuło atmosferą lokalnych sporów albo się do niej zdystansowało. "Tam na zewnątrz to skutecznie i odważnie, a tutaj w teatrze to już oklepane" – pada ze sceny podczas "Żon Stanu…" Rubina.
Doceniono realizacje przejrzyste pod kątem przesłania i o jasnej kompozycji, zarówno tradycyjne, jak i eksperymentalne. Dziwi jednak brak nagród dla Anny Smolar za "Henriettę Lacks" czy Wojtka Ziemilskiego za "Come together".
Autor: Karol Adamowicz, grudzień 2017